(karykatura autorstwa norweskiego artysty – Christiana Blooma)
No i przestało być śmiesznie i przestało mnie to mało obchodzić, przestałam mieć w tyle i się nie wtrącać. Do niedawna byłam najmniej politycznym człowiekiem w tym kraju, teraz zostałam zmuszona się choć trochę zaangażować. Jestem wściekła, zniesmaczona, ale przede wszystkim zatroskana, żeby nie powiedzieć, przerażona tym, co się dzieje w moim obecnym kraju. Martwię się o przyszłość mojej rodziny i całego, połączonego krwioobiegiem świata. Brzmi pompatycznie, wiem, ale sytuacja wymaga pompy, choć może raczej bomby wymaga żeby to wszystko durne pomarańczowe wysadzić w cholerę! Z przyjaciółmi i świtą.
Codziennie siadając do kolacji przynosimy do stołu nowe, złe wiadomości, co kto usłyszał, zobaczył, pomyślał, czy poczuł. I ulubiony łosoś mniej smakuje i wina nie starcza. Na koniec dopychamy się Trevorem i Stevenem i wkurwieni na maksa zasypiamy. I każdego wieczoru wydaje nam się, że gorzej być nie może…i każdego ranka okazuje się, że co jak co, ale gorzej zawsze może być.
I tak na przykład, według naszego prezydenta globalne ocieplenie to wymysł liberałów i szalonych ekologów. Nie ma czegoś takiego jak globalne ocieplenie, a skoro nie ma, znaczy trzeba usunąć wszystko na temat zagrożenia środowiska tymże wymysłem ze stron internetowych parków narodowych. Usunięto też badania i informacje na temat zmian klimatycznych ze strony internetowej Białego Domu. I już. I problem, który zagraża całemu światu, którego skutki widoczne są dla wszystkich, którzy mają oczy i uszy otwarte, zniknął. Nikt nie będzie edukował dzieci w tym kierunku, nie będzie badań, przepisów, zaleceń…po co? Przecież nic się nie dzieje.
Kolejny niewypał to dekret ograniczający wjazd do USA obywateli kilku niefortunnych krajów wybranych poprzez ciskanie rzutkami w mapę chyba, no bo na pewno nie w jakiś logiczny, poparty dowodami, statystykami, czy choćby minimalnie racjonalnym myśleniem sposób. Dekret ten wywołał ogromne poruszenie wśród podróżujących do Stanów. Ludzie, którzy czasami po wielu latach starań, tonach dokumentów, litrach łez i marzeniach o lepszym, często po prostu bezpiecznym, życiu dla siebie i swoich dzieci zostają zawrócenie z lotnisk w swoich krajach, na lotniskach tranzytowych, czy, już na miejscu, skuci w kajdanki wyprowadzani z sali przylotów na wielogodzinne oczekiwanie na pomoc. Na wielu amerykańskich lotniskach rozegrały się nieprzyjemne i pełne emocji sceny. Strach o siebie, o najbliższych, czasem strach o swoje życie spowodowany bezmyślnym i najprawdopodobniej bezprawnym dekretem jednego kretyna. Kto choć raz przyleciał do Stanów z „przygodami”, dobrze wie jak poniżające i upadlające może być powitanie amerykańskich służb granicznych. Codziennie słyszę coraz więcej historii zatrzymanych podróżujących, studentów, lekarzy, pacjentów, naukowców, mężów, żon i dzieci i nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
Mur meksykański, rozpoczęcie odkręcania reformy ubezpieczeń zdrowotnych wprowadzonych przez prezydenta Obamę, plany obniżenia podatków i propozycje takich debili jak pani DeVos na tak ważne stanowisko jak departament edukacji i tysiąc innych, potencjalnie niebezpiecznych rzeczy to pewnie dopiero początek. I nie pozostaje nic innego jak tylko pakować manatki i zwiewać stąd gdzie pieprz rośnie, albo gdzie kapusta, ziemniaki i dobre jabłka… Ale kiedy doszliśmy do wniosku, że wszystko czego teraz od życia chcemy, to Europa, okazało się, że kolejny dekret prezydentunia naszego to zamrożenie etatów w sektorze rządowym, czyli praktycznie zerowe szanse na pracę w Europie. I dupa blada! Zaczynamy starania o status uchodźców w jakimś fajnym europejskim kraju. Myślę, że podstawy do tego mamy…
I koniec, o Trumpie już nie napiszę. Wątrobę mnie to kosztuje.
Świat schodzi na psy… a Ameryka, nie jestem z nią związana ale też mnie przestała śmieszyć obecna jej sytuacja
Racja, że to nie tylko Ameryka, a cały świat się stacza…Niech to…
Ostatnio durniow przy wladzy nigdzie nie brakuje.Kiedys np.myslalam,ze Polacy to madry narod.Wszedzie za granica sie nami chwalilam,bronilam.Teraz nie mam na to juz wcale ochoty.
Oj Ela…ja już też nie jestem pewna, czy Polacy to taki mądry naród…
Tajwan czeka! Choć to nie Europa, ale ta mała wysepka jest na pierwszym miejscu jeśli chodzi o jakość życia. A ludzie u władzy też niczego sobie, mają dobrze w głowach poukładane. Zastanówcie się 🙂
A ja bym chę†nie na Tajwan na przykład…Dorotka, do czego bym się tam przydała? Mów! Pomyślimy!
Hm, jeśli Trump dogada się z Putinem nad głową Europy, to w Europie też nie będzie fajnie. My tu też, jeszcze w żartach, napomykamy przy obiedzie, dokąd zwiewamy, gdy w Europie ludziom odbije. Kanada, a może Ameryka Południowa, Azja albo jakieś sympatyczne wysepki na Pacyfiku. Choć teoretycznie jesteśmy w miejscu, do którego nie docierają wielkie światowe zawieruchy. No ale mamy nadzieję, że to tylko takie nasze głupie gadki i tyle.
No mam nadzieję, że waszego raju nie tknie głupota. To może ja do was?
No wiesz, jako osoba mówiąca super po angielsku, nauczyciel z doświadczeniem i pewnie też jeszcze mówisz super po niemiecku, to raczej nie powinnaś mieć trudności ze znalezieniem pracy. Kanaryjczycy nie za bardzo uczą się języków, angielski wykładają tu przeważnie obcokrajowcy.
🙂
A widzisz…to ja może do twojego Raju powinnam się wybrać…
Nie przespałam nocy przez tego Dziadygę w noc wyborczą, choć mieszkam we Francji jakoś bardzo dotknął mnie ten ZŁY wybór ( szkoda, że w USA tak dziwnie zlicza się głosy) Eh! No, ale nie z jego powodu tu piszę 😉 Piszę, bo postanowiłam odwiedzić blogi według naszego Kalendarza Polki no i jestem 😉
Pastelowa Kropko, dziękuję za odwiedziny i wyśpij się, szkoda zdrowia na Trupma!