Znów językowo

Zainspirowana mnogością postów moich zacnych językowych koleżanek, jak również intensywnością komentarzy i liczbą pomysłów, postanowiłam wypowiedzieć się u siebie.

Na moich ulubionych blogach językowych pojawiły się dyskusje na temat metod, nawet nie  nauczania, a używania języka polskiego jako języka, w większości przypadków, drugiego. I tak, mamy metodę OPOL (One Parent One Language – Jeden Rodzic Jeden Język, tutaj o niej u Faustyny). Metoda ta wydaje się najbardziej logiczna i naturalna i w naszym domu takaż była stosowana od samego początku. Doszłyśmy jednak do wniosku, że w dalszych latach rozwoju językowego dziecka, metoda ta może nie być wystarczająca i może warto byłoby spróbować innej metody. Ta inna metoda to ML@H (Minority Language at Home – Język Mniejszościowy w Domu, też u Faustyny) czyli mówienie po polsku w domu, w porywach można uzgodnić inne miejsce, gdzie będziemy rozmawiać po polsku, a czasem nawet czas, w którym będziemy mówić po polsku. Bardzo fajna metoda i w zasadzie używana u nas na co dzień, bo akurat ten One Parent głównie @ Home przesiaduje. No i tutaj doszłyśmy do wniosku, że byłoby dobrze, gdyby mężowie nasi mówili, a przynajmniej rozumieli polski. Dziewczyny moje garmischowe mają super sytuację bo faceci – Polacy, więc po polsku mówić potrafią. U nas różnie bywa, ale Chris po polsku mówić potrafi i rozumie wszystko, no chyba, że mam dłuższy słowotok połączony z podwyższonym ciśnieniem – wtedy, czasami tracimy chłopa…

Było też o pisaniu blogów i nagrywaniu vlogów (video blogów jak mniemam) przez młodzież. Pewna piętnastoletnia Zosia z Tajwanu nagrywa i pisze, cudna dziewczyna (tutaj i tutaj)! Uważam, że pomysł bombowy i dzieciakom bardzo się spodobał. Vlogi mniej, ale blogi są już w przygotowaniu a prym wiedzie Jasiek właśnie. Mam nadzieję, że na tym polu się uda! Mam również mnóstwo pomysłów konkretnych ćwiczeń i zadań, a wszystko to dzięki Eli i Sylabie (tutaj). Wszystko wchłonęłam, rozlazło się po mnie, przeżarło, teraz będziemy działać! Bardziej intensywnie egzekwowana metoda ML@H już daje efekty. Mam wrażenie, że Janek mówi więcej i chętniej kiedy słyszy Chrisa mówiącego po polsku (podkreślam, że wtedy kiedy słyszy bo częściej jednak po angielsku mówimy kiedy jesteśmy razem), ale może to tylko zapał początkującego. Poza tym, mam wrażenie, że chciałby mi sprawić przyjemność mówiąc po polsku, a nie jestem pewna, czy to prawidłowa motywacja jest (tutaj pytanie do pani psycholog Faustyny).

Jakkolwiek słuszne i przynoszące efekty metody, ja, jak zwykle, mam problem z ramami, z nakazami (mimo, że wiem, że to tylko metody, nawet nie wytyczne) i z tym, że coś należy, trzeba lub, nie daj Bóg, muszę. Pamiętam, jak na metodyce podczas omawiania metod nauczania, pani opowiadając o metodzie, spoglądała z niepokojem na mnie kiedy to podniosę łapę z kolejnymi negatywnymi uwagami – jam mąciwoda i już! Spokój i ukojenie przyniósł mi wpis Eli (tutaj), który przypomniał mi o kiedyś przeczytanej książce „The Bilingual Edge” i o tym, że trzeba z miłością, szacunkiem i z dystansem do młodego dwujęzyczniaka – nie wiem Elu, czy to miałaś na myśli, ale ja tak to właśnie odebrałam.

Z rzeczy, które mi się udało…zrobiłam tabelkę dwuznaków dla Jasia i świetnie mu idzie, na razie, tylko rozpoznawanie „oczami” i „uszami”, pisać będziemy później. Przez dobrą godzinę jadąc samochodem, bawiliśmy się w bardzo prostą zabawę słowami – ja podawałam słowo, oni mieli albo je przeliterować (stąd wiem, że Jaś ma problem z dwuznakami), ułożyć zdanie, podać synonim, antonim, rym, czy wymyślić zabawną definicję tego wyrazu. Dziś rano robiłam Kasi listę (po polsku, ma się rozumieć) rzeczy, które ma zrobić zanim wyjdzie z domu. Nie dość, że wszystko odfajkowane to podpisane po polsku, że zrobione z piosenką na ustach! Udało mi się również zrobić wywiady z dzieciakami, które niniejszym przedstawiam, a których pomysłodawczynią jest Aneta (tutaj).

I jeszcze coś…pytanie do wszystkich, którzy odpowiedź znają. Podczas strasznie długiej podróży dzieci bawiły się takimi quizami amerykańskimi (Brain Quest – ciekawe materiały dla nauczycieli ESL) i zastanawiam się czy mamy coś takiego po polsku, o języku polskim, historii czy geografii Polski? Widziałyście coś takiego? Ja nie, ale przyznam, że nie szukałam. Myślę, że to byłoby bardzo ciekawe dla starszych dzieci.

I jeszcze mała dygresyjka, trochę z ogródka językowego również…byłam dziś z Jasiem na badaniach alergologicznych (o tym wkrótce ALE nic nie wyszło i odszczekam chyba wszystko co powiedziałam przeciwko wycinaniu trzeciego migdała, bo chyba nas to czeka – Karola, ukłon) i lekarz pyta Jasia: „Skąd jesteś”. Jasiek na to, że nie wie. „Where is you home?” Jasiek na to, że nie wie bo mama z Polski, tata z Ameryki ale urodził się w Niemczech. Lekarz: „So, you are a German guy”(czyli, niemiecki chłopak z ciebie), Jasiek: „Not at all” (nie, wcale nie). I zamyślił się trochę…Tydzień temu wypożyczyłam książkę Third Culture Kids i chyba trzeba się za nią poważnie zabrać! Jest jeszcze ktoś z was z takimi dziećmi?

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s