Pimpek…

Z Amerykanami w domu, w pracy, przy stole, na zakupach, na nartach i w łóżku spędziłam siedemnaście lat. Na początku dziwi się człowiek, że mleko zimne zamiast kompotu piją, że w rozciągniętych dresach publicznie się pokazują, wieszają flagi na kominie, traktorze, furtkach i na majtkach. Łażą w butach po domu i nie prasują T-shirtów. Z czasem powszednieją dziwności i okazuje się, że tak samo jak my zaczynają się odchudzać i po dwóch dniach rezygnują, wpinają tęczę w klapę, ale modlą się żeby ich dziecko nie było gejem i tak samo głupio głosują na prezydenta. I kiedy wydaje nam się, że znamy ich od podszewki, że nic nas nie zaskoczy, taka sytuacja…

Maggie poznała pana. I Maggie i pan w wieku średnim. Poznali się i pokochali. Pan miał psa. Pies był jamnikiem i wabił się Pimpek. Maggie pokochała Pimpka jak swojego. I tak się kochali dwa lata. Były święta z Pimpkiem pod choinką, Pimpek z jajkiem świątecznym w pysku i niezapomniane zdjęcie nagiej Maggie leżącej na łódce z papierosem w ręku, czytającej książkę. Jej nienaturalnie, jak na jej wiek, jędrne piersi zdawały się nie podlegać prawom grawitacji, a umięśnione plecy udekorowane były leżącym na nich Pimpkiem miziających ogonem jej bok. Pewnego dnia Maggie i pan od Pimpka przestali się kochać i przestali stanowić podstawową komórkę społeczną. Maggie nie zamierzała oddać Pimpka panu. Poszła do sądu i wygrała sprawę o opieką nad Pimpkiem. Pan od Pimpka z żalu wsiadł na statek i odpłynął. Maggie dostała oficjalne świadectwo adopcji Pimpka, które oprawione wisiało nam jej łóżkiem. I tak im było błogo kilka dobrych lat. Pewnego dnia Pimpek zmarł. I nie ma co ironizować, tragedia wielka, bo, że tak banałem rzucę, jak się zwierzę do domu zabiera, staje się takie zwierzę częścią rodziny. Maggie postanowiła jednak żałobę w czyn przekuć i wyprawić Pimpkowi pogrzeb jak się patrzy. A patrzyło się wielkimi gałami. W pięknym, wiosennym już ogrodzie zebrało się dwadzieścia i trochę osób i czworonogów w wieku bardzo różnym, w stanie umysłu również bardzo różnym. Na kilku sztalugach Maggie postawiła powiększone zdjęcia Pimpka z różnych etapów jego życia, wykopała dół, przybrała kwiatami i tkaniną jakąś purpurową. Do piersi tuliła piękną urnę z prochami Pimpka. Po ciepłym przywitaniu gości i podziękowaniu im za liczne przybycie, Maggie odwaliła mowę pogrzebową. A że Maggie niezła jest w te klocki, znakomicie wygłoszona mowa była dopracowana w szczegółach, przemyślana dokładnie, umajony licznymi zwrotami akcji! Maggie przytoczyła kilka epizodów z życia Pimpka, po jednym z każdej kategorii: smutne – jak to tęskniła za Pimpkiem kiedy czekała na papiery adopcyjne, zabawne – jak to Pimpek uwielbiał znosić kamienie do domu i próbował je zakopywać w dywanie, dramatyczne – jak to Pimpka rower prawie potrącił, melancholijne – jak to Pimpek wskoczył Maggie na kolana kiedy ona była w dołku i ryczała jak wół, oparł łapki na jej ramionach i przytulił swój długawy, jamniczy pyszczek do jej mokrego od łez policzka. Następnie Maggie odśpiewała bardzo ubogą w tekst (tylko tyle, że Pimpek kochany jest i że jest kochany bardzo…), muzycznie nieco bardziej różnorodną i czasowo przydługawą, ulubioną piosenkę Pimpka. Własnej roboty ma się rozumieć. Na koniec przeczytała list Julii do Romea w którym zamieniła imię „Romeo” na „Pimpek”. Tłum szalał w żałobie. Każdy z przybyłych poproszony był o przyniesienie kamienia. Pimpek uwielbiał kamienie i miał je również ze sobą w zaświaty zabrać. Każdy podchodził do dołu, w którym Maggie delikatnie umieściła urnę, i kładł kamień dla Pimpka po czym rzucał garść ziemi żegnając go na zawsze. Maggie poprosiła wszystkich żeby stanęli wokół grobu Pimpka i zawołali chórem coś w rodzaju „niech spoczywa w pokoju.” Następnie każdy z przybyłych miał wykrzyczeć imię swojego zmarłego pupila, po czym wszyscy znów chórem „niech mu ziemia lekką…” I tak pożegnali psa, członka rodziny, bezwarunkową miłość, wiernego przyjaciela… Na koniec Maggie zaserwowała gościom hot dogi. Tak z przymrużeniem załzawionego oka.

Pies Izabela jest bezsprzecznie członkiem naszej rodziny i kiedy nadejdzie czas, pogrzeb, bez wątpienia, będzie miała pierwszorzędny. Status kota jest pod znakiem zapytania ze względu na zmasowane ataki i niemożliwość przystosowania się do, w moim mniemaniu, niezbyt wysokich wymogów utrzymania higieny osobistej. Daliśmy jej czas do końca maja. Wracając do pogrzebu, ja tam kobieta ambitna jestem i uwielbiam konkurencję, szczególnie jeśli biega o imprezy, zjazdy i spotkania. U znajomych na imprezie świątecznej jest piękna choinka, u mnie będę dwie. Piękniejsze. Ktoś własnoręcznie pomaluje jajka, ja je z włóczki wydziergam. Ktoś kupi dobre wino, ja zrobię kurs sommelierski i prezentacje win świata. Niech tam zwierzęta długo żyją i niech im zdrowie służy, ale jak by co, to się śpiewem i recytacją nie zadowolę. Planuję biegi przez płotki z kuwetami pod pachą, konkurs dekorowania worków na odchody i tarzanie się w zdechłej rybie na czas. Zapraszam!

14 myśli w temacie “Pimpek…

    • aniukowepisadlo 4 Maj, 2017 / 3:43 pm

      Ależ…kreatywność i wprowadzanie tej kreatywności w taką zwykłą, szarą, czasem smutną rzeczywistość. Fajnie!

  1. Sylaba 4 Maj, 2017 / 2:32 am

    Ten bieg przez płotki z kuwetami po prostu mnie obezwładnił ze śmiechu!

    • aniukowepisadlo 4 Maj, 2017 / 3:51 pm

      Dla utrudnienia, będzie z piaseczkiem, który będzie wypadał dziurami podczas biegu…cudownie :-)…

  2. Edyta Tkacz 4 Maj, 2017 / 4:46 pm

    Cudowne! W sensie Twój wpis, a nie samo opisywane wydarzenie. Jestem dziś w okolicznościach mózgowych średnio optymistycznych, a tu Twój post rozbawił mnie do łez. You made my day! Pisz, Kobieto.

    • aniukowepisadlo 8 Maj, 2017 / 1:17 am

      Oj przykro mi z powodu okoliczności i dzięki, pisać będę. Jak już mi się wydaje, że nie mam o czym, to patrzę, słucham i takie cuda…

  3. kaczka 7 Maj, 2017 / 12:25 am

    Rezerwuje bilety w pierwszym rzedzie!

    • aniukowepisadlo 8 Maj, 2017 / 1:15 am

      No ale wiesz, że będziesz musiała łzę uronić a dziewczyny twoje kwiatki będę pod grobem sypać!

  4. Viola 7 Maj, 2017 / 4:35 am

    W moim pierwszym roku „amerykanskim „. chyba po miesiacu pobytu tutaj, tesciowa poszla z psem na Halloween party dla psow. Kolezanka z pracy robila taka impreze. Ale zarzekala sie ze to nie jest powszechne hehhehehehhehe

    • aniukowepisadlo 8 Maj, 2017 / 1:14 am

      No ja myślę, że takie pogrzeby to też nie codziennie…psów by zabrakło :-)…

  5. Viola 8 Maj, 2017 / 8:02 pm

    Spokojnie, spokojnie:)))
    Tutaj w co drugim domu to male zoo. Mozna robic pogrzeb kotkom, ptaszkom, rybkom. Ja mam tak samo, juz nie raz mysle ze mnie nie zaskocza niczym, a jednak nie doceniam roznic kulturowych heheheh.

  6. Kosmiczna 24 Maj, 2017 / 4:12 pm

    Po takich wpisach mam ochotę pakować walizki i przylecieć tam za wielką wodę, choć na trochę 😉 To ci polot, to ci życie (i pogrzeby)! A u nas nadal grzebie się Pimpki na smutno pod płotem.

    • aniukowepisadlo 28 Maj, 2017 / 1:51 pm

      Ja to się jeszcze zastanawiam co by sam Pimpek chciał żeby z nim po śmierci wyczyniano…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s