Dwujęzyczne pisanie

Na Zebraniach Rodzinnych ustaliliśmy, że oprócz tego, że mówimy po polsku, mordujemy się z czytaniem po polsku, popiszemy trochę. Pomysł oczywiście nie spodobał się młodzieży, ale po perswazjach ocierających się o przemoc fizyczną i szantaż emocjonalny, dzieci z entuzjazmem (!!!) zgodziły się na mój pomysł. Po kilkuminutowych negocjacjach, ustalone zostało, że będą układać zdania z wyrazami (wiadomo- wyrazy na różnych poziomach, w miarę potrzeby i zgodnie z panującym w tym dniu ogólnym nastawieniem do nauki), a w porywach pisać jakieś krótkie opowiadania.

Pisanie budzi we mnie mieszane uczucia. Podczas gdy rozmowa jest środkiem komunikacji (mówię tylko o naszym przypadku) i odpowiedzią na jakąś konkretną potrzebę lub wyrażeniem samej tej potrzeby, o ile czytanie, szczególnie dla oporniejszych to również zaspakajanie potrzeb (bo trzeba się dowiedzieć z smsa, o której mam być w domu i jaki chleb kupić), tak pisanie może być łatwo ominięte. Po co odpisywać mamie na smsa, wolę zadzwonić? Nawet jeśli odpisuje się koledze na FB, to wszystko, i informacje i emocje, można przekazać emotikonami. Potrzeby pisania brak. A potrzeba to największa siła pchająca nas wszystkich do nauki, poznawania i zagłębiania się w język. Z drugiej zaś strony, jak już zaczną pisać to okazuję się, że są w tym całkiem nieźli. Męczą się dużo mniej niż przy czytaniu, a Kasia pokazuje swoje osobowość i wyjątkowe poczucie humoru! Wręcz niebywałe jest to, że nie mają problemów z ortografią. Dar jakiś z nieba czy co? Więc kwestię ó czy u, ch czy h mamy z głowy. Kasia nie ma żadnych problemów z ę, ą, z którymi boryka się mnóstwo dzieci dwujęzycznych. Tak więc pisanie to deser dla nich, ale, żeby nie było, to nie deser po który się chodzi i prosi na kolanach. Jak jest, zjem, ale żeby tam od razu po repetę iść, to raczej nie. Czy pisanie może poprawić czytanie? Czy skoro lubią pisać bardziej niż czytać po polsku (po ang. jest inaczej), to pisać? Oto próbki pisania z tego tygodnia.

Jasiek miał napisać zdania z pięcioma czasownikami (nie na zdjęciu) w trzeciej formie czasu przeszłego, liczby pojedynczej (chyba najczęściej używana forma oprócz pierwszej) i z pięcioma rzeczownikami. Oto jego zdania. Pierwsze, proste, ale całkiem całkiem…

DSC03105

Kasia miała takie samo zadanie, ale trudniejsze wyrazy i dłuższe zdania. Oto popis jej poczucia humoru i wyobraźni.

Przykłady zdań:

wymiotując – Wymiotując Janek-Baranek (tak czasami nazywamy Jasia) chciał nam wytłumaczyć gdzie jest jego córka.

(Kasia zapomniała g – nie wiem czy przez przypadek, czy nie wiedziała, że musi być)

chcąc nie chcąc – Chcąc nie chcąc panienka musiała kupić świeczki na grób swojej krowy.

dziąsło – Krowę Małgorzatę bardzo bolało dziąsło z prawej strony.

kiełbasa – Kiedy panienka wróciła do polski, pierwsze co musiała zrobić to zjeść kiełbasę.

zbierając – Zbierając grzyby, swyszeliśmy głośne wrzaski małp.

(to z angielskiego, że w czyta się jak ł)

A to historyjka:

DSC03106

15 myśli w temacie “Dwujęzyczne pisanie

  1. Sylaba 15 września, 2013 / 10:38 pm

    Posprzątawszy wymioty chyba sama poszłabym wymiotować. Nie siadłabym do kolacji. Kasia to laska o mocnych nerwach, jak widać…

    • aniukowepisadlo 16 września, 2013 / 10:01 am

      🙂 :-)…i jaka rebeliantka, bo my kiełbasy przecież nie jemy!

      • Sylaba 16 września, 2013 / 1:45 pm

        I do tego bezbłednie pisze… i zdrowy sarkazm wyłazi po mamusi… Chwali się!

      • aniukowepisadlo 16 września, 2013 / 4:14 pm

        A pewnie, że się chwali – wszystkim dookoła :-). Dziękuję panience Sylabie!

  2. Dorota 16 września, 2013 / 1:46 am

    Pisanie … katorga i dla dzieci i dla mnie jako osoby starającej się zmusić je do pisania.
    Wszystko jedno w jakim języku, moja dzitwa nie chce pisać. Ale … jak już coś napiszą, to ma to ręce i nogi. Nie wiem jak oni to robią.
    Pisanie bloga po polsku miało być dla Zosi dobrym ćwiczeniem w pisaniu w tym języku, ale coś dawno tam nie zaglądała. Może w tym tygodniu się uda?
    Jasiek jakoś daje sobie radę z pisaniem bloga po angielsku, chociaż jak potrzy na statystyki (ile osób tam zagląda), to traci zapał 😦
    Przez jakiś czas dzieci pisały kartki do Dziadków i do znajomych w PL, ale teraz również zostało to zarzucone. Powinno się do tego wrócić.
    Czasami zdarzy się jakis e-mail po polsku, ale nie często.
    Twoja Kasia ma naprawdę niezłe poczucie humoru! Uśmiać się można!
    Pozdrawiam z nadal upalnej wyspy.

    • aniukowepisadlo 16 września, 2013 / 10:07 am

      Rozumiem cię bardzo Dorotko, a jeszcze bardziej Jasia. Mój Janek też zmartwiony statystykami…Ja już zaczęłam się martwić, że nie radzi sobie z przeciwnościami losu, że popadnie w depresję, zacznie brać narkotyki i stoczy się na dno :-). No i żeby odsunąć od siebie poczucie winy, zaczęłam winić nasz amerykański system edukacyjny za to, że entuzjastycznie nagradza dzieci za wszystko, łącznie z tym, że w ogóle się w szkole pokazali i wiedzą jak trzymać ołówek w ręku. A upalnej wyspy troszkę zazdroszczę bo u nas padająca deszczem jesień!

  3. monisbaking 16 września, 2013 / 10:35 am

    Super.. musze do was przyjechac. Moze Kasia i Jasiek mnie troche naucza, bo u mnie z tym Polskim to nie za bardzo..

    • aniukowepisadlo 16 września, 2013 / 10:59 am

      Witam panią Monikę – dorosłe dwujęzyczne dziecko! Źródło wielkiej wiedzy językowej z pierwszej ręki! A prywatnie moja siostra cioteczna. Przyjeżdżaj Monika i koniecznie zabierz ze sobą swoje wypieki!

  4. aniukowepisadlo 16 września, 2013 / 1:26 pm

    Dopiero teraz zobaczyłam, że ja to dopiero walnęłam błąd „historyjskę”, żeby tak dziecku dwujęzycznemu mieszać…Ktoś mnie zapytał co to za falbanka przy Ł. Bardzo przepraszam, ale moje dzieci mają problem z rozpoznawaniem mojego pisanego t i ł więc postanowiłam udekorować „patyczek” żeby było jasne co to za litera. Każdy sobie radzi jak może, nie?

  5. Katarzyna Czyżycka 16 września, 2013 / 6:11 pm

    Dobra, Kasia – Kasią, ale.. no, myślę nad tym od rana i .. no, za nic na świecie nie wpadłabym na to, aby dać dziecku „na zadanie” wyraz „wymiotując”. Sorry!!! :)))))

    Opowiadanie fajne:)

    • aniukowepisadlo 16 września, 2013 / 9:06 pm

      Oj Kasiu,bo ten myk językowy jest częścią mojej autorskiej metody nauczania języka angielskiego, wypróbowanej na bardzo wymagającej młodzieży licealnej. To metoda zachęcająca opornych i obojętnych uczniów do nauki skomplikowanych i bardzo nudnych struktur językowych. Polega na prowokacji. Czy jak podam przykład zdania w Skomplikowanym Trybie Angielskim, że „Gdyby Jan się nie spóźnił, Teresa spotkałaby swojego brata na lotnisku” to komuś zaspane oczyska się roziskrzą? Z doświadczenia wiem, że nie. Ale jak dam przykład, że „Gdyby woźny Janicki nakrył swoją żonę na namiętnych pocałunkach z profesorem Kowalskich (przypadkowo to znienawidzony nauczyciel matematyki), zastrzeliłby ją ze swojej głęboko skrywanej broni myśliwskiej” to już zupełnie inny przykład, który zostaje w mózgu na długo wraz z całą formą tego trudnego zjawiska gramatycznego.Tak samo jak pornograficzne przykłady dobrze sprawdza się źganie nożem, wymioty, kupa i inne przyjemności. Gdzieś tam kiedyś doczytałam, że wypowiedzi ubarwione emocjonalnie (pozytywnie czy negatywnie) dłużej zostają w pamięci. Ta kontrowersyjna metoda nie ma jeszcze nazwy, propozycje mile widziane :-)!

      • Ela 18 września, 2013 / 12:17 am

        Święta racja z tymi emocjami! Są już metody, które mówią, że przez emocje uczy się wszystkiego o wiele szybciej, lepiej, trwalej. Logiczne. Ale najlepiej pozytywne emocje, żarty. Ja teraz z Maksiem pisze książeczki o tym jak PAPUGI LIŻĄ LODY lub TELEFON LATA WYSOKO i on, czytając, zaśmiewa się.

      • aniukowepisadlo 18 września, 2013 / 6:59 am

        A weź to rozśmiesz znudzonego życiem licealistę (tam wpadłam na pomysł tej metody), ale prowokacja to już zupełnie co innego. Wasze książeczki to tak w naszym stylu humorskim. Już widzę te uciaprolone lodami dzioby papug.

      • Ola 19 września, 2013 / 1:08 pm

        LOL! Nie, raczej ROFL, kreatywne masz dzieciaki, nie powiem 🙂 Zecydowanie podoba mi się metoda takiej prowokacji. Kreatywność ucznia wskakuje automatycznie w nowe rejestry, a i nauczycielowi/czytelnikowi od razu jakoś weselej 🙂

      • aniukowepisadlo 19 września, 2013 / 1:19 pm

        Dzięki Ola! Rzeczywiście przykłady takie jak „Janek zjadł kanapkę na śniadanie” mnie samą usypiają. A o ROFL musiałam zapytać dzieci…taka jestem na czasie :-).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s