Jest halloweenowy wieczór. Jest wietrznie choć wyjątkowo, jak tę porę roku, ciepło. Środek miasta Providence – stolicy Rhode Island. Parking przy akademikach licznych w mieście uczelni. Obok piękne centrum handlowe i drogie restauracje. Na ulicach raczej pusto. To nie Nowy Jork. Providence zasypia, w dni powszednie nawet dość wcześnie. Biegające po ulicy, przebrane za potwory i jednorożce dzieci siedzą teraz w domu i przeliczają swoje cukierkowe zbiory. Na parkingu, tuż pod oknem jednego z mieszkań akademika zaparkowany jest samochód, w nim mężczyzna. Pewnie czyta jakieś wiadomości na swoim telefonie, pewnie na kogoś czeka. Podjeżdża inny samochód, zatrzymuje się obok tego zaparkowanego z mężczyzną w środku. Ktoś wychodzi, wyciąga broń, oddaje kilka strzałów, wsiada do samochodu i znika. Mężczyzna w samochodzie nie żyje. W mieszkaniu, pod którym zaparkowany jest samochód upada na podłogę mężczyzna przypadkowo stojący przy oknie. Dostaje zabłąkaną kulą przez szybę swojego okna. Zawożą go do szpitala w poważnym stanie.
I niby nie ma się czemu dziwić. Zdarzają się w Stanach większe strzelaniny, giną przypadkowi ludzie, mordowane są dzieci. Nie ma się czemu dziwić skoro jedna trzecia Amerykanów posiada broni, a ponad 40 procent ma do niej dostęp w domu. Każdego dnia ponad dziewięćdziesiąt osób w Stanach ginie od postrzału (dane tutaj). Codziennie słyszy się o jakieś dużej strzelaninie. Ba, w większych, bardziej niebezpiecznych miastach codziennie słyszy się jakąś strzelaninę. Tak jak ta na parkingu, to często porachunki kryminalistów. Tak jak w mieszkaniu przy parkingu, często obrywają przypadkowi ludzie. Taki nienormalny kraj. W takim przyszło nam żyć przez moment, przez dłuższą chwilę, czasem na zawsze. Nikt się strzelaninom, szczególnie takim jak ta parkingowa, nie dziwi, o takich jak ta nawet się nie mówi, nie pisze. Dla mnie ta była najważniejsza.
Dzień wcześniej na miejscu samochodu z zastrzelonym gangsterem stała niebieska Toyota Prius. Stała tam też kilka dni wcześniej, miesiąc wcześniej. W Toyocie siedziałam ja. Sprawdzałam wiadomości w telefonie i czekałam na moich dwóch uczniów, których dzieli tylko ściana od postrzelonego przypadkowo mężczyzny przy oknie. Podczas strzelaniny jeden brał prysznic, drugi robił herbatę w kuchni. Moja Toyota była wtedy zaparkowana pod moim domem. I wiem, że nie można się dać zwariować, nie można żyć w ciągłym strachu. Mogę przecież zginąć w wypadku samochodowym, wpaść pod pociąg, utopić się, albo zabije mnie jakaś paskudna choroba. Ale siedząc w samochodzie na parkingu dzień po strzelaninie myślałam sobie jak ten surrealizm bycia przypadkową ofiarą śmiertelną w niezwykle bezpiecznym mieście, na oświetlonym parkingu, obok mieszkań studentów renomowanych uczelni staje się bardziej realny, bardziej prawdopodobny, trochę bardziej przerażający. W miejscu gdzie zawsze parkowałam, stał rząd zapalonych świeczek i dla kontrastu, puste butelki po alkoholu. Było cicho, a w rogu parkingu czaił się wóz policyjny. Z nim, schowanym w krzakach, miałam się czuć bezpiecznie. W wiadomościach przeczytałam, że i tak nie jest źle, bo to siódme zabójstwo w tym roku w naszym mieście, a mamy ostatni dzień października. Rok temu było gorzej.
Ooooooooo, przeprowadzajcie Wy się już szybko do tej Grecji.
Oj tak, oj tak…
Zawsze po czymś takim na początku jest strach… Ale widocznie Ci nie było pisane, ani Twoim uczniom być w okolicy lotu kuli. Wierzę, że jest coś takiego jak Los czy Przeznaczenie, i niekoniecznie jestem takim trendy „kowalem swojego losu” nadużywanym i odmienianym przez wszystkie przypadki u różnorakich „coachow” i innych tam motywatorow. Sorry, poszłam dygresja pod koniec… Tak mi wyszło…
Pozdrawiam serdecznie 🌞
Bardzo fajna dygresja i do myślenia. Sama się nigdy nie zastanawiałam dogłębnie które mi bardziej pasuje, czy przeznaczenie, czy kowal. Zupełnie na 100% wierzę w przeznaczenie, ale kurde, trochę ciężko oddać ten sprzęt kowala :-)…
Z kowalem toby za łatwo było, myślę sobie 😉
Ha ha…to zależy od jakim się kowalem jest, nie?
Hm, pewnie tak 😉
Brak slow, naprawde surrealna sytuacja. Spokojna miejscowosc a gwarancji bezpieczenstwa nie ma. Jesli dostep do broni jest taki latwy to nigdzie nie mozna czuc sie bezpiecznym.
To prawda. Wszyscy są w szoku, że to akurat w takim spokojnym i bezpiecznym miejscu. Sama strzelanina to porachunki światka przestępczego, ale wiesz, mogli by to zrobić gdzieś pod mostem, w lesie…nie wiem…jakoś tak nie zabijając przy okazji innych, nie?
Ja tez tak uwazam ze najczesciej to sa porachunki miedzy nimi, ale zdarzaja sie tez przypadkowe ofiary. U mnie w miescie 3 lata temu zabito chlopaka- mial jakies 27 lat, mial taki zwyczaj ze przed praca lubil chodzic na spacer o 6 rano. Dwoch mlodych chlopakow go zabilo, tak bez powodu, a jeszcze na domiar wszystkiego jego zona byla w ciazy.
Co się dzieję na tym świecie, nie? Po co? Nawet nie wiadomo co innego powiedzieć, nie?