Paulina Młynarska napisała ostatnio taki właśnie felieton. Napisała o tym jak znalazła spokój i równowagę i jak straciła pazur – ostre, kontrowersyjne pisanie na ciężkie tematy. No i wiadomo, że gdybym miała porównać się z Pauliną, to widzę ją wchodzącą na ośmiotysięcznik. Truchcikiem. Bez aparatu tlenowego. W porze zimowej. A ja po Beskidzie Śląskim. Na bezdechu. Ale kiedy autorka bestsellerów i nieznana, pożal się Boże, blogerka wchodzą na ścieżkę medytacji, jogi i ogólnego uduchowienia, odczucia są podobne. Mniej mnie denerwuje, mniej biadolę, obserwuję spokojniejsze reakcje na idiotyczne sytuacje, mniej ironii i cynizmu. Pazurki obcięte do skóry i spiłowane na okrągło.
Mniej nie oznacza, że nic nie jest w stanie mnie poruszyć i zdenerwować. Zdarza się. Reakcja na taką sytuację jest inna niż wcześniej. Nie rzucam mięsem, butami i porcelaną. Ale gdzieś temu ujście dać trzeba. To poezją może się posłużę. Taką wiecie, pożal się Boże, nizinną. Najważniejsze, że wiadomo o co chodzi, co mnie uwiera. Najważniejsze, że upust jest, wzdęć nerwowych mniej. No i ważne jest, że rymy są. Zapraszam!
Choć spokojnam jak baranek,
Medytuję ja co ranek,
Błoga jasność po mnie spływa,
Niepokoju mi ubywa.
Choć chwilami, tak na moment, trzecie oko się otwiera,
To czasami, niespodzianie, jasna łapie mnie cholera.
Bom wśród Greków zamieszkała,
Nikt nie zmuszał, sama chciała,
A się teraz czysto jawi,
Że się Andzia nie przestawi.
Że za bardzo spięty tyłek, drętwa, sztywna, upierdliwa,
Zbyt niemiecka się wydaje by móc czuć się tu szczęśliwa.
Bo jak dobrze jest być Grekiem,
Wżdy pojonym kozim mlekiem,
Rozpieszczonym oliwkami,
I oliwą z nich litrami.
Jak cudownie dni nie liczyć i nie zważać na minuty,
Wszystko zlewać i chromolić czy to lipiec, maj, czy luty.
Kto by zważał na terminy,
Daty, pory i godziny,
Kto by sprawdzał informacje,
Chciał ujarzmić biurokracje.
Kto by się zepsutym martwił, uszkodzonym i nieczynnym,
Kiedy można olać problem i się za nic nie czuć winnym.
Można jeździć samochodem,
Po cykudii z pysznym miodem,
Migacz zostawiony z domu,
niepotrzebny wszak nikomu.
Lecz ja gościem tutaj jestem i korzystam z pięknej Grecji,
Przyjdzie mi się dostosować, lub się przenieść hen do Szwecji.
Hahahaha, doskonale Cię rozumiem. Wciąż jeszcze się przyzwyczajam do hiszpańskiego luzu. I ciągle się okazuje, że jestem jakaś taka niemiecka, choć nigdy w Niemczech nie mieszkałam. 😂😂😂😂😂
Ha ha! Bo bycie „niemieckim” nie zależy od tego czy się tam mieszkało, czy nie. To taki stan!!