Reisefieber

Dziś krótko. Reisefieber rozlazła się po całym domu i już chyba wszyscy chcą żebym wyjechała i, mam nadzieję, żebym wróciła bo wytrzymać ze mną trudno! Wszystko spakowane, przegadane z Chrisem pięćset razy, baterie telefonów przeładowane, numery wymienione z całym światem, scenariusze rozmów z immigration oficerami powtórzone! Nie mam żadnych oczekiwań jeśli chodzi o Nowy Jork, pamiętam go jako za duże dla mnie miasto (a wtedy byłam z Warszawy a nie z lasu, jak teraz), zbyt duże tłumy, mnóstwo pobudzających pobudzaczy i stymulujących do granic możliwości stymulatorów ! Wtedy uspokoiłam się trochę w Central Parku, takiej oazie miejskiego spokoju, i mam nadzieję, że jak zacznę wariować, to mnie tam zabiorą. Motyle mam w brzuchu na myśl o Broadway i przedstawieniu Wicked! Kilka godzin w innej rzeczywistości…na to czekam bardzo. Zakupy? Muszę przyznać, że na to też czekam. A wszystko to w towarzystwie młodej damy, z którą mam wrażenie mam coraz mniejszy kontakt, jestem coraz mniej ważna dla niej, mniej zabawna i mniej atrakcyjna…I w tej kwestii oczekiwania mam wielkie! Zrobię wszystko żeby to poprawić…

Niestety po przyjeździe czeka nas wizyta w szpitalu. Wyniki badań Kasi nie są zadowalające. Klinika w Monachium proponuje endoskopie (z obu stron) i tabletkę z kamerką. Byliśmy u naszego zaprzyjaźnionego lekarza, który zna Kasię najlepiej na świecie i nas uspokoił, że nie jest źle, to być może opóźniona reakcja na zmianę leku z tabletki na strzykawę, może pozostałości po wirusie gównianym a może Crohn ale jeśli tak to i tak łaskawy bo odzywa się bardzo delikatnie i cichutko. Jeśli to Crohn, złapiemy dziada w drodze do dalszych części jelit i łebek mu ukręcimy! Ale na samą myśl o szpitalu w Monachium mam tak czyste jelita, że sama mogę mieć kolonoskopię choćby dzisiaj. Na szczęście Kasia czuje się dobrze więc ogólny stan pacjentki jest bardzo dobry. No i dziękuję losowi za dr. Morharta, z którego ust nawet najgorsze wiadomości brzmią dużo lepiej a za nimi zawsze wielka dawka nadziei i dobrych wibracji! Niesamowity człowiek! Kasia, najdzielniejsze dziecko świata, przyjęła wiadomości ze spokojem. Czekamy jeszcze na jedne badania, jeśli będą super, będziemy negocjować potrzebę endoskopii ale jeśli Kasi nastawienie pozostanie takie spokojne, może tak ma być i trzeba po prostu to zrobić! Perspektywa szpitala przyćmiewa trochę światła Nowego Yorku, tym bardziej muszę się starać żeby Kasia dobrze się bawiła i żeby zapomniała o tym, co ją czeka.

A na wolne chwile (wiem, to taki archaizm) mam dla was coś super fajnego. Zaczęło się od rozmowy po szkole z moimi amerykańskimi mamami o Thanksgiving, gotowaniu, pieczeniu i dostałam od nich przepis z takiej, jednej cudownej strony…i jak wlazłam tam po szkole, tak zostałam do wieczora. Pinterest to taka internetowa tablica korkowa, którą tworzysz sobie sama i przyczepiasz wszystko co ci się podoba. Oczywiście jest mnóstwo półnagich facetów, Justinów Biberów, paznokci i cieni do powiek ALE…Znalazłam super fajne pomysły na dekoracje świąteczne, totalnie odjazdowe pomysły na zabawy i imprezki dla dzieci…może trochę za późno na zabawy z Kasią ale kto wie…Dużo przydatnych rzeczy do nauki angielskiego, fajne przepisy, cytaty, książki i mnóstwo innych fajnych rzeczy. Zapraszam: http://pinterest.com

A to jeszcze jedno z ostatnich zdjątek naszym starym, popsutym aparatem bo w Stanach czeka na mnie nowiutki, śliczny, robiący najpiękniejsze zdjęcia na świecie aparacik.

blog_pic

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s