Trochę ściema, bo o Polsce, a tu na zdjęciu czeskie kamiory, ale tam w dali już ojczyzna :-)!
Nie pojechałam na wybory. Ode mnie do najbliższej komisji wyborczej jest 149 kilometrów, a GPS pokazuje dwie i pół godziny w jedną stronę. Z transportem kiepsko tak jak z moimi zatokami. Ale co tam mój jeden głos? Przecież mamy ogromne szanse na wygraną. Przecież tyle w mediach namawiania, tyle głów potakiwania, tyle krytyki rządu, tyle już wstydu. Wszyscy “normalni” pójdą, zagłosują i będzie dobrze! A w poniedziałek rano zrobię piękny wpis o tym, jak się Polacy z pisowskiego omotania obudzili i teraz wszystko naprawimy, odręcimy i będzie git. I jak to zwycięstwo będzie naturalnie wynikało z drugiego akapitu mojego wpisu, gdzie będzie o tym, jak mi się w Polsce podobało, bo jak się ma nie podobać jak się kraj z marazmu wygramolił i wybrał kogo trzeba.
A tutaj zonk!
I tak siedzę i myślę od wczoraj i nie znajduję odpowiedzi na pytania dlaczego tak się stało, kto zawinił, kto jest aż tak pięśsetplusem zaślepiony, kto jest aż tak zniewolony przez polski kościół. Nie wiem. Ale tak jest. Taka jest sytuacja. Takie realia. Takie okoliczności. A ponieważ od roku nie czytam nic innego jak tylko książki o filozofii wschodu, naukach jogopodobnych, anatomii naszego ciała, umysłu i duszy, naturalnie kieruję się w ich stronę i chłonę. Teksty tantryczne mówią o pulsowaniu świata, o falowaniu wszystkiego poczynając od atomów, poprzez nasze ciało, naturę wszelaką, kończąc na wszechświecie i na naszym życiu. Jest dobre, jest i złe. Jest mało, jest i dużo. Jest pięknie, jest i ohydnie. Jest wkurw, jest i zachwyt. Wszystko w tym samym momencie, w tej samej milisekundzie. Jednocześnie. Nie może być sam, niekończący się, zachwyt, sama tylko radość, nieustanna dobroć. Nie byłoby ruchu, pulsowania, życia. Tak jak nie może być tylko samego zła, nienawiści i smutku. I nie ma.
W innych moich notatkach czytam o pięciu aktach budujących nasze życie – no wiecie, coś się kończy, coś zaczyna – stare jak świat. Ale między “coś się kończy” a “coś się zaczyna” są jeszcze dwa stany. Jeden (Nigraha) – ukrywanie, że nowe, nieznane jest trochę straszne, wątpliwości, czy umiem, czy mogę i drugi (Anugraha) – udostępnienie, pokazanie, że jednak tak, potrafię, wiem jak. To nie jest jak walnięcie w stół pięścią i zakończenie tego co ma być zakończone, po czym pstryk i jest nowe. To raczej jak delikatne pukanie opuszkiem palca, potem palców, coraz głośniej i głośniej, całą dłonią, może na koniec i pięścią. I wiecie co? Pukanie jest!
I na koniec joga na macie i powtarzane do znudzenia, że pięty najważniejsze, że jakby miały puszczać korzenie do środka ziemi, że cztery kąty stopy mocno na macie, że wielki paluch, że podbicie stopy do góry. Potem kolana, uda, biodra itd. Od dołu, do góry. Od podstawy do wierzchołka. Tak więc jeśli chcemy żeby rząd był dobry dla ludzi, bądźmy i my dobrzy dla ludzi. Dla wszystkich. I dla tych, o których wiemy, że biedni, że chorzy, że geje, że wdowy, że bezdomni, ale i dla tego skurczybyka, co nam zajechał drogę i dla tego klienta, co to pierdylion raz pyta o to samo. Chcemy żeby państwo było tolerancyjne, sami bądźmy jeszcze bardziej tolerancyjni niż tydzień temu. Chcemy żeby w szkołach było ciekawie i kreatywnie, bądźmy kreatywni, plujmy pomysłami. Chcemy żyć w szczęśliwym kraju, chcemy być bardziej radośni, beztroscy, mniej narzekający, to po prostu bądźmy! I tutaj dochodzimy do akapitu drugiego wspomnianego w akapicie pierwszym.
Byłam w Polsce tydzień. I wiecie co? Jest dobrze i mi się podoba. Polacy są mili, przyjaźni, pomocni i uśmiechnięci. Jesteśmy kreatywni i ciekawi nowych pomysłów, rozwiązań, nowych sposobów na stare problemy. Jesteśmy tolerancyjni, otwarci na inne, na obce. Jesteśmy bezinteresowni, niebanalni, wdzięczni. Mamy Koła Gospodyń Wiejskich, które lepią pierogi całą noc żeby zarobić stówę, za którą kupią prezenty na Dzień Dziecka. Mamy super nauczycieli, którzy nocami, po robocie, siedzą przed komputerem i nagrywają niezwykle interesujące webinaria. Za friko! Pasjonatka Grecji organizuje trzeci już zjazd zakręconych na Grecję. Co ma z tego? Uśmiech od ucha do ucha. Mamy cudowną młodzież poświęcającą wolne soboty i niedziele na mycie psich klatek i wielogodzinne, cierpliwe do bólu, siedzenie ze straumatyzowanym psem. Mamy osiedlowe ogródki robione po to, żeby było bardziej zielono, żeby można było pobrudzić ziemią dłonie, a potem usiąść na zrobionej przed chwilą ławce. Mamy zlot słowiańskich czarownic kochających historię słowiańską, legendy, bajki, las i kwiaty. Mamy tajne komplety w cudnej księgarni we Wrocławiu, a w niej jogę po godzinach. Mamy tyle fajnych rzeczy, tylu wspaniałych, niezwykłych ludzi, tyle ciekawych, inspirujących miejsc. To wszystko otwiera nas na innych, na nowe, na dziwne. To wszystko wygładza nasze nastroszone piórka, rozcieńcza żółć, wyrównuje zmarszczki na czole. Idziemy w dobrym kierunku. Po drodze, wyciągnijmy tylko rękę i weźmy ze sobą tych, którzy stoją na chodniku. Może trochę się boją, trochę wstydzą, trochę się obrazili. Ale chcą, na pewno chcą. I jasne, że będą też tacy, którzy odwrócą się plecami, ściągną gacie i pokażą gołą dupę, ale pulsowanie musi przecież trwać.
Nie pojechałam na wybory wczoraj i źle się z tym czuję, ale wierzę, że wszystko ma jakiś głębszy sens i wiem, że na następne wybory pojadę, a żeby zapewnić nam zwycięstwo, pojadę ze trzy razy!
W fajnych miejscach w Polsce występowali: Koło Gospodyń Wiejskich Starokrzepice, Super Belfrzy, Głodni Pasji (wydarzenia), Schronisko w Józefowie, Festiwal Mitologii Słowiańskiej – Owidz 2019, Tajne Komplety oraz inne miasta i miasteczka w Polsce.