Przed wakacjami i w ich trakcie pisałam, a jeszcze więcej mówiłam o tym, że dzieci piszą pamiętniki z wakacji, a Kasia robi dziennik fotograficzny. Pamiętniki z wakacji miały za swój główny cel ćwiczenie języka polskiego. Początkowo, jak sami przeczytacie, wypowiedzi były krótkie i pobieżne. Dzieci niechętnie mówiły mi co pisać (ja pisałam, oni mówili – tylko pod takim warunkiem się zgodzili), nie chciało im się po prostu i wydawało im się to trochę sztuczne, wymuszone. Po jakimś czasie jednak, wypowiedzi stawały się dłuższe i bardziej rozbudowane. Można powiedzieć, że to dzięki temu, że ich polski stawał się coraz lepszy. Pewnie tak, ale wydaje mi się, że zaczęło ich to bawić. Przypominanie sobie co się działo tego dnia, a czasem i dwa dni temu. To trochę jak przeżywanie tego dnia na nowo. Pisały, czy raczej dyktowały mi osobno więc czasem, informacje powtarzają się, ale i tak są ciekawe jeśli macie czas i ochotę je czytać.
Zanim jednak opublikuję ich pamiętniki, zapraszam na Kasi pamiętnik fotograficzny, a zanim zobaczycie zdjęcia, śmieszna anegdota w wykonaniu autorki tychże fotografii.
Dzieciaki spędziły dwa dni ze swoją ciocią w mieście świętym – Częstochowie. To coroczna atrakcja wakacyjna, którą oboje uwielbiają! Atrakcji w Częstochowie niespodziewanie wiele, a jedną z nich jest przejazd tramwajem (który Jasiek i tak nazywa S-Bahnem). Sieć linii tramwajowych w Częstochowie nie zachwyca…linia jest jedna! Ale za to co w tramwaju?! Muniek Staszczyk z T.Love z Częstochowy jest, a że bohaterów narodowych, sławnych pisarzy czy naukowców nie mamy zbyt wielu, Muńka zaszczyt taki kopnął, że zapowiada kolejne przystanki tramwajowe. Jak pan Staszczyk mówi to chyba każdy logopeda w Polsce wie, więc pewnie stąd to nieporozumienie. Przecież nie stąd, że dzieci do kościoła nie chodzą, na świętych się nie znają. I nie stąd, że rodzice bardzo liberalni i tematów tabu w domu nie ma. No więc dzieci moje w tramwaju jadą, integrują się ze społeczeństwem, chłoną język polski, pot i zaduch, a tu nagle Muniek obwieszcza, że następny przystanek – Aleja Najświętszej Marii Panny. Na to Kasia: „Co? Aleja Najświętszej Marihuany?”
Jeśli nie jesteście przerażeni naszą zdemoralizowaną rodziną, zapraszam na Kasi Photo Blog z tegorocznych wakacji w Polsce – same nagie zdjęcia kurcząt w bardzo nieprzyzwoitych pozach!
Gdyby się nie otworzyło, to może tak:
Kasi pamiętnik foto – CUDNY!!!!
I już się ślinię – czekam na PAMIĘTNIKI! Rewelacja, ze się Wam udało wspólnie pisać! My też opublikujemy coś tam…:-)
Elu, ja też czekam na wasz…i nas was :-)!
Dopiero zerkam pobieżnie na sam wpis i od razu z pretensjami: „w mieście świętym – Częstochowie”… Ja sobie wypraszam! Święte miasto w Polsce to teraz TORUŃ!!! Czy to jasne? 😉
A marihuana Kasi jest odlotowa. Pozdrawiam Was ciepło i do częstszego zobaczyska, gdy kupię nowy laptop. (Zakupy przewidziane na „mid-wrzesień”.)
Sylabo, mnie to tam wszystko jedno, chcecie świętość – bierzcie, ale jak się bywalczynie klasztoru zwiedzą, że Toruń chce im odebrać świętość – polecą berety! Czekam na twój laptop niemniej niecierpliwie niż ty. Pozdrowienia.
Tę świętość wszystkim równo przez gardło się wciska. Nie ważne, czy się z nią indentyfikują, czy nie. Boleję, że mało kto dziś kojarzy to miasto z Grodem Kopernika. Pozdrawiam!
A ja jeszcze kojarzę z super fajnymi wakacjami w 1996 roku.
KASIUNIU JAKIE SUPER ZDJECIA cudowne wakacyjne i pelne tresci. Nam jesttak cieplo ze nie wiem czy zbierzemy tyle fotek- caluski Madzia
Dzieki Madzia. Czekamy na was w milutko chłodnym Garmisch.
Toruń – to pierniki i Kopernik. i tak zostanie, mimo wszystko…
No właśnie…z tego wszystkiego o pierniku zapomniałam! Niech żyje piernik toruński!