2008 rok, czteroletni Jaś otwiera się na seksualność w jakimś muzeum w Trójmieście
Otwartość na tematy tabu w gramatyce języka polskiego. Taka sytuacja. Siedzę z Kasią na plaży i obgadujemy sąsiadów po polsku.
– Kasia, myślisz, że ci dwaj panowie są parą?
-Może są przyjaciółmi.
-A tata opala się z kolegami na plaży?
-Może są braćmi?
-A wujek Jacek i wujek Marek plażują razem?
-Nie wyglądają na parę. Nie rozmawiają ze sobą.
-To pewnie są małżeństwem…
-Patrz mamo, słowo „braćmi” brzmi jak „brać mi”
-No, ale jakie znaczenie masz na myśli. Przykładzik poproszę.
-No tak jak jest „brać go” to może być, że o sobie…”brać mi”
-Nie, nie może być. I gramatycznie niepoprawnie i trochę bez sensu. Jak koniecznie chcesz żeby ktoś cię zabrał, możesz powiedzieć „bierz mnie”, ale to trochę niebezpieczne i nie radzę nadużywać.
Kasia nie załapała i po chwili…
-Może też być „bierz mi stąd te kapcie”…
Trochę antykoncepcyjnie, ale może być…I druga sytuacja. Do naszego ogródka przychodzi nieświadomy zagrożenia ze strony psa-mordercy, czarny kot. Dzieci wychodzą do niego i głaszczą. Kasia krzyczy z ogródka:
-He is so cute, mom? (że słodziak taki)
-Po polsku!
-Mamo, ten kot taki kjutas!
I była okazja podszkolić odmianę wulgaryzmów przez przypadki.
Hahahahaha… Cudowne!
Hahahaha, cudowne! 😀
Ale sie usmialam z ‚kjutasa” 😉 U nas tez sie tworza nowe slowa i zaczyna sie przeplatanie jezykow.
Ania, jak bylo u Was? Trzymaliscie sie zasady ze jeden rodzic to jeden jezyk czy mieszaliscie?
U nas taka mamy zasade ale mala jak na razie malo mowi po polsku choc wszystko rozumie. A ‚rozgadala sie’ z pol roku temu jak poszla do starszej grupy w przedszkolu.
Kjutas już na zawsze zostanie z nami! Ada, jeśli chcesz odpowiedzi na swoje pytania, siadaj wygodnie, ja mogę długo. Trzeba długo, bo wychowywanie dwujęzycznych dzieci (a przez 13 lat i trójęzycznych niejadko, przynajmniej jeśli o „input” bo z outputem było gorzej :-)…) to naprawdę ciężki kawałek chleba. I cieszę się, że mamy cztero, pięciolatków takie są dumne, że dzieciaki mówią płynnie w dwóch, trzech językach i że to taki „piece of cake”. Moim zdaniem ciężka praca zaczyna się później, kiedy dzieci idą do szkoły, dochodzą emocje (no a KURDE język to głównie EMOCJE, co nie?), dorastanie, rozwój osobowości, hormony, chemia mózgu…no wiadomo. Ale tak, OPOL był naszą metodą. Kasia do 4 roku życia mówiła 90% po polsku, 10 po ang (wyjątkowo małomówne źródło angielskiego było w domu po 18.00).Cudownie jest oglądać nagrania, które mamy kiedy ona mówi po angielsku naśladując swoją przyjaciółeczkę – ten sam ton głosu, ta sama melodyka. CUDOWNIE!Kiedy Janek postanowił się rozgadać miał trzy źródła – angielskie, małomówne po 18-tej, nudną matkę po polsku i najsłodsze, szczebioczące non stop piosenkami i wierszykami z przedszkola Kasiątko. Wybrał ją :-)!Potem była szkoła, moja HARÓWA z książkami, piosenkami, M jak Miłością, TVN24, Seksmija, MIś…Wszystko co przynosiło jakieś rezultaty. Teraz jeśli chodzi o język, w jakim do nich mówię, muszę przyznać, że jest różnie (ale to jest temat na piętnaście postów), ale Kasia (za moment 17-latka) mówi po polsku płynnie (język nie-akademicki), czyta i prawie pisze bezbłędnie. Janek (za moment 13-latek) nieco słabiej ALE zauważyłam ostatnio, że chętniej. I to mnie cieszy! Tak więc kochana…powodzenia!! Jest mnóstwo blogów w temacie, ale te, które „osobiście” znam to: Ecia moja i jest cudowne wakacje po polsku: http://dwujezycznosc.blogspot.de, Faustyna z Paryża: http://dziecidwujezyczne.blogspot.de, prężnie działająca Aneta: http://bilingualhouse.com, ucząca w domu Dorotka: http://ourbabelschool.blogspot.de i nieustająca w staraniach Sylaba:https://kozaikozak.blogspot.it, gdzie poczytasz, że czasem jest super, a czasem mniej – tak dla równowagi :-)…