
Oto jak moje dzieci opisywały swoje wakacje w Polsce. Ostatnie trzy dni jakoś nam umknęły, a i Kasia trochę pod koniec się wyluzowała pisarsko. Dla językowo zainteresowanych, pisałam to, co mówiły mi dzieci. U Kasi słowo w słowo. Z Jaśkiem było tak, że kiedy mówił po polsku pisałam to co mówi, ale często nie znał słowa i pytał mnie. Pytał o słowo, ale też o całą wypowiedź, na przykład: „Mamo, jak powiedzieć I was happy to see the chickens?” Część jego wypowiedzi, głównie słownictwo jest z moja pomocą, ale starałam się jak najmniej zmieniać. Wydaje mi się, że mimo, że język dzieci jest dość prostu i nie mają jakiegoś wyszukanego słownictwa, nie jest źle. Jak uważacie?
7 lipca, niedziela 2013
Kasia: Po bardzo długiej podroży dostaliśmy pyszną zupę pomidorową!
Jasia: Bardzo, bardzo dużo komarów!
8 lipca, poniedziałek
Kasia: Pojechaliśmy do cioci Małgosi i jedliśmy smaczne lody i bawiliśmy się z dzieciakami w chowanego! Mama i ja byłyśmy u fryzjera. Mama w nowej fryzurze wygląda jak jurorka z polskiego XFactor, a moja lepiej niż wcześniej.
Jasiek: Z babcią poszliśmy na dwa spacerki. Jeden na truskawki a drugi nad rzekę.
9 lipca, wtorek
Kasia: Dzisiaj byliśmy w Krzepicach na zakupach a potem pojechaliśmy na imprezkę do Sylwii. Poszliśmy też na cmentarz zapalić świeczki na grobach dziadków.
Jasiek: Na cmentarzu była stara studnia. Wyciągałem wodę w wiadrze do podlewania kwiatków.
10 lipca, środa
Jasiek: przyjechaliśmy do Kudowy Zdrój. Podobał mi się ogród muzyczny w parku zdrojowym. W ogóle Kudowa jest piękna.
Kasia: Długo jechaliśmy samochodem do Kudowy, ale wstąpiliśmy do Decathlonu, a tam było bardzo dużo rozmaitych rzeczy.
11 lipca, czwartek
Kasia: Pojechaliśmy do Czech do Miasta Skalnego. Te skały były intrygujące. I zjedliśmy Trydelniki – słodkie, czeskie chlebki.
Jasiek: Pojechaliśmy do parku i te skały wyglądały bardzo dziwnie. Jedne były w kształcie twarzy Indianina, a inna w kształcie mostu, słoni, widelca.
12 lipca, piątek
Kasia: Byliśmy w Kaplicy czaszek. Były tam przerażające czaszki, kości rąk i nóg i zobaczyliśmy różnicę miedzy czaszką Polaka, Mongoła i Tatara. Byliśmy również w skansenie i zrobiłam kilka zdjęć.
Jasiek: Poszliśmy do Kaplicy Czaszek gdzie było bardzo dużo przerażających kości. Najbardziej przerażające było że było ich tak dużo. W skansenie podobała mi się drewniany wiatrak. Zaliczyliśmy też dość łatwą ścieżkę zdrowia w parku w Kudowie.
13 lipca, sobota
Kasia: Jechaliśmy z Kudowy do Starokrzepic. Byliśmy w galerii handlowej i cieszyłam się bo było dużo sklepów. Widzieliśmy również finalistkę z XFactora. Kupiłam sobie buty i obudowę na mój iPod Touch.
Jasiek: Byliśmy w centrum handlowym i odwiedziliśmy mój ulubiony sklep – Decathlon. W domu mój kuzyn Mateusz i ja bawiliśmy się na trampolinie.
14 lipca, niedziela
Jasiek: Bawiliśmy się na trampolinie i graliśmy w piłkę. I wypuściliśmy psa i bawiliśmy się z nim.
Kasia: Nic nie robiliśmy!
15 lipca, poniedziałek
Jasiek: Bawiliśmy się z psem i pojechaliśmy do kina. Poszliśmy też na spacer. Postanowiliśmy pójść dalej bez wiedzy rodziców-szukali nas rowerem i odtąd nie możemy chodzić sami na ulicę sami.
Kasia: Byliśmy w kinie i chodziliśmy po galerii. Zjadłam lody o smaku białej czekolady, byliśmy w Empiku i kupiliśmy książki Martyny Wojciechowskiej.
17 lipca, środa
Jasiek: Zostaliśmy w domu i się bawiliśmy z Mateuszem. Zrobiliśmy tor przeszkód na placu zabaw i rzucaliśmy się balonami z wodą.
Kasia: Zostaliśmy cały dzień w Starokrzepicach. Było nudno, ale znaleźliśmy własne sposoby na zabawę. Aha, i mama pozwoliła mi prowadzić samochód. Fajnie było ale trochę się bałam.
18 lipca, czwartek
Jasiek: Byliśmy na targu i kupiliśmy kurczęta, a kiedy tam byliśmy, widzieliśmy bardzo dużo innych ptaków, warzyw i ubrań. Chcieliśmy kupić kaczki, ale wszystkie były duże więc kupiliśmy kurczęta. Moje kurczęta mają na imię Piotr i Russell, Mateusza kurczak ma na imię Baxter. Byliśmy też w zoo w Opolu i widzieliśmy bardzo dużo zwierząt, ale trochę było nudno bo byliśmy w tym zoo chyba ze sto razy.
Kasia: Rano pojechaliśmy na targ i kupiliśmy kurczęta. Moje dwa kurczęta mają na imię Carmelita i Teodor. Po obiedzie pojechaliśmy do zoo. Fajnie było obserwować małpki i foki. Zrobiłam dużo zdjęć.
19 lipca, piątek
Kasia: Rano opiekowaliśmy się kurczętami, zrobiliśmy im zagrodę, dawaliśmy pić i jeść. Chudy, czarny kurczaczek to jest Carmielita a taki, który wygląda jak wiewiórka w paski, to Teodor. Potem pojechaliśmy do Krakowa żeby odwieźć Mateusza i odwiedzić rodzinę.
Jasiek: Bawiliśmy się z kurczętami i Piotrek zasnął na moich kolanach. Potem pojechaliśmy do Krakowa. U Mateusza graliśmy na jego Play Station, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Chciałem spać w moim śpiworze ale mama powiedziała, że nie mogę.
20 lipca, sobota
Kasia: Pojechaliśmy do Ojcowa. Zwiedziliśmy park, zamki, jaskinie. Podobała mi się jaskinia, w której schował się pan Łokietek. Obiad zjedliśmy w restauracji, w której mieli przepyszne pierogi ruskie i zupę pomidorową. Wieczorem zrobiliśmy ognisko w ogródku i piekliśmy chlebki bo nie jemy kiełbasy.
Jasiek: Cała sobotę chodziliśmy w Ojcowie. Kilka z tych skał wyglądało bardzo ciekawie na przykład Maczuga Herkulesa. Dużo chodziliśmy po górkach aż zaczęły mnie boleć nogi chociaż nie byłem wcale zmęczony. Kiedy wróciliśmy do domu, graliśmy w badmintona i puszczaliśmy bańki mydlane.
21 lipca, niedziela
Kasia: Mam 13 lat! Obudziliśmy się u wujka Marka w Krakowie, a po śniadaniu pojechaliśmy do babci. Droga do babci była dość krótka, a jak wróciliśmy, miałam imprezę. Dostałam dużo fajnych prezentów na przykład torbę na basen i naszyjnik z literą K od babci. Mama ciągle pytała jak się czuję jak 13 –stolatka, ale czuję się tak samo. Mam katar i kaszel ale to chyba nie ma nic wspólnego z tym, że mam 13 lat.
Jasiek: Musieliśmy się pożegnać z Mateuszem i jego rodziną i przyjechaliśmy do Starokrzepic. Ucieszyłem się na widok na kurcząt. Wszystkie były zdrowe i trochę większe. Kasia miała urodziny i dostała prezenty od wszystkich.
22 lipca, poniedziałek
Kasia: Imprez ciąg dalszy. Było dużo dzieci, ale tylko jedna dziewczyna była w mniej więcej w moim wieku. Pokazaliśmy im kurczęta ale to chyba nie był dobry pomysł bo Baxter ma skaleczoną nóżkę a Russell stoi i śpi. Mam nadzieję, że wyzdrowieją. Mamy nauczkę żeby nie bawić się za dużo z nimi. Zrobiliśmy też nowy film o dwóch dziewczynkach, które poszły na pole i zabił je troll. Film wyszedł nam dobrze.
Jasiek: Było bardzo dużo dzieci u nas na Kasi urodzinach. Kręciliśmy film na łące i w lesie i wyszedł bardzo fajnie. Ja grałem trolla i miałem wszystkich zabić. Wszystkie dzieci bawiły się kurczętami i myślę, że to nie był dobry pomysł bo kiedy wszyscy poszli, jeden kurczak był chory a drugi był kulawy. Babcia Marysia boi się, że kurczęta umrą.
23 lipca, wtorek
Jasiek: Kurczęta żyją! To był najfajniejszy dzień wakacji w Polsce. Pojechaliśmy na kajaki. Było super fajnie! Ja płynąłem z Michałem – mojej mamy kuzynki synem. Czasami było trudno ponieważ było wiele dziwnych korzeni i drzew. Czasami było trochę łatwiej bo rzeka była szeroka i pusta. Podczas przerw pływałem sobie w rzece. Wydaje mi się, że my mieliśmy najlepszą drużynę, byliśmy najsilniejsi i Michał studiuje sport i umie dobrze prowadzić kajak. Moja mama i Kasia ciągle wpływały w korzenie lub w drzewa i nie mogły wypłynąć. Nawet jeśli to był mój pierwszy raz na kajakach, bardzo mi się podobało i załapałem to bardzo szybko!
Kasia: Byliśmy na kajakach. Bardzo mi się podobało i to był mój pierwszy raz. Na początku było trudno bo nie wiedziałam co robić, ale później było już łatwiej. Płynęliśmy 12 kilometrów i trasa była czasami wąska a czasami szeroka, czasami było płytko, czasami głęboko, czasami była kręta czasami całkiem prosta. Byłam z mamą w kajaku i nie mogłyśmy się dogadać i zawsze ja miałam rację a ona nie, chociaż mama myślała, że to ona ma rację. Na tej trasie były różne korzenie i krzaki, w które to przeszkody zawsze wpadałyśmy i nie mogłyśmy wypłynąć. Podczas naszych przystanków Jasiek i ja pływaliśmy w rzece w ubraniach!
24 lipca, środa
Kasia: Bardzo bolały mnie ręce po kajakach. Pojechaliśmy z mamy kuzynką do Częstochowy. Sylwia pokazała nam miejsce swojej pracy – szkołę specjalną. Było tam dużo różnych interesujących rzeczy, które pomagają w nauce i rehabilitacji i stymulacji chorych dzieci. Byliśmy w Biedronce w myśl polskiej reklamy „My Polacy tak mamy, po plaży do Biedronki” i kupiliśmy rzeczy na obiad. Po obiedzie wyruszyliśmy do kina. Kupiliśmy bilety i poszliśmy na zakupy do Empiku i różnych innych sklepów. Następnie poszliśmy do kina, a po kinie na pizzę. Wróciliśmy do mieszkania Sylwii i graliśmy w karty.
Jasiek: Dziwnie było mi bo w ogóle nie bolały mnie ręce po kajakach. I właśnie wtedy kiedy skończyłem o tym myśleć, musieliśmy iść do mojej matki chrzestnej Sylwii. Musieliśmy jechać do Częstochowy do jej mieszkania i tam pożegnaliśmy się z mamą. Kiedy weszliśmy do jej mieszkania, położyliśmy nasze rzeczy w pokoju, w którym mieliśmy zostać. Poszliśmy do kina zobaczyć jaki film chcemy zobaczyć i wybraliśmy „Uniwersytet Potworny”. Musieliśmy bardzo długo chodzić po mieście żeby czekać na rozpoczęcie filmu. Film nie był najfajniejszy, ale był ok. Po filmie poszliśmy do restauracji, w której byliśmy rok temu i tam zjedliśmy pizzę. Kiedy skończyliśmy jeść, wróciliśmy do mieszkania i graliśmy w karty. Potem poszliśmy spać. Zasnąłem na podłodze w śpiworze ale obudziłem się na łóżku.
25 lipca, czwartek
Jasiek: Kiedy obudziliśmy się, pojechaliśmy do centrum handlowego autobusem. W galerii spotkaliśmy mamę a ja kupiłem prezenty dla Tommiego i dla taty. Wróciliśmy do Starokrzepic gdzie dowiedziałem się, że moja gra wreszcie się załadowała – po czterech dniach i trzech nocach!
Kasia: Miałam sen, że Jasiek spał u Sylwii w wannie ale tak naprawdę spaliśmy razem na wielkim łóżku. Skoro nie mogliśmy pójść do Planetarium (było zamknięte), pojechaliśmy do centrum handlowego i tam spotkaliśmy się z mamą. Zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu. Mama kupiła nam fajną książkę z mapami.
27 lipca, sobota
Kasia: Kupiliśmy po śniadaniu miętówki w Krzepicach (mama mówi, że to talarki miętowe) i jak wracaliśmy wstąpiliśmy do cioci Małgosi i przypadkowo zostaliśmy tam dłużej niż chcieliśmy. Kiedy wróciliśmy był już w domu wujek Jacek, ciocia Gosia, Emilka i Michaś – to moje najbliższe kuzynostwo. Michaś jest słodki i przypomina mi Jasia kiedy był w jego wieku. Po kolacji pojechaliśmy na festyn w Krzepicach. Koło Gospodyń Wiejskich ze Starokrzepic miało budkę z goframi i pierogami. Zjadłam 6 pierogów ruskich. Na festynie były też różne atrakcje i mnóstwo jedzenia. Było jakieś religijne przedstawienie i taka pani śpiewała, ale zbyt głośno. Zauważyliśmy z Jasiem pana, który oglądał przedstawienie, ale kiedy śpiewali piosenki entuzjastycznie machał rękami i kręcił tyłkiem.
Jasiek: Rano pojechaliśmy do cioci Małgosi i bawiliśmy się dziećmi. Bardzo długo tam zostaliśmy, dopóki powiedziałem mamie, że musimy już jechać bo wujek Jacek z rodziną już przyjechał. Kiedy przyjechaliśmy do domu, oni już tam byli. Jacek, Kasia i ja oraz moja kuzynka Emi i mój kuzyn Michaś pojechaliśmy na festyn, gdzie Kasia zjadła 6 pierogów. Wcześniej rano Kasia narysowała plakat zachęcający do kupna tych pierogów. Bo babcia je robiła i jej klub je sprzedawał. Ja zjadłem watę cukrową.
28 lipca, niedziela
Kasia: Pojechaliśmy do Warszawy. Odwiedziliśmy naszych znajomych i mojego kolegę Karola, a potem poszliśmy do Centrum Nauki Kopernik. Przez 5 godzin oglądaliśmy ich super interesujące wystawy. Moje ulubiona rzecz to Mind Ball gdzie siłą fal mózgowych przepychasz piłeczkę do bramki – raz wygrałam, dwa razy przegrałam bo za dużo myślałam. Mieszkaliśmy w fajnym hotelu, w którym była klimatyzacja co było baaaaaardzo ważne bo było czterdzieści stopni na zewnątrz. Nasz pokój był bardzo luksusowy i można było słuchać telewizji w łazience.
Jasiek: Pojechaliśmy do Warszawy i podróż była długa, po drodze kupiliśmy miętówki, które były bardzo dobre. Te miętówki po 15 minutach już zniknęły z pudełka bo ja zjadłem połowę a dziewczyny drugą połowę. Kiedy przyjechaliśmy do hotelu, nasz pokój był najfajniejszym pokojem hotelowym w moim życiu. Potem pojechaliśmy do domu Karolka gdzie graliśmy w Monopol. Później pojechaliśmy z Karolkiem i jego rodzicami do Centrum Nauki Kopernik czyli takie muzeum gdzie można wszystko dotykać i były rzeczy do zrobienia. Gdyby ktoś szukał informacji o tym centrum w tym dzienniczku, to to nie jest najlepsze miejsce – nie pamiętam już wielu rzeczy! Ale najbardziej podobało mi się nauka rozpalania ognia. Wtedy właśnie zdecydowałam, że chciałbym mieć krzesiwo!
29 lipca, poniedziałek
Kasia: Rano pojechaliśmy klimatyzowanym autobusem do metra, metrem do Karola a potem od Karola nieklimatyzowanym autobusem do Łazienek. W tym autobusie nieszczęśliwie usiedliśmy z tyłu obok silnika – nie było fajnie! W Łazienkach mieliśmy woreczki z różnymi orzechami i karmiliśmy wiewiórki, nornice, myszy i ptaki. Fajnie było ponieważ te zwierzęta były tak oswojone, że podchodziły do nas i zabierały jedzenie z ręki. Karmiliśmy też takie małe ptaszki, które siadały nam na dłoniach i jadły okruszki ciastkowe. Pojechaliśmy na obiad do centrum handlowego bo tam była klimatyzacja. Zjedliśmy obiad i poszliśmy do Empiku, do sklepu sportowego i do sklepu zoologicznego. W tym sklepie bardzo mi się spodobała jeden mały kameleon i płaszczki.
Jasiek: Dzisiaj poszliśmy do takiego parku, który nazywa się Łazienki. Karol dał nam orzeszki dla różnych zwierząt w parku i je karmiliśmy. Później pod koniec parku były takie malutkie ptaszki, które siadały na ręce i jadły okruszki. I raz udało mi się, że aż dwa ptaszki wylądowały na mojej ręce. W autobusie tam i z powrotem było bardzo duszno i gorąco aż pot mi kapał z głowy i było tak gorąco aż mi się chciało zemdleć. Potem pojechaliśmy do Karolka gdzie graliśmy w Monopol, potem mama przyszła i powiedziała, że musimy jechać do hotelu.
30 lipca, wtorek
Jasiek: Kupiłem sobie krzesiwo, ale przed tym wydarzeniem opowiem o Planetarium i stadionie piłkarskim. Rano poszliśmy do Planetarium gdzie widać całe niebo i kosmos na suficie a pan o tym opowiada. Oglądaliśmy również całą galaktykę i jeszcze kilka innych. Potem pan pokazał nam film, który nie był aż tak interesujący jak inne rzeczy. Poszliśmy też na stadion narodowy gdzie widziałem krzesła, ale nie weszliśmy do środka bo nie mieliśmy czasu. W drodze do Starokrzepic weszliśmy do Decathlonu gdzie kupiłem krzesiwo. Wieczorem wróciliśmy do Starokrzepic a tam niespodzianka – urodził się mały kotek! Kiedy pooglądałem kotka, wypróbowałem moje krzesiwo i było super!
Kasia: Mamy małego kotka. Jest śliczny! Mama i mały kotek śpią w krzakach, nie wiem czy nie będzie im za zimno.
31 lipca, środa
Jasiek: Bardzo długo robiliśmy z wujkiem klatkę dla naszych kurcząt. Pojechaliśmy do sklepu po gwoździe i po siatkę. Wujek pozwolił mi ciąć drewno i wbijać gwiździe młotkiem. Kiedy skończyliśmy robić całe, babcia powiedziała nam, że jest za duże ale to właśnie takie chciała babcia….ach ta babcia. Teraz kurczęta mają super fajną klatkę i z niej nie uciekają…chociaż Piotrek czasem zwiewa. Nie wiem jak on to robi bo nie widziałem żadnej dziurki. Poszliśmy na łąkę i każdy z nas zrobił ognisko!
1 sierpnia, czwartek
Jasiek: Dzisiaj bawiliśmy się balonami wodnymi. Rzucaliśmy się nimi. Dostałem tylko dwa razy w każdej grze bo ciągle się chowałem i uciekałem od balonów. W nikogo też nie rzuciłem bo nie chciałem ryzykować podejścia bliżej wiaderka.
Fajnie się czyta i ogląda Kasi zdjęcia. Jak ciastko do kawy! Zapraszam na Kasia Foto Blog