Rodzinni święci..

Screen Shot 2013-11-02 at 22.47.20

Z okazji Wszystkich Świętych do kościoła nie idziemy, zresztą tylko z niewielu okazji chodzimy, a i to chyba się zmieni w świetle ostatnich doniesień prasowych. Na cmentarz niemiecki też dzieci nie zabieram – tutaj mógłby pogrzebać jakiś psycholog i pewnie by się czegoś dogrzebał, ale na potrzebę chwili powiem tyle, że nie czuję się emocjonalnie związana i tyle…

Jednak święto Wszystkich Świętych znaczy bardzo wiele dla wielu z nas…dla mnie również. Towarzyszy mi cały wachlarz emocji, od głębokiej tęsknoty do jakiegoś nadludzkiego spokoju i duchowej harmonii współistniejącej z wieczornymi rozpalonymi cmentarzami. Nie chciałabym żeby moje dzieci kojarzyły pierwszy dzień listopada z pohalloweenową konsumpcją słodyczy. Zorganizowałam więc wyjątkowe spotkanie rodzinne i zapytałam z kim, ze zmarłych członków rodziny chcieliby się spotkać, o co zapytaliby, co by im pokazali, o czym mogliby porozmawiać…

Na pierwszy ogień poszli dziadek John i pradziadek Janek, który był kołodziejem. Jasiek gloryfikuje dziadka Janka i uważa chyba, że to on wymyślił koło. Chciałby zapytać jak się robi koła i czy dziadek bardzo się bał kiedy uciekał z pociągu wiozącego go do obozu koncentracyjnego. No i czy mógłby opowiedzieć tę historię o dziewczynce, którą porwała czarownica, bo mama nie pamięta końca. Dziadka Johna – wynalazcę zasypaliby pytaniami o wszystkie rzeczy, które wymyślił i które do dziś służą nam wszystkim. Zapytaliby też jakim małym chłopcem była tata i czy dobrze się uczył!

Jako trzeci pojawił się dziadek Gienek – mój tata! Mówię o nim niewiele…nie byłam jeszcze na terapii…więc ze strzępków rozmów i moich mimochodnych wspomnień tak opowiadały o moim tacie… „zabralibyśmy go do bazy i pokazalibyśmy wszystko takie amerykańskie, lubiłby chipsy amerykańskie i może pozwoliłabyś nam jeść je z nim, zabralibyśmy go do szkoły, nic by nie zrozumiał, podobałby mu się nasz balkon i widoki, zabralibyśmy go w góry, ciekawe czy doszedłby na Kramer? Palił papierosy, pewnie nie dałby rady wejść tak wysoko…tata by mu pomógł…”

Rozwalili mnie totalnie. Ryczałam w łazience przez godzinę…

Tacy właśnie są ci moi sekularni humaniści…

8 myśli w temacie “Rodzinni święci..

  1. Ela 3 listopada, 2013 / 12:09 am

    U nas całe szczęście opowieści jeszcze nie tak bliskie wspomnieniom… Ech…Dobrze, że można płakać.

  2. ciocia dobra rada 3 listopada, 2013 / 11:19 am

    my staraliśmy się dać ujście emocjom na wesoło. jechaliśmy na cmentarz na grób mamy Grzesia (zmarła 3 lata temu, nigdy nam się nie układało, ale nie wspominamy o tym, chodzimy na grób, dzieciom opowiadamy o babci Halince miłe rzeczy) no i nerwowo było w aucie, bo jakiś pan przebiegł nam przed autem.
    Grzegorz zaczął: nie musisz być taka nerwowa, zawsze jak jedziemy do mamusi…
    ja: jak to nie? ona znowu nie powie słowa, będzie tylko leżała, nawet zupy nie poda…
    Grzegorz: masz rację i atmosfera będzie chłodna.

    Ale tak poza tym tęsknimy za naszymi zmarłymi. nie ma dnia, żebym nie myślała o kimś kogo już nie ma.

    • aniukowepisadlo 3 listopada, 2013 / 12:02 pm

      I to o chodzi właśnie żeby każdy radził sobie ze śmiercią na swój własny sposób! Tylko uważajcie na przebiegających panów…

  3. Anonim 3 listopada, 2013 / 4:54 pm

    Dzieci widza dziadka w czasie terazniejszym… pieknie

  4. Niania w Paryzu 2 listopada, 2015 / 7:40 pm

    Ja tez ze świeczka popłakuje, wspominam… Trudno z dala a jednak tak duchowo blisko. Pozdrawiam.

    • aniukowepisadlo 3 listopada, 2015 / 12:44 am

      Przeczytałam…piszesz, że pożyjemy…czyż w istocie „pożyjemy” w takim systemie?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s