Nauczycielem chcę być!

 

DSC02153

We wtorek byłam w pracy! Dla większości ludzi to nic nadzwyczajnego, dla wielu to monotonny obowiązek, a dla jeszcze innych mordęga przeplatana kryminalnymi myślami. Dla mnie to największa nagroda, najpiękniejszy dzień, maksymalne szczęście!  Mam wprawdzie prywatne lekcje, pomagam ochotniczo, ale i ochoczo, w szkole. Nauczyłam angielskiego sporą gromadkę dzieci, brazylijską panią psycholog, trzy stada nieletnich rolników, grupę niezwykle opierających się bawarskich emerytek i każde z tych zadań przynosi mi ogromną satysfakcję. Jednak z wiekiem nie tylko mi się wydaje ale mam pewność, że potrafię więcej, że stać mnie na coś bardziej znaczącego, że jestem gotowa podjąć ryzyko długotrwałej satysfakcji z nauczania. Od dawna jestem gotowa na codzienne zadowolenie z dobrze wykonanej pracy, na przewlekłą obserwację sukcesów moich uczniów i na niekończące się swoje ukontentowanie. Skąd wiem, że tak właśnie będzie? Mimo swojej dość niskiej samooceny, wysokiej samokrytyki i świadomości, że Polakowi, kobiecie i siedzącej w domu przez dwanaście lat matce (albo wszystkich na raz) nie wypada obnosić się z takimi wyznaniami, wiem, że w te klocki jestem naprawdę dobra! Jestem bardzo dobrym nauczycielem! Niestety okazji żeby to udowodnić mam niewiele! Specyficzne miejsce, niekorzystny czas i nienachalny sposób bycia sprawiają, że kiedy zdarza mi się taki wtorek jak zeszły wtorek, czuję się nagrodzona, zauważona, doceniona…ten jeden dzień, te osiem godzi. A inni mają to na co dzień.

We wtorkowy wieczór opowiadałam mojej przyjaciółce o moich uczniach. Każdy z nich jest wyjątkowy, każdy ma inne językowe niedobory, każdy inne potrzeby, każdy jest innym typem ucznia, innym człowiekiem, a ja doskonale wiem co zrobić żeby dobrze się czuli ze swoją znajomością języka, żeby dobrze się czuli w grupie i wiem jak im pomóc żeby nauczyli się dokładnie tego, czego potrzebują. I z tej radość, że wiem i z tego smutku, że nie mogę tego wykorzystać przeryczałam pół nocy…

Mówią, że góry oczyszczają, że przynoszą ukojenie, spokój, że natura leczy, pozwala umysłowi odpocząć i duszy skupić się na czymś innym. Wzięłam więc dziś plecak i polazłam w góry, wysoko poszłam i bardzo sama. Było ciężko bo kondycja jakoś osłabła, było zimno, błotniście i ślisko. Było bardzo pusto – żywej duszy nie spotkałam przez godzinę i cicho było. Jeszcze nigdy nie było tak cicho. Słyszałam pulsującą krew w moim mózgu, a bicie niewysportowanego serca wystraszyło wszystkie jaszczurki i węże. Miałam nadzieję, że doznam jakiegoś olśnienia albo ukojenia myśli, że spłynie na mnie spokój i równowaga. Że złapię dystans i docenię nagle to, co mam, że oświeci mnie jak ważna jest moja dotychczasowa rola w życiu, że dotrze do mnie waga hierarchii, na czele której stoją dzieci, rodzina, zdrowie, dom a dopiero potem kariera zawodowa. Bezsprzecznie, góry proponują dystans do świata i do siebie, oferują inny punkt widzenia, inne spojrzenie na to, co nas otacza…ale tylko oferują. Trzeba być gotowym i otwartym żeby to przyjąć…mnie się dzisiaj nie udało. Udawało się już wiele razy i jestem pewna, że jeszcze się uda, ale nie dzisiaj.

 

 

4 myśli w temacie “Nauczycielem chcę być!

  1. Jagodzianka 28 czerwca, 2013 / 12:39 am

    Koniecznie dąż do realizacji marzeń, do spełnienia się w tym, w czym jesteś NAPRAWDĘ DOBRA! Ja miałam okazję uczyć tutaj w polskiej szkole… che, che… w Polsce nie dano mi szansy takiej… Nie będę tego robiła tylko dlatego, że moja sytuacja zawodowa na to nie pozwala… Ale będę się udzielała charytatywnie, albo raczej jako wolontariusz i to nie w wyuczonym zawodzie, ale …wykonywanej pasji 🙂 Życzę Ci pokonania tych gór – jak najszybciej!

    • aniukowepisadlo 29 czerwca, 2013 / 7:07 pm

      Dzięki Jagodzianko! Staram się i staram, są lepsze i gorsze dni. Mam nadzieję, że pewnego dnia napiszę jaka to jestem zmęczona tym nauczaniem :-)!

      • Katarzynka 25 lipca, 2013 / 2:57 pm

        Oj nie, nie mecz sie a moze zmecz zeby nabrac jeszcze wiecej sil i checi….Z twoich postow bije taka jakas moc i energia ze chce sie zyc. Chetnie cie czytam i nawet jak co jest nie tak to i tak „slychac” w nich pozytywne mysli. A co najwazniejsze, ja sie zwyczajnie smieje w glos czytajac. 😀 A tak poza wszystkim, jak udaje cie sie namowic corke do pisania dzienniczka. Nasza 12 latka jakos niechetenie do tego pomyslu podchodzi. Pozdrawiam i czekam na nowe wpisy. K

      • aniukowepisadlo 25 lipca, 2013 / 8:11 pm

        Katarzynko, dziękuję ci bardzo za miłe słowa…”pozytywne myśli” mówisz? No coż…co robić, marudzenie, narzekanie i pesymizm nikomu jeszcze nie pomógł. Staram się, ale nie zawsze mi wychodzi tak samo jak z tym dzienniczkiem – też nie zawsze wychodzi 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s