Staram się jak mogę. A mogę niewiele. Czasu brak. Dziecięcej chęci brak. Motywacji brak. Potrzeby brak. Przecież rozumieją jak mówię do nich po polsku. Przecież Polaków wokół jak na lekarstwo. Lekarstwo w kroplach i do tego gorzkie. Przecież nie wiadomo kiedy z kuzynostwem się spotkają, a jak się spotkają to i piłkę pokopać i w grę jakąś na komputerze zagrać można bez języka. Pomidorówkę i naleśniki się jakoś wyjęczy u babci, a na pytania, nawet pytania otwarte, zawsze można odpowiedzieć, że „nie wiem”. Po kolejnym wykładzie o tym jak ważne jest żeby mówili po polsku, po spektakularnym strojeniu kilkugodzinnego focha, dwustronnego proszę ja was, towarzystwo się otrząsnęło i do roboty wzięło. A robota iście przyjemna, czego młodzież nie była świadoma przed podejściem do zadania. Po zapoznaniu się z zadaniem, no sami zobaczcie…
W małym mieście tuż nad wodą
mieszka Polka bystra, zwinna
nie przejmuje się urodą choć bezsprzecznie wręcz powinna
Uczy w szkole, pisze w domu
pali ciasta w piekarniku
możesz znaleźć sól w herbacie lub garść cukru w bulioniku
Gdy jest smutna płacze cicho
i do szuflad pisze wiersze
gdy wesoła to na skrzydłach śle uśmiechy swe najszczersze
W domu dwójka dzieci rządzi
i czarniawa wielka psica
jest i tata, który kuchci i do pracy co dzień kica
Panna ma szesnaście wiosen
i fryzurę co rusz zmienia
gra na cytrze, na pianinie i o filmie ma marzenia
W jej pokoju wiatr w kominku
wydmuchuje wszelkie smutki
po północy jeszcze nie śpi bo jej dzień jest wciąż za krótki
Panicz lat dziesięć ma i dwa
i przystojny nie z tej ziemi
zna się nieco na fizyce, astronomii i biochemii
W wolnych chwilach sport uprawia
taki co się z kijem biega
i do kosza piłki wrzuca taki zdolny ten kolega
Czasem w życiu z gór widokiem
budzą się o każdym świcie
i po szlakach górskich truchtem by odpocząć gdzieś na szczycie
Czasem w życiu się plażują
i nadmorski tlen wdychają
leczą skóry oparzenia, worki piasku w butach mają
Najważniejsze by do przodu,
by ciekawym życia być
żeby mieć ochotę zmieniać i o wielkich rzeczach śnić
Zainspirowały mnie wpisy Eli o trochę zwariowanych, pisanych przez dzieci książeczkach i o rymowankach. No o napisałam całkiem głupawy wierszyk – rymowankę. I pocięłam na kawałki. Pierwsze ćwiczenia polegało na tym, że dzieci miały znaleźć rymujące się wyrazy. A że sprytne są, to czytały tylko ostatnie wyrazy w zdaniu. Następnie musiały ułożyć wiersz w jako takiej logicznej kolejności – no i tutaj musiały już przeczytać całość. Ostatnie ćwiczenie polegało na wymyśleniu innych rymujących się słów. No i tak im właśnie poszło. Polecam! Super fajna zabawa się okazała…
P.S. Tłumaczenie Kasi pisma:
jest mi winna
kuchniku
słowa pierwsze
dziedzica
przeznaczenie
trutki (moje ulubione)
na Demi (Levato)
?
picie
trzymają
życzyć
Bardzo dobra rymowanka! Doskonały rytm, dobrze dobrane rymy, złamana końcówka. Sam czasem się biorę za bary z wierszydłami, ale efekty są raczej mizerne 🙂
https://xpil.eu/zB1sY
Przepraszam, że złamałam jakąś końcówkę, nie chciałam! A serio, nie mam pojęcia co to łamanie końcówek 🙂 ale bardzo, bardzo dziękuję za komentarz. Uwielbiam pisać takie głupawe rymowanki.
Z tym łamaniem to miałem na myśli złamanie rytmu w końcówce.
A widzisz…za co się nie zabiorę, wszystko zepsuję :-)…
Aniu! Superaśny ten Twój wierszyk! A dzieciaki nieźle sobie dały radę z zadaniem. Byle tak dalej 😉
Dzięki Dorotka! Oby tak dalej…