Noworoczny zaciesz…

fullsizerender

Żeby osłodzić mi trochę życie i na złość zrobić mojemu świątecznemu narzekaniu, Nowy Rok postanowił obsypać mnie samymi wspaniałościami. Od samiuśkiego pierwszego stycznia działo się nic tylko dobruchno.

Spadł śnieg. Niby nic, bo w końcu zima, ale nie…śnieg to jest jednak coś. W dobie globalnego ocieplenia, które, mimo głośnego zaprzeczania naszego za chwilę prezydenta, się odbywa, śnieg w Nowej Anglii to rarytas. Padał cały dzień i wieczorem było go już zupełnie pełno. W takich okolicznościach przyrody można wybrać się na spacer. Jest cicho, głucho, bo każdy dźwięk tłumiony jest przez spadające płatki śniegu, jest ciemno i pusto, bo śnieg w Stanach odstrasza większość. Spacerują tylko odważni z dziećmi i psami. Psy rzucają się w śnieg, dzieci rzucają się na psy. Matki się drą, że spodnie na śnieg było założyć, bo tyłek odmarznie i jutro katar ani chybi – moje mówią, że tylko ja się darłam, ja zaprzeczam, wyraźnie słyszałam też inne. Jest pięknie, biało, miękko, zimowo i tak lubię najbardziej.

Z okazji śniegu pojechałam z moimi uczniami na narty na nieco ponad wybrzuszenie terenu, bo górką tego nazwać się nie odważę. Dwadzieścia pięcioro narciarzy i snowboardzistów, tylko troje umiejących się na sprzęcie samodzielnie poruszać. Jako że byłam jedynym ciałem pedagogicznym na nartach, miałam ich wszystkich pod opieką. Okazuje się, że Japończycy, na lekcjach karni i posłuszni, w styczności z zimnym powietrzem zyskują na odwadze. Saudyjczycy wręcz przeciwnie. Zanim jednak wszyscy trzej zrezygnowali, zrobiliśmy szoł na wyciągu wyrwirączce. Oklaskom nie było końca. Podczas gdy próbowałam przesunąć, dźgając kijkami po żebrach, dwa razy większych ode mnie, wyjących ze śmiechu i leżących w poprzek drogi wyciągu Saudyjczyków, dziesiątka dziewiczych, japońskich narciarzy zwiała mi na wyciąg krzesełkowy. Wjechałam za nimi. Całą dziesiątkę znalazłam w lesie, w śniegu po pas, między drzewami, w odległościach kilku oddechów od siebie. Ponoć wszyscy ruszyli na raz, a że nie wiedzieli jak się zatrzymać, nie zatrzymali się. Przypomniała mi się szkółka narciarska z Garmisch, podnoszenie rozczłonkowanych sześciolatków i śmierć w oczach sunących między drzewami nastolatków. I mimo, że dziś właśnie wróciłam z fizjoterapii, bo moje plecy trzech Saudyjczyków i dziesięciu Japończyków nie wytrzymały, to był to jeden z najfajniejszych dni na nartach w moim życiu.

Przeczytam gdzieś w namolnych mediach, że ten rok to rok pozytywnego egoisty. To rok żeby zrobić coś dobrego dla siebie. Trafiło na podatny grunt. Obejrzałam filmiki prześlicznej Marie Kondo, zapytałam się dwóch bluzek, trzech torebek i jednej książki czy przynoszą mi radość (Does it spark joy? – obejrzyjcie, warto. Sceptycy mogą przymrużyć oko, nawet dwa). Wszystkie chórem odpowiedziały, że nie. Podziękowałam zatem tuląc je do serca i wyrzuciłam. Wyrzuciłam stare buty, kilka nie wyjściowych zdjęć, jakieś niepotrzebne listy, wkurwiających mnie z fejsbuka i kilka toksycznych wspomnień. Po latach wróciłam do jogi. Pora powrotu – piąta rano. Nie wiem jak to robię, bo w półśnie wstaję, włączam laptop i ćwiczę jogę przez trzydzieści minut. Budzę się pod koniec i z radością stwierdzam, że czuję się znakomicie i jutro też tak zrobię. I jakoś tak z dnia na dzień…Przyznam całkiem poważnie, że joga to jest najlepszy prezent jaki sobie sprawiłam na nowy rok. Joga, prysznic, zdrowe, pełnowartościowe śniadanie, zielona herbata na godzinną drogę do pracy i ON…

Prokurator Szacki. Prokuratora Teodora Szackiego kupiłam sobie w Empiku jako powieść mi czytaną, bo na czytanie nie mam czasu, a dwie godziny w samochodzie codziennie spędzam. Kryminał o przemocy domowej, o marznącej mżawce, korkach i gniewie. Kogoś w czymś rozpuścili, a komuś innemu rączek ubyło. Książki nie oceniam, nie krytykuję, bo się nie znam i tyle. Mnie się świetnie słuchało. Po polsku, czego mi bezustannie brakuje, zmysłowy głos lektora, język bardzo mi do gustu przypadający. Nie, do Olsztyna mnie nie ciągnie, ale prokuratorom będę się baczniej przyglądać. I nudne, godzinne dojazdy do pracy stały się arcyciekawe – z samochodu mi się wyjść nie chce.

Jakież to jeszcze dobre nowiny czekały na mnie w 2017 roku? Że dziecka zdrowe są, Crohn jednemu się po organizmie nie pałęta, a drugiemu migdały nie odrastają. Krystalizują się plany życiowe mojej licealistki i cieszą mnie jej przemyślenia. Pies i kot ostatecznie się dotarły. Kot myśli, że jest psem – przybiega pod drzwi kiedy ktoś przychodzi, merda ogonem. Pies rozsmakował się w kocim jedzeniu, konsumuje w tajemnicy, pod osłoną nocy. Śpią wtulone w siebie i jedna za drugą oddałaby ogon. Sielanka. Szkoła przyznała mi nagrodę. Jakże było mi miło. Udawali, że to niby zebranie jakieś w sprawie mało ważnej i znienacka hyc, fanfary, sztuczne ognie i wręczyli nagrodę. Nagród w życiu się nie naodbierałam za wiele więc nagroda nauczyciela roku sprawiła mi wielką i autentyczną radość. Że taka niby jestem wspaniała, profesjonalna, kreatywna, wyposażona w ogromną wiedzę metodyczną, z pasją i podejściem. I może i jestem. Nie wiem. Robię to, co kocham, najlepiej jak potrafię, a jeśli ktoś uznaje, że jest to warte grosza i wyjazdu na tygodniową konferencję metodyczną do Seattle, to chwała mu za to. W życiu na konferencji żadnej nie byłam (nie licząc konferencji skarbników rady rodziców dwieście metrów od mojego domu), sama w hotelu przez tydzień też nie, w Seattle tym bardziej. Jestem niewymownie szczęśliwa.

Dwutysięczny siedemnasty wystartował z kopyta. Same dobre wibracje, znakomite pomysły, nagrody, pochlebstwa, achy i ochy. Zdrowy egoizm i zasłużone przyjemności. I nagle to kopyto, z którego wystartował kochany roczek zastyga w powietrzu, odwraca się i daje w twarz, prościusieńko, bez gardy, w samiutki środeczek zaciesznego mojego ryjka…

18 myśli w temacie “Noworoczny zaciesz…

  1. Storyland14 14 stycznia, 2017 / 8:58 pm

    Kochana, jak zawsze fajnie piszesz. Ja tez w tym roku wróciłam do jogi i jeszcze biegać mi się zachciało, nareszcie – powiedziałaby moja mama. Tak wiec aby jak najdłużej nam się chciało, pozdrawiam xxx

    • aniukowepisadlo 15 stycznia, 2017 / 3:10 am

      Święta racja…oby jak najdłużej nam się chciało. Mam tendencje do słomianego zapału więc potrzebuję szczęście i wsparcia…

  2. Sylaba 14 stycznia, 2017 / 9:10 pm

    Boć jakby było za łatwo, to by było za dobrze. Bardzo mi przykro, że ściągnęły kłopoty.

    • aniukowepisadlo 15 stycznia, 2017 / 3:11 am

      No tak, za łatwo skłania do lenistwa intelektualnego więc kłopoty mile widziane, tak dla sportu :-)…

  3. kaczka 14 stycznia, 2017 / 11:46 pm

    Och 😦 Ale powstalas, otrzepalas sie i oddalas mu z polobrotu?

    • aniukowepisadlo 15 stycznia, 2017 / 3:15 am

      Na półobroty to już nie ten kręgosłup. Na razie to tak badylkiem go smagam…

  4. Dorota 15 stycznia, 2017 / 4:51 am

    Seattle! Moje kochane Seattle! Kiedy tam się wybierasz?
    A jeśli coś zakłóca tak pięknie rozpoczęty rok, to z prawego sierpowego to coś i po kłopocie 😉

    • aniukowepisadlo 15 stycznia, 2017 / 3:48 pm

      Mieszkałaś w Seattle? Lecę 20-go marca na tydzień. Już nie mogę się doczekać!! Prawy sierpowy przygotowuję!

      • Dorota 15 stycznia, 2017 / 4:51 pm

        A jakże! 3 wspaniałe lata. Zosia się tam urodziła. Same cudowne wspomnienia. Gdybym jeszcze kiedyś miała mieszkać w USA, to tylko w Seattle.

      • aniukowepisadlo 16 stycznia, 2017 / 3:14 pm

        To super. Pojadę i sprawdzę czy maszrację :-)…

  5. Ela 15 stycznia, 2017 / 11:42 am

    Niepokoi to ostatnie zdanie bardzo. Dobrze, że rok długi to pięć razy wszystko sie odwraca…

    • aniukowepisadlo 15 stycznia, 2017 / 3:46 pm

      Potrzymam was w napięciu jeszcze chwilę, a międzyczasie do roboty…

  6. Ania z Osobiedlamnie 15 stycznia, 2017 / 9:15 pm

    Aż mnie ciarki przeszły na ten koniec. Mam nadzieję, że zdążyłaś zrobić choćby mały unik?
    Piszesz genialnie. Uwielbiam Cię czytać:-)
    Zdrowia!

    • aniukowepisadlo 16 stycznia, 2017 / 3:15 pm

      Aniu, dziękuję ci serdecznie za miłe słowa. Dokończę ostatnie zdanie wkrótce, powiem tylko tyle, że wszyscy żyją i są zdrowi. A to już wiele…

  7. Ela 16 stycznia, 2017 / 6:46 pm

    Pozdrawiam i ciagle tu wpadam.Ela z Kalabrii.

      • Ela z Kalabrii 19 stycznia, 2017 / 10:28 pm

        Twoje teksty nie potrzebuja zdjec, pieknej oprawki ,sa super same w sobie.
        Maja styl.
        A ja bardzo lubie Twoje Niemcy i Twoja Ameryke.Poprosze o jakis tekst socjologiczny o Ameryke z Toba w roli glownej.

      • aniukowepisadlo 20 stycznia, 2017 / 12:04 am

        Elu, nawet nie wiesz jak jest mi miło kiedy ktoś tak pisze o moich wpisach. Naprawdę dziękuję. Ostatnio społeczeństwo amerykańskie mnie zawodzi, głównie w swoich niewytłumaczalnych wyborach, ale tak…napiszę coś.

Dodaj odpowiedź do Ania z Osobiedlamnie Anuluj pisanie odpowiedzi