Uświadamiał mnie ostatnio taki jeden, że atrakcyjność fizyczna to nie to, co na zewnątrz, a to co kobieta ma w sobie. Takie uniwersum kobiece…Bardzo mi taka definicja na rękę jest, bo jedyne co mam, to jako taki środek… Zgodzicie się ze mną jednak, że od czasu do czasu i nawet ten środek trzeba w sklecony naprędce, domowej roboty seksapil okutać. A to jakiś tusz w rzęsy natkać, a to koronkę do majtek doszyć, a przy okazji comiesięcznego nieuchylania się od małżeńskich obowiązków nawet i owłosienie w sposób mniej lub bardziej bolesny usunąć.
Więc i ja się staram od czasu do czasu przyozdobić wnętrze. Niestety wygląda na to, że jakie warunki, taki seksapil…u mnie same falstarty. A to wystroje się w obcisłą spódnicę i w sklepie z lustrami zauważę, że świecę tyłkiem, bo się spódnica na szwie rozeszła była…A to narzucę gryzącą w tyłek koronkową bieliznę, po czym dowiaduje się, że domniemany odbiorca z dużą wadą wzroku, nie ma akurat szkieł kontaktowych na sobie…
Pierwszy raz poczułam się fizycznie atrakcyjna…w kościele! Od mojej cioci zza zachodniej granicy dostałam błyszczące, błękitne pończochy samonośne… Być może ciocia przysłała te pończochy jako część kostiumu na karnawał, nie wiem, nie poinformowała. I taka przejęta tym, że dla modlących się wokół mnie, jestem grzeczną dziewczynką w rajstopkach w kolorze obłoczków, a pod spódnicą grzesznica przebrzydła w samych majtach, poszłam do komunii przez samiutki środek kościoła i przez samiutki środek kościoła pończoszki nieprzyzwoicie zjechały do kolan przyjmując funkcję podkolanówek…
Najbardziej spektakularnym jednak falstartem był pomysł na bardzo seksowny prezent dla męża mojego na walentynki, trzynaście lat temu. Z koleżanką postanowiłyśmy dać naszym facetom album z naszymi zdjęciami, zdjęcia z kategorii „akt” miały być…Zadanie atelier fotograficznego pełniły drzwi między zagraconym pokojem a niedomytą kuchnią. Na drzwiach zawisło trochę za wąskie, białe prześcieradło z gumką. Miałyśmy w co się ubrać i z czego się rozebrać, czym co zasłonić i, wtedy jeszcze, co odsłonić. W tym samym pokoju bawiły się niczego nieświadome półtoraroczne latorośle nasze. Koleżanka, psycholożka, rozgrzeszyła nas szybko przekonując, głównie siebie, że nie zafundujemy im żadnej traumy emocjonalnej. Zdjęcia zrobiłyśmy, wysłałyśmy do wywołania (trzynaście lat temu – fotografia analogowa) aż do Stanów, bo w naszej wsi wszyscy się, i swoje zdjęcia, znają. Zdjęcia przyszły i z przerażeniem odkryłyśmy, że na każdym zdjęciu tuż obok naszych półnagich ciał w niezbyt zgrabnych, w założeniu powabnych, pozach leży: ludzik Fisher Price, gumowa kaczka, cztery klocki Lego…Na niektórych , w rogu można było rozpoznać pulchniutką nóżkę Kasi odzianą w różową antypoślizgową skarpetkę! Dobrze, że niedługo po Walentynkach mamy Prima Aprilis!
W celach kusząco-wabiących zakupiłam bluzkę na jedno ramię spadającą. Wystroiłam się w nią kilka dni temu i w miasto ruszyłam. Biegam po sklepach, bankach i pocztach i czuję się niezwykle atrakcyjnie. No, myślę sobie, czterdzieści lat na karku a jakoś się trzymam…i ramię kuszące jest i torebka na zgiętym nienaturalnie przedramieniu i kolczyk dyndający…Wchodzę do samochodu w celu przemieszczenia się na drugi koniec miasta– no i masz…natury łajzy nie oszukasz…Gdzieś się w drzwiach zaczepiłam i się biustonosz rozpiął! I nic by się nadzwyczajnego nie stało gdyby nie fakt, że z powodu powabnej bluzki założyłam taki samonośny, samoprzylepny biustonosz bez ramiączek…Na chodniku wylądował.
Chyba jednak skupie się na wnętrzu…
!!!! Mi ciocia przysłała takie w siateczkę, czarne, całe szczęscie rajstopy…(jak one się nazywają!?) Ale poszłąm chyba w Wielka Niedzielę do koscioła!!!!!!!!!!!!
no zmarszczki mi się robią ze śmiechu…
Kabaretki:)
A skąd ja wiedziałabym jak się nazywają seksowne rajstopy w siateczkę? Swoją drogą, co z tymi ciociami?
Hahahaha! Będę miała świetny humor przez resztę dnia! Że też ja tej pończoszki w kościele nie widziałam:)
Krollewno…mała byłaś jeszcze, bo reszta Starokrzepic widziała!
TA!!!! Kabaretki!!!!!!!!!!!! i do tego czerwona spódniczkę, rozkloszowaną, no dość krótką…. JEZU – mam nadzieję, ze poprawiłam humor Panu Bogu:-) tak jak dziś Ania mi:-)
To się rzeczywiście odstroiłaś w tę Wielką Niedzielę, Elu!
A co Ty myślałaś, że tylko Ty takowe talenta posiadasz…
Znowu najmłodsze dziecię się mnie pyta: „Mamuś, dlacego płaces?”
A co do słownictwa – ja kilka miesięcy temu poznałam nowe słowo – nu bra (!) – pojęcia nie mam jak można coś takiego nosić i nie drżeć, że zaraz zleci.
Dorota, musiałam wyguglować ten nu bra…maaatkooo!! A jeszcze mają nu bra push up – to już jazda bez trzymanki!
wygooglowałam ten nu bra….Jeny???
A to nie jest takie cudo do kuszenia właśnie? Że się je przykleja na 2 minuty przed wejściem do sypialni, po to, żeby po chwili je odkleić? Bo innych funkcji chyba toto nie ma… Trzymać nic nie trzyma. Asortyment pewnie w tym podskakuje tak, że przy szybszym marszu można sobie wybić biustem zęby i obić kolana…
No to jak ja bym Moe chciała żeby mi coś podskoczyło :-)…
Ależ mnie rozbawiłaś:-))). Ja chyba mam podobnie. Z tym „wnętrzem”, bo jeśli idzie o przyozdabianie, to akurat mam obcykane do perfekcji. Jakże ja zazdroszczę tym szczęściarom, co to nic a nic nie muszą się o jakiekolwiek przyozdabianie troszczyć, tak z natury są nadobne. Te to dopiero mają pole do pracy nad wnętrzem, nic ich bowiem nie rozprasza.
errata, nie pomyślałam o tym…ile one, te co nic nie muszą, mają czasu na jakieś pierdoły :-)…
ale fajne historie :^) … ale Aniu coś tu się nie zgadza chyba ;^) z tym zdjęciem na górze :^)) ‚Bardzo mi taka definicja na rękę jest, bo jedyne co mam, to jako taki środek’ …
peregrino, aż się zarumieniłam :-)…przychodź tutaj częściej, proszę :-)…I wiadomo dlaczego dziewczyny z Klubu Polki tak cię lubią…
:^) zaglądam .. bardzo ciepło pozdrowienia dla Bawarii :^)
Dzięki Piotr i Bawaria pozdrawia Teksas bardzo ciepło :-)!
Świetnie się czytało 🙂
O.
Dziękuję!