Kolejny wpis zdrowotny. Tych razem o herbacie. Herbata to delikatny temat. Kogo nie zapytasz, zna się herbacie lepiej niż poprzednik. Ta na opuchnięte kostki, tamta na rozbite małżeństwo. Ta parzona o wschodzie słońce, inna przy blasku księżyca. Zielona na jedno, biała koniecznie na drugie. Ja się nie znam. Ani trochę. Wchodzę do sklepu z herbatami i najbardziej zachwycam się metalowymi puszkami (lub słoikami, bo jestem pewna, że jedne lepsze od drugich) i polotem wymyślaczy nazw. Uwielbiam herbaty wąchać i słuchać jak o nich opowiadają sprzedający. Jednak kiedy już ta pachnąca mieszanka jest w stanie ciekłym, nie potrafię powiedzieć, czy mi smakuje bardzo, trochę, czy wcale. Ale piję. Zimą piję herbaty nawet kilka razy dziennie, ale ani nie miałam dotąd ulubionej, ani nie jestem wytrawnym koneserem i pewnie czasem piję badziewie. Pamiętam, że wiele lat temu w Niemczech, kiedy zaczynałam praktykować jogę, odwiedził nas taki jeden złotousty prelegent w temacie jogi i poczęstował herbatą. Pamiętam, że prelegentem byłam zachwycona, tym co mówił, co robił, co czuł, jego matą do jogi, kadzidełkami i herbatą właśnie. Był to jednak zachwyt zbiorowy i herbata zlała się z resztą. Zapomniałam.
Spacerując po stronce pewnej nauczycielki jogi znalazłam przepis na domową yogi tea. Czyli co? Czyli czarną herbatę gotowaną w wielkim garze z aromatycznymi przyprawami, podawaną z mlekiem i miodem. Ponoć herbata ta została przywieziona do Stanów przez sławnego jogina Bhajan, prekursora ajurwedy i zdrowego stylu życia na zachodzie. W tradycyjnej herbatce jogowej bulgocze pięć przypraw, które są podstawą ajurwedyjskiej medycyny. Pierwszy to kardamon przyśpieszający przemianę materii, łagodzący niestrawność i wzdęcia. Działa również przeciwzapalnie, szczególnie w przewodzie pokarmowym. Kolejna przyprawa to cynamon, który obniża ciśnienie krwi, pomaga w walce z nowotworami, działa antybakteryjnie. Ostatnie badanie wskazują też na to, że cynamon pomaga w walce z bólem u pacjentów cierpiących na artretyzm. Goździki mają lekko znieczulające oraz rozgrzewające i uspakajające właściwości. Czarny pieprz sprzyja trawieniu, dezynfekuje i ma działanie przeciwzapalne. Ukochany mój imbir ułatwia trawienie, łagodzi mdłości, likwiduje małe stany zapalne i pomaga w przeziębieniu (bardzo pomaga!!).
Jeśli macie ochotę na taką aromatyczną herbatę, zagotujcie gar wody. Ten przepis jest na, mniej więcej, dwa litry wody, ale można oczywiście bawić się zawartością przypraw i wody w wodzie. Ja robię tyle żeby wystarczyło na trzy słoje do lodówki i wielki kubek na spożycie natychmiastowe. Do gara z gotującą się wodą dorzucić 20-25 ziarenek czarnego pieprzu. Powoli, nie spieszyć się, zachwycać się widokiem przez kilka sekund a następnie dodać piętnaście goździków i pozachwycać się jeszcze moment. Kolejna przyprawa to cynamon. Koniecznie w laskach i od trzech do pięciu sztuk. Z suchych przypraw, ostatnia to ziarna kardamonu. Dwadzieścia sztuk, a co?! Przed wrzuceniem należy ziarna nieco rozgnieść i wrzucać takie rozchełstane. Na koniec korzeń imbiru. W każdym przepisie jest inaczej, myślę, że osiem plasterków to optymalna liczba, ale ja lubię mocno imbirową herbatę i dodaję więcej. I nie, nie obieram ze skórki. Pozostawić na kilka minut żeby się to wszystko pięknie zagotowało na wolnym ogniu, usiąść i wdychać piękny zapach tańczących we wrzątku przypraw. Następnie dodać czarną herbatę. Można w torebce, może w liściach. Przykryć garnek pokrywką i zostawić na pół godziny na bardzo wolnym ogniu. Herbatka może sobie delikatnie bulgotać nawet i kilka godzin, ale trzeba pamiętać, że może być mocna jeśli czarna herbata zostanie w niej tak długo. Kiedy mamy już dosyć czekania, zdejmujemy gar z ognia i przelewamy przez sito do innego garnka lub dzbanka. Odlewamy dla czekającej niecierpliwie siebie pełny kubek herbaty, dodajemy łyżeczkę lub dwie miodu i trochę mleka. Ja dodaję migdałowe.
I kiedy pierwszy raz usiadłam i spróbowałam tej herbaty, przypomniało mi się Garmisch, joga z Angeliką, prelegent, pies z głową w dół i ciche mantry. Pewnie to była ta sama herbata…