Dzienniczek z Polski

P1060858

Oto jak moje dzieci opisywały swoje wakacje w Polsce. Ostatnie trzy dni jakoś nam umknęły, a i Kasia trochę pod koniec się wyluzowała pisarsko. Dla językowo zainteresowanych, pisałam to, co mówiły mi dzieci. U Kasi słowo w słowo. Z Jaśkiem było tak, że kiedy mówił po polsku pisałam to co mówi, ale często nie znał słowa i pytał mnie. Pytał o słowo, ale też o całą wypowiedź, na przykład: „Mamo, jak powiedzieć I was happy to see the chickens?” Część jego wypowiedzi, głównie słownictwo jest z moja pomocą, ale starałam się jak najmniej zmieniać. Wydaje mi się, że mimo, że język dzieci jest dość prostu i nie mają jakiegoś wyszukanego słownictwa, nie jest źle. Jak uważacie?

7 lipca, niedziela 2013

Kasia: Po bardzo długiej podroży dostaliśmy pyszną zupę pomidorową!

Jasia: Bardzo, bardzo dużo komarów!

8 lipca, poniedziałek

Kasia: Pojechaliśmy do cioci Małgosi i jedliśmy smaczne lody i bawiliśmy się z dzieciakami w chowanego! Mama i ja byłyśmy u fryzjera. Mama w nowej fryzurze wygląda jak jurorka z polskiego XFactor, a moja lepiej niż wcześniej.

Jasiek: Z babcią poszliśmy na dwa spacerki. Jeden na truskawki a drugi nad rzekę.

9 lipca, wtorek

Kasia: Dzisiaj byliśmy w Krzepicach na zakupach a potem pojechaliśmy na imprezkę do Sylwii. Poszliśmy też na cmentarz zapalić świeczki na grobach dziadków.

Jasiek: Na cmentarzu była stara studnia. Wyciągałem wodę w wiadrze do podlewania kwiatków.

10 lipca, środa

Jasiek: przyjechaliśmy do Kudowy Zdrój. Podobał mi się ogród muzyczny w parku zdrojowym. W ogóle Kudowa jest piękna.

Kasia: Długo jechaliśmy samochodem do Kudowy, ale wstąpiliśmy do Decathlonu, a tam było bardzo dużo rozmaitych rzeczy.

11 lipca, czwartek

Kasia: Pojechaliśmy do Czech do Miasta Skalnego. Te skały były intrygujące. I zjedliśmy Trydelniki – słodkie, czeskie chlebki.

Jasiek: Pojechaliśmy do parku i te skały wyglądały bardzo dziwnie. Jedne były w kształcie twarzy Indianina, a inna w kształcie mostu, słoni, widelca.

12 lipca, piątek

Kasia: Byliśmy w Kaplicy czaszek. Były tam przerażające czaszki, kości rąk i nóg i zobaczyliśmy różnicę miedzy czaszką Polaka, Mongoła i Tatara. Byliśmy również w skansenie i zrobiłam kilka zdjęć.

Jasiek: Poszliśmy do Kaplicy Czaszek gdzie było bardzo dużo przerażających kości. Najbardziej przerażające było że było ich tak dużo. W skansenie podobała mi się drewniany wiatrak. Zaliczyliśmy też dość łatwą ścieżkę zdrowia w parku w Kudowie.

13 lipca, sobota

Kasia: Jechaliśmy z Kudowy do Starokrzepic. Byliśmy w galerii handlowej i cieszyłam się bo było dużo sklepów. Widzieliśmy również finalistkę z XFactora. Kupiłam sobie buty i obudowę na mój iPod Touch.

Jasiek: Byliśmy w centrum handlowym i odwiedziliśmy mój ulubiony sklep – Decathlon. W domu mój kuzyn Mateusz i ja bawiliśmy się na trampolinie.

14 lipca, niedziela

Jasiek: Bawiliśmy się na trampolinie i graliśmy w piłkę. I wypuściliśmy psa i bawiliśmy się z nim.

Kasia: Nic nie robiliśmy!

15 lipca, poniedziałek

Jasiek: Bawiliśmy się z psem i pojechaliśmy do kina. Poszliśmy też na spacer. Postanowiliśmy pójść dalej bez wiedzy rodziców-szukali nas rowerem i odtąd nie możemy chodzić sami na ulicę sami.

Kasia: Byliśmy w kinie i chodziliśmy po galerii. Zjadłam lody o smaku białej czekolady, byliśmy w Empiku i kupiliśmy książki Martyny Wojciechowskiej.

17 lipca, środa

Jasiek: Zostaliśmy w domu i się bawiliśmy z Mateuszem. Zrobiliśmy tor przeszkód na placu zabaw i rzucaliśmy się balonami z wodą.

Kasia: Zostaliśmy cały dzień w Starokrzepicach. Było nudno, ale znaleźliśmy własne sposoby na zabawę. Aha, i mama pozwoliła mi prowadzić samochód. Fajnie było ale trochę się bałam.

18 lipca, czwartek

Jasiek: Byliśmy na targu i kupiliśmy kurczęta, a kiedy tam byliśmy, widzieliśmy bardzo dużo innych ptaków, warzyw i ubrań. Chcieliśmy kupić kaczki, ale wszystkie były duże więc kupiliśmy kurczęta. Moje kurczęta mają na imię Piotr i Russell, Mateusza kurczak ma na imię Baxter. Byliśmy też w zoo w Opolu i widzieliśmy bardzo dużo zwierząt, ale trochę było nudno bo byliśmy w tym zoo chyba ze sto razy.

Kasia: Rano pojechaliśmy na targ i kupiliśmy kurczęta. Moje dwa kurczęta mają na imię Carmelita i Teodor. Po obiedzie pojechaliśmy do zoo. Fajnie było obserwować małpki i foki. Zrobiłam dużo zdjęć.

19 lipca, piątek

Kasia: Rano opiekowaliśmy się kurczętami, zrobiliśmy im zagrodę, dawaliśmy pić i jeść. Chudy, czarny kurczaczek to jest Carmielita a taki, który wygląda jak wiewiórka w paski, to Teodor. Potem pojechaliśmy do Krakowa żeby odwieźć Mateusza i odwiedzić rodzinę.

Jasiek: Bawiliśmy się z kurczętami i Piotrek zasnął na moich kolanach. Potem pojechaliśmy do Krakowa. U Mateusza graliśmy na jego Play Station, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Chciałem spać w moim śpiworze ale mama powiedziała, że nie mogę.

20 lipca, sobota

Kasia: Pojechaliśmy do Ojcowa. Zwiedziliśmy park, zamki, jaskinie. Podobała mi się jaskinia, w której schował się pan Łokietek. Obiad zjedliśmy w restauracji, w której mieli przepyszne pierogi ruskie i zupę pomidorową. Wieczorem zrobiliśmy ognisko w ogródku i piekliśmy chlebki bo nie jemy kiełbasy.

Jasiek: Cała sobotę chodziliśmy w Ojcowie. Kilka z tych skał wyglądało bardzo ciekawie na przykład Maczuga Herkulesa. Dużo chodziliśmy po górkach aż zaczęły mnie boleć nogi chociaż nie byłem wcale zmęczony. Kiedy wróciliśmy do domu, graliśmy w badmintona i puszczaliśmy bańki mydlane.

21 lipca, niedziela

Kasia: Mam 13 lat! Obudziliśmy się u wujka Marka w Krakowie, a po śniadaniu pojechaliśmy do babci. Droga do babci była dość krótka, a jak wróciliśmy, miałam imprezę. Dostałam dużo fajnych prezentów na przykład torbę na basen i naszyjnik z literą K od babci. Mama ciągle pytała jak się czuję jak 13 –stolatka, ale czuję się tak samo. Mam katar i kaszel ale to chyba nie ma nic wspólnego z tym, że mam 13 lat.

Jasiek: Musieliśmy się pożegnać z Mateuszem i jego rodziną i przyjechaliśmy do Starokrzepic. Ucieszyłem się na widok na kurcząt. Wszystkie były zdrowe i trochę większe. Kasia miała urodziny i dostała prezenty od wszystkich.

22 lipca, poniedziałek

Kasia: Imprez ciąg dalszy. Było dużo dzieci, ale tylko jedna dziewczyna była w mniej więcej w moim wieku. Pokazaliśmy im kurczęta ale to chyba nie był dobry pomysł bo Baxter ma skaleczoną nóżkę a Russell stoi i śpi. Mam nadzieję, że wyzdrowieją. Mamy nauczkę żeby nie bawić się za dużo z nimi. Zrobiliśmy też nowy film o dwóch dziewczynkach, które poszły na pole i zabił je troll. Film wyszedł nam dobrze.

Jasiek: Było bardzo dużo dzieci u nas na Kasi urodzinach. Kręciliśmy film na łące i w lesie i wyszedł bardzo fajnie. Ja grałem trolla i miałem wszystkich zabić. Wszystkie dzieci bawiły się kurczętami i myślę, że to nie był dobry pomysł bo kiedy wszyscy poszli, jeden kurczak był chory a drugi był kulawy. Babcia Marysia boi się, że kurczęta umrą.

23 lipca, wtorek

Jasiek: Kurczęta żyją! To był najfajniejszy dzień wakacji w Polsce. Pojechaliśmy na kajaki. Było super fajnie! Ja płynąłem z Michałem – mojej mamy kuzynki synem. Czasami było trudno ponieważ było wiele dziwnych korzeni i drzew. Czasami było trochę łatwiej bo rzeka była szeroka i pusta. Podczas przerw pływałem sobie w rzece. Wydaje mi się, że my mieliśmy najlepszą drużynę, byliśmy najsilniejsi i Michał studiuje sport i umie dobrze prowadzić kajak. Moja mama i Kasia ciągle wpływały w korzenie lub w drzewa i nie mogły wypłynąć. Nawet jeśli to był mój pierwszy raz na kajakach, bardzo mi się podobało i załapałem to bardzo szybko!

Kasia: Byliśmy na kajakach. Bardzo mi się podobało i to był mój pierwszy raz. Na początku było trudno bo nie wiedziałam co robić, ale później było już łatwiej. Płynęliśmy 12 kilometrów i trasa była czasami wąska a czasami szeroka, czasami było płytko, czasami głęboko, czasami była kręta czasami całkiem prosta. Byłam z mamą w kajaku i nie mogłyśmy się dogadać i zawsze ja miałam rację a ona nie, chociaż mama myślała, że to ona ma rację. Na tej trasie były różne korzenie i krzaki, w które to przeszkody zawsze wpadałyśmy i nie mogłyśmy wypłynąć. Podczas naszych przystanków Jasiek i ja pływaliśmy w rzece w ubraniach!

24 lipca, środa

Kasia: Bardzo bolały mnie ręce po kajakach. Pojechaliśmy z mamy kuzynką do Częstochowy. Sylwia pokazała nam miejsce swojej pracy – szkołę specjalną. Było tam dużo różnych interesujących rzeczy, które pomagają w nauce i rehabilitacji i stymulacji chorych dzieci. Byliśmy w Biedronce w myśl polskiej reklamy „My Polacy tak mamy, po plaży do Biedronki” i kupiliśmy rzeczy na obiad. Po obiedzie wyruszyliśmy do kina. Kupiliśmy bilety i poszliśmy na zakupy do Empiku i różnych innych sklepów. Następnie poszliśmy do kina, a po kinie na pizzę. Wróciliśmy do mieszkania Sylwii i graliśmy w karty.

Jasiek: Dziwnie było mi bo w ogóle nie bolały mnie ręce po kajakach. I właśnie wtedy kiedy skończyłem o tym myśleć, musieliśmy iść do mojej matki chrzestnej Sylwii. Musieliśmy jechać do Częstochowy do jej mieszkania i tam pożegnaliśmy się z mamą. Kiedy weszliśmy do jej mieszkania, położyliśmy nasze rzeczy w pokoju, w którym mieliśmy zostać. Poszliśmy do kina zobaczyć jaki film chcemy zobaczyć i wybraliśmy „Uniwersytet Potworny”. Musieliśmy bardzo długo chodzić po mieście żeby czekać na rozpoczęcie filmu. Film nie był najfajniejszy, ale był ok. Po filmie poszliśmy do restauracji, w której byliśmy rok temu i tam zjedliśmy pizzę. Kiedy skończyliśmy jeść, wróciliśmy do mieszkania i graliśmy w karty. Potem poszliśmy spać. Zasnąłem na podłodze w śpiworze ale obudziłem się na łóżku.

25 lipca, czwartek

Jasiek: Kiedy obudziliśmy się, pojechaliśmy do centrum handlowego autobusem. W galerii spotkaliśmy mamę a ja kupiłem prezenty dla Tommiego i dla taty. Wróciliśmy do Starokrzepic gdzie dowiedziałem się, że moja gra wreszcie się załadowała – po czterech dniach i trzech nocach!

Kasia: Miałam sen, że Jasiek spał u Sylwii w wannie ale tak naprawdę spaliśmy razem na wielkim łóżku. Skoro nie mogliśmy pójść do Planetarium (było zamknięte), pojechaliśmy do centrum handlowego i tam spotkaliśmy się z mamą. Zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu. Mama kupiła nam fajną książkę z mapami.

27 lipca, sobota

Kasia: Kupiliśmy po śniadaniu miętówki w Krzepicach (mama mówi, że to talarki miętowe) i jak wracaliśmy wstąpiliśmy do cioci Małgosi i przypadkowo zostaliśmy tam dłużej niż chcieliśmy. Kiedy wróciliśmy był już w domu wujek Jacek, ciocia Gosia, Emilka i Michaś – to moje najbliższe kuzynostwo. Michaś jest słodki i przypomina mi Jasia kiedy był w jego wieku. Po kolacji pojechaliśmy na festyn w Krzepicach. Koło Gospodyń Wiejskich ze Starokrzepic miało budkę z goframi i pierogami. Zjadłam 6 pierogów ruskich. Na festynie były też różne atrakcje i mnóstwo jedzenia. Było jakieś religijne przedstawienie i taka pani śpiewała, ale zbyt głośno. Zauważyliśmy z Jasiem pana, który oglądał przedstawienie, ale kiedy śpiewali piosenki entuzjastycznie machał rękami i kręcił tyłkiem.

Jasiek: Rano pojechaliśmy do cioci Małgosi i bawiliśmy się dziećmi. Bardzo długo tam zostaliśmy, dopóki powiedziałem mamie, że musimy już jechać bo wujek Jacek z rodziną już przyjechał. Kiedy przyjechaliśmy do domu, oni już tam byli. Jacek, Kasia i ja oraz moja kuzynka Emi i mój kuzyn Michaś pojechaliśmy na festyn, gdzie Kasia zjadła 6 pierogów. Wcześniej rano Kasia narysowała plakat zachęcający do kupna tych pierogów. Bo babcia je robiła i jej klub je sprzedawał. Ja zjadłem watę cukrową.

28 lipca, niedziela

Kasia: Pojechaliśmy do Warszawy. Odwiedziliśmy naszych znajomych i mojego kolegę Karola, a potem poszliśmy do Centrum Nauki Kopernik. Przez 5 godzin oglądaliśmy ich super interesujące wystawy. Moje ulubiona rzecz to Mind Ball gdzie siłą fal mózgowych przepychasz piłeczkę do bramki – raz wygrałam, dwa razy przegrałam bo za dużo myślałam. Mieszkaliśmy w fajnym hotelu, w którym była klimatyzacja co było baaaaaardzo ważne bo było czterdzieści stopni na zewnątrz. Nasz pokój był bardzo luksusowy i można było słuchać telewizji w łazience.

Jasiek: Pojechaliśmy do Warszawy i podróż była długa, po drodze kupiliśmy miętówki, które były bardzo dobre. Te miętówki po 15 minutach już zniknęły z pudełka bo ja zjadłem połowę a dziewczyny drugą połowę. Kiedy przyjechaliśmy do hotelu, nasz pokój był najfajniejszym pokojem hotelowym w moim życiu. Potem pojechaliśmy do domu Karolka gdzie graliśmy w Monopol. Później pojechaliśmy z Karolkiem i jego rodzicami do Centrum Nauki Kopernik czyli takie muzeum gdzie można wszystko dotykać i były rzeczy do zrobienia. Gdyby ktoś szukał informacji o tym centrum w tym dzienniczku, to to nie jest najlepsze miejsce – nie pamiętam już wielu rzeczy! Ale najbardziej podobało mi się nauka rozpalania ognia. Wtedy właśnie zdecydowałam, że chciałbym mieć krzesiwo!

29 lipca, poniedziałek

Kasia: Rano pojechaliśmy klimatyzowanym autobusem do metra, metrem do Karola a potem od Karola nieklimatyzowanym autobusem do Łazienek. W tym autobusie nieszczęśliwie usiedliśmy z tyłu obok silnika – nie było fajnie! W Łazienkach mieliśmy woreczki z różnymi orzechami i karmiliśmy wiewiórki, nornice, myszy i ptaki. Fajnie było ponieważ te zwierzęta były tak oswojone, że podchodziły do nas i zabierały jedzenie z ręki. Karmiliśmy też takie małe ptaszki, które siadały nam na dłoniach i jadły okruszki ciastkowe. Pojechaliśmy na obiad do centrum handlowego bo tam była klimatyzacja. Zjedliśmy obiad i poszliśmy do Empiku, do sklepu sportowego i do sklepu zoologicznego. W tym sklepie bardzo mi się spodobała jeden mały kameleon i płaszczki.

Jasiek: Dzisiaj poszliśmy do takiego parku, który nazywa się Łazienki. Karol dał nam orzeszki dla różnych zwierząt w parku i je karmiliśmy. Później pod koniec parku były takie malutkie ptaszki, które siadały na ręce i jadły okruszki. I raz udało mi się, że aż dwa ptaszki wylądowały na mojej ręce. W autobusie tam i z powrotem było bardzo duszno i gorąco aż pot mi kapał z głowy i było tak gorąco aż mi się chciało zemdleć. Potem pojechaliśmy do Karolka gdzie graliśmy w Monopol, potem mama przyszła i powiedziała, że musimy jechać do hotelu.

30 lipca, wtorek

Jasiek: Kupiłem sobie krzesiwo, ale przed tym wydarzeniem opowiem o Planetarium i stadionie piłkarskim. Rano poszliśmy do Planetarium gdzie widać całe niebo i kosmos na suficie a pan o tym opowiada. Oglądaliśmy również całą galaktykę i jeszcze kilka innych. Potem pan pokazał nam film, który nie był aż tak interesujący jak inne rzeczy. Poszliśmy też na stadion narodowy gdzie widziałem krzesła, ale nie weszliśmy do środka bo nie mieliśmy czasu. W drodze do Starokrzepic weszliśmy do Decathlonu gdzie kupiłem krzesiwo. Wieczorem wróciliśmy do Starokrzepic a tam niespodzianka – urodził się mały kotek! Kiedy pooglądałem kotka, wypróbowałem moje krzesiwo i było super!

Kasia: Mamy małego kotka. Jest śliczny! Mama i mały kotek śpią w krzakach, nie wiem czy nie będzie im za zimno.

31 lipca, środa

Jasiek: Bardzo długo robiliśmy z wujkiem klatkę dla naszych kurcząt. Pojechaliśmy do sklepu po gwoździe i po siatkę. Wujek pozwolił mi ciąć drewno i wbijać gwiździe młotkiem. Kiedy skończyliśmy robić całe, babcia powiedziała nam, że jest za duże ale to właśnie takie chciała babcia….ach ta babcia. Teraz kurczęta mają super fajną klatkę i z niej nie uciekają…chociaż Piotrek czasem zwiewa. Nie wiem jak on to robi bo nie widziałem żadnej dziurki. Poszliśmy na łąkę i każdy z nas zrobił ognisko!

1 sierpnia, czwartek

Jasiek: Dzisiaj bawiliśmy się balonami wodnymi. Rzucaliśmy się nimi. Dostałem tylko dwa razy w każdej grze bo ciągle się chowałem i uciekałem od balonów. W nikogo też nie rzuciłem bo nie chciałem ryzykować podejścia bliżej wiaderka.

Fajnie się czyta i ogląda Kasi zdjęcia. Jak ciastko do kawy! Zapraszam na Kasia Foto Blog

15 myśli w temacie “Dzienniczek z Polski

  1. Ela 4 września, 2013 / 11:43 am

    Aniu! Świetnie!! Dobra robota!!! Wiemy o Was wszystko:-) Myślę, że dzieci docenią takie pamiętniki za kilka lat:-) Możesz próbować z nimi robić zapiski z różnych mniejszych wyjazdów. Spróbuj bardziej zaangażować, bo jak będą widziały swój wkład, to może chętniej będą uczestniczyć – tu fajne by były zdjęcia Kasi, różne bilety wklejone z tych miejsc, w których byliście (TYLE ICH BYŁO!!).
    Gratuluję cierpliwości!

    • aniukowepisadlo 4 września, 2013 / 1:21 pm

      Dzięki Elu…o zdjęciach myślałyśmy z Kasią ale nie pomieściłyby się w jednym poście, a bilety i inne…kurcze, jakoś tak nie mam takich rzeczy. Mam problem ze zbieraniem rzeczy. Pewnie z powodu wiecznie małej przestrzeni życiowej – wszystko wyrzucam. Niejednokrotnie rzeczy potrzebne :-). Ok, dzienniczek fajny i owszem, ale muszę przyznać, że kosztowało mnie to mnóstwo cierpliwości. I nie mówię tu o takiej cierpliwości „zwyczajnej”, że trzeba do łapy laptopa, zwołać dziatwę, która akurat goni psa, albo karmi kurczęta, że trzeba na chwilę nie uczestniczyć w życiu rodziny (ja wiem, że wydaje się, że pół godziny to przecież nic, ale ja potrzebuję z pięć takich półgodzin na inne, równie ważne, rzeczy a półgodzin brak), że trzeba pamiętać żeby każdego dnia pisać, albo pamiętać i dzieciom przypomnieć co zdarzyło się podczas dni, w których zapominało się pisać. Nie o taką cierpliwość chodzi…Chodzi mi o to, o czym często mówimy w gronie rodziców dwujęzycznych dzieci – jak je zachęcić? Cierpliwość „nadzwyczajna” polegała na tym, że stawałam na rzęsach żeby uatrakcyjnić ten dzienniczek, że kiedyś będzie fajnie poczytać, że tyle fajnych rzeczy się dzieję, o których zapominamy, że to poprawi sprawność języka (nie, nie polskiego…tak ogólnie przecież) i pamięć. Na końcu szeptem wypowiadam, że to poprawi waszą znajomość polskiego, BO, mimo, że czasu buntu typu „oj mamo, znowu z tą dwujęzycznością wyjeżdżasz” już minęły, nie chciałabym żeby wróciły i nie chcę tym polskim językiem tak oczach… Jak zachęcić? Jak, że się posłużę porównaniem warzywnym, przemycić zielony groszek żeby zjedli i zęby ich nie bolały od tego groszku? Jak? Wiem, że czytają mój blog bardzo mądre kobiety (i to wcale nie muszą być mamy dwujęzycznych). Może Wy, bardzo mądre kobiety macie pomysły!! Chętnie posłucham…i nie tylko ja!

  2. Ela 4 września, 2013 / 2:49 pm

    O to chodzi! Będziemy myśleć i dyskutować!

  3. Dorota 4 września, 2013 / 2:53 pm

    Super! Gratulacje dla mamy i dzieci za wytrwałość.
    Ten dzienniczek przypomniał mi jak przez wiele lat moje dzieciaki pisały trójjęzyczne dzienniczki z każdego wyjazdu czy też wyjścia. Teraz lubią je oglądać od czasu do czasu i przypominać sobie kiedy i gdzie byli i z kim się spotkali.
    A ten filmik Kasi i Jaśka to kiedy i gdzie będzie można zobaczyć? 🙂

    • aniukowepisadlo 4 września, 2013 / 3:36 pm

      Tak jest! Zapraszam do dyskusji! Dorotko, film tylko po 22.00 – to przecież horror o trollach :-). Ale a propos filmików, z tego co wiem nie mogę dodać filmów na wordpressie. Czy może ktoś mi powiedzieć, że się mylę?

  4. Ela 4 września, 2013 / 4:00 pm

    Aniu, pierwsze moje skojarzenia w odpowiedzi na Twoje pytania to: 1. pisałaś kiedyś o zebraniach rodzinnych – myślę, że to REWELACYJNY pomysł i sposób na odpowiedzialne ustalenia wspólne z dziećmi, żeby one nie czuły, że się coś narzuca, ale, że ich zdanie bierze się pod uwagę; 2. nasz przykład ! wg tezy, że dziecko najczęściej nie chce robić tego, o co prosimy,albo chcemy, ale zawsze nieświadomie naśladuje nasze działania, które są pasją (to też sprawa neuronów lustrzanych:-); 3 dyskutowałyśmy już wiele razy z Sylabą (http://kozaikozak.blogspot.co.at/2013/09/przymiarka-do-powrotu.html) na ten temat – trzeba przegrzebać jej blog i znaleźć te przemyślenia; 4. z tego co pamiętam, u mnie w poście o nastolatkach też pojawił się ten temat.
    Bycie dwujęzycznym to dla naszych dzieci norma,, tylko dla nas ciągle ewenement, który usiłujemy zrozumieć. Niech się stanie naszym „stylem życia” a dzieci przejma to. (muszę pogrzebać, bo to określenie „dwujęzyczność to styl życia” ostatnio się pojawiło w necie i podoba mi się bardzo, a nie pamiętam autorki – chyba włoska gazeta, Nasz Świat?)

    • aniukowepisadlo 4 września, 2013 / 8:05 pm

      Z zebraniami absolutnie się zgadzam. Szczególnie dla starszych dzieci to bardzo ważne żeby wiedziały, i dowiedziały się w cywilizowanych okolicznościach (tzn traktujących ich jako równoprawnych członków społeczności rodzinnej) dlaczego to takie ważne żeby mówić po polsku i żeby mogły przedstawić swoje pomysły. Nasz przykład – bardzo ważne! Pokazuję, że lubię polskie książki i te są na półce, czytam polskie gazety i leżą na stole, lubię polskie kabarety – turlam się po podłodze ze śmiechu (zawsze któreś przyjdzie, zajrzy, zapyta i poprosi żeby jeszcze raz puścić) no i polskie jedzenie w ramach hasła „przez żołądek do serca” i kolędy i T.Love do kolacji no i setki innych przykładów. A „dwujęzyczność to styl życia” bardzo mi się podoba. Takie z oddechem i ulgą…

  5. Ela 4 września, 2013 / 4:17 pm

    Doklej na górze lub na dole link do Kasi fotobloga!! Jak rzeczy Ci się nie mieszczą w domu, to rysuj…:-) i nie mów , ze nie umiesz…

    • aniukowepisadlo 4 września, 2013 / 4:32 pm

      Dokleiłam. Moja nieumiejętność rysowania dała mi pomysł na fajna zabawę do nauki języka angielskiego (ale może być dla maluchów uczących się zwierzątek w j.polskim). Rysuję sobie owcę na ten przykład, która w ogóle, ale to w ogóle nie wygląda jak owca bo nie umiem rysować. No i dziecko zgaduje: „It is a dog?” Ja na to” „No, it isn’t”, „is is a tiger? No! A cow? No!” itd, itd. Jak się w końcu z teatralnym wstydem przyznam, że to owca, dzieci się zaśmiewają strasznie! Dziecku się samoocena poprawia, a niechcący i poćwiczy zwierzątka. Tak to, droga Elu, umiem rysować!

      • Ela 4 września, 2013 / 9:38 pm

        Super sposób. W ogóle robienie z siebie „teatrzyku” zawsze dobrze robi dzieciom. Znane: robienie błędu i „Ojej! Ale Ela gapa!!!” dobrze, ze mi przypomniałaś o tej technice – napiszę post o tym… Poczucie humoru! Pamiętajmy o tym w naszym życiu!

      • aniukowepisadlo 4 września, 2013 / 10:35 pm

        No właśnie humor…tak sobie pomyślałam co by na moje „Ojej, Ale Ania gapa!” powiedziały moje kursantki – siedemdziesięcioletnie bawarskie damy! Tylko z dziećmi!

  6. Katarzyna Czyżycka 4 września, 2013 / 10:31 pm

    To teraz ja, teraz ja:)
    1. Kasia ma przecież fajny system językowy, dużo opowiada, fajne zdania buduje.. a że jej się czasem nie chce, to wiesz… hmm.. Kaśki tak mają, sorry. Boże!! Jak pomyślę o tym, jak mi się czasem nie chce!!! Trzeba z tym żyć;)
    2. Aniu! A czy Ty masz swój pamiętnik z czasów nastoletnich? Pomyślcie, jaki to jest kopniak do pisania dziennika: obejrzeć pamiętnik mamy sprzed … iluśtam lat:) Tzn. ja swojego bym nigdy w życiu NIKOMU nie pokazała, ale jak czytałam mojej mamy, to było coś!!;)
    3. Czy Wy wszyscy widzicie zmiany w na początku i końcu wakacji u Jasia? Rewelacja po prostu 😉
    4. Co do rysowania, to.. ten tego no.. mnie tutaj podsumowano:) http://wsiecidzieci.blogspot.de/2012/07/gwiazdki.html

    Pozdrawiam z deszczowego Hamburga!

    • aniukowepisadlo 4 września, 2013 / 10:46 pm

      Dzięki Kasiu za obronę lenistwa Kasi i za pochwalę postępów Jasia. To rzeczywiście prawda. U Kasi nie widzę jakichś spadków czy wzrostów języka polskiego. Janek pojedzie do Polski, mówi lepiej, posiedzi trzy dni sam z tatą, już gorzej. Jakby ten jego język bardziej podatny na warunki zewnętrzne był a Kasi taki ustany już. Właściwie to nie wiem czy „już” czy w ogóle taki był a Jaśka taki nigdy nie był. Ale ciekawe to…Pamiętnika też NA PEWNO nie pokażę nikomu! A twoje Kasiu rozmowy z dziećmi czytałam i ryczałam ze śmiechu!

  7. aniukowepisadlo 5 września, 2013 / 6:13 pm

    Ok, muszę się czymś podzielić. Kasia przyszła do mnie po szkole i opowiada jak to na niemieckim pani kazała napisać wypracowanie, w którym trzeba było porównać dwa krótkie opowiadania. Pozwoliła używać tłumacza google (nie będę się zagłębiać w metodykę, bo musiałabym po jeszcze jedną butelkę wina pojechać). Kasia mówi, że nie wiedziała jak to powiedzieć po angielsku żeby się dobrze przetłumaczyło (a podejrzewam, że po prostu nie wiedziała jak podsumować coś tam bo nie umie pisać po angielsku, ale tutaj też się nie zagłębiam bo następna butelkę pęknie) więc mówi”spodoba ci się mamo, użyłam polskiego wyrażenia, które słyszałam od ciebie i wrzuciłam na googla i udało się”. Ja wiem, że to może nic wielkiego ale wieloaspektowo jestem zadowolona!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s