Ameryka – część trzecia i ostatnia

DSC03275

Będzie o stereotypach wykreowanych przeze mnie czyli o obiektywizmie mowy nie ma. Za te stereotypy mogą mnie rozstrzelać, a w najlepszym razie pójdę siedzieć, ale zaryzykuję,  bo się nałaziłam trochę dzisiaj to i posiedzieć mogę…

Najlepiej tworzy się stereotypy kiedy ma się sporo stereotypogennego materiału. A najlepiej taki materiał spotkać w dużych skupiskach zróżnicowanego społeczeństwa. A takie miejsce to lotnisko, a w moim przypadku trzy bo i Monachium, Londyn i Waszyngton. Moje ulubione zajęcie na lotniskach, dworcach, na ławce w mieście to obserwowanie ludzi. Jak chodzą, co mówią, w jakim języku mówią, jak są ubrani i czy się trzymają za ręce. Uwielbiam dedukować skąd są, gdzie i po co jadą i jaka jest ich historia. No i stąd tylko krok do uogólnień i generalizacji. Jadziem zatem…

Uwielbiam lotnisko w Monachium. Wszystko jest czyste, poukładane, nie zdążysz pomyśleć o półpełnym pęcherzu, a tu trzy toalety – do wyboru, do koloru.  Zgubić chciałby się człowiek, zapodziać się jak należy, ale skąd? Wszystko tak oznaczone, że nawet mało rozgarnięty Niemiec (no bo taka ich przypadłość już) się odnajdzie w mig i na czas się do samolotu stawi. Jednak serca brak…Wracając ze Stanów, Janek zawieruszył się gdzieś między kontrolą paszportów a halą odbioru bagażu, bo zobaczył tatę swego za szybą. Zboczył z drogi i podbiegł do szyby. Raban się zrobił bo niezaprogramowany po niemiecku Jaś zszedł z wyznaczonego strzałkami szlaku. Musiałam uspokoić funkcjonariuszy, zapewnić, że dziewięciolatki na ogół nie mają terrorystycznych zamiarów. I od razu poczułam się jak w domu! W Waszyngtonie za to po pysku walą otwartością, ochoczymi powitaniami i nie zawsze wysokich lotów, ale z serca chyba, uwagami. Pan sprawdzający nasze bilety był tak miły, uczynny i chętny do pomocy, że zdawało mi się, że mnie podrywa…płonne nadzieje, bo podrywał i mnie i moje dziecko i pięciu innych podróżnych.

Mówią, że Ameryka to miejsce wielu narodowości, wielu grup etnicznych i wielu języków. Śmiem twierdzić, że lotnisko w Londynie bije na głowę każdą, choćby najbardziej heterogeniczną ulicę w Nowym Jorku. A że wystaliśmy się w kolejkach jak nigdy w życiu, obejrzałam sobie wszystkich. Wesołą drużynę narodową kickboxingu z Czech, gdzie wszyscy wszystkich klepali po tyłkach, śmiali się i żartowali z innych stojących w kolejce. Wystraszeni życiem Rosjanie i patrzący w ziemię Niemcy – żeby tylko nie daj Boże nie uskutecznić jakiegoś kontaktu wzrokowego. Głośni Amerykanie w kowbojskich kapeluszach i plastikowych klapkach i wielożonne rodziny arabskie, które nie zwracają uwagi na nikogo oprócz siebie i na niczyje dzieci oprócz swoich. Kolejka w zygzak, więc kilka razy mijam wzrokowo przyjemnie wyglądającą dziewczynę. Przyglądam się i zauważam chustkę z Podhala wokół jej szyi. Nasza! I w tym momencie Janek ciągnący walizkę delikatnie zaczepia o jej walizkę. Z uśmiechem odwracam głowę chcąc przeprosić „naszą” i kto wie, może się zaprzyjaźnić, a tu napotykam wzrok mordercy i, przez szczękościsk, „nasza” cedzi: „careful”. A niech ją ta podhalańska chustka udusi!

Najciekawsza i najbardziej stereotypogenna obserwacja zdarzyła mi się na lotnisku w Waszyngtonie. Wyszliśmy z samolotu i do kontroli paszportowej. I dwie kolejki. Jedna dla swoich, druga dla reszty. My z okazji mojej zielonej karty jesteśmy apgrejdowani do kolejki autochtonów. Ale jakaś długa ta kolejka! Dłuższa niż kolejka zestresowanych podróżnych trzymających w spoconych dłoniach paszporty z wizami wystanymi w swoich krajach po nocy. Ale jakoś ciemniej w tej kolejce wizowej. Ciaśniej. Okazuje się, że „nasza” kolejka była znacznie krótsza, ale Amerykanie mają wyraźny problem z przekraczaniem swojej przestrzeni prywatnej i stoją jeden od drugiego tak daleko, że wizowych z dziesięciu by się zmieściło. A wizowi jak owieczki czarne ściśnięte i wystraszone. Od razu przypomniała mi się Sprawiedliwość Owiec, Leoni Swann i zaczęłam zastanawiać się, który to Melmoth Wędrowiec, Oletto, a która wystraszona to Panna Maple. Z zadumy wyrwał mnie uprzejmy głos pana kierującego ruchem autochtonów i… już byłam w Ameryce!

A jak na tym tle wypadłam ja i moje mieszane dziecko?  Jeśli ktoś mnie widział i obserwował na którymś z tych trzech lotnisk, poproszę o garść szczerych stereotypów.

7 myśli w temacie “Ameryka – część trzecia i ostatnia

  1. Anonim 15 października, 2013 / 5:54 pm

    O tak 🙂 Co jak co, ale „personal space” to się bardzo ceni w USA 🙂
    Do tego stopnia, że wchodzi się do małego pomieszczenia sklepowego i nawet nie tworzy się kolejki. Luźno staje się lub siada gdzie się chce, wzrokowo zapamiętuje te kilka osób, które są i tak czeka się na swoją kolej.

    I jakoś nikomu się nie myli, kto był pierwszy, a kto ostatni. A jeśli się pomyli, to jest powód – osoby z widoczną chorobą np. prosi się przed innymi i nikt nie ma o to pretensji.

    I tak dla wszystkich starczy… 😉

    Pozdrawiam z Florydy!

    • aniukowepisadlo 15 października, 2013 / 6:48 pm

      To jednak wymaga myślenia i pewnie przestrzennego więc jak w końcu się zjawię w tym Stanach na dłużej będę się „kleić” do wszystkich :-)!

      • Anonim 16 października, 2013 / 4:22 am

        Kochana… nie musisz myśleć. Zamyślisz się, a ktoś delikatnie podpowie, nierzadko z uśmiechem: „Excuse me, I think you’re next.” 🙂

      • aniukowepisadlo 16 października, 2013 / 2:10 pm

        Kurcze…pewnie zaszłoby mi trochę zanim przyzwyczaiłabym się do tego, ale do fajnego łatwo się przyzwyczaić. Jadę!

  2. Ela 16 października, 2013 / 12:07 am

    W Austrii trzymają uprzejmą odległość. Taką w sam raz. Jak dla mnie. Ale zagadać! muszą! zawsze i wszędzie i każdego! i wypytają o wszystko: skąd, po co, dlaczego? gdzie? z kim? Obłapiają zainteresowaniem….

    • aniukowepisadlo 16 października, 2013 / 2:09 pm

      To fajnie, bo mam wrażenie, że w Niemczech pokutuje przekonanie, że Austriacy nie są mili. Ja nie znam ani jednego, ale w górach i owszem – zawsze jest miło!

      • Ela 17 października, 2013 / 12:31 am

        W tej części Austrii są niezmiernie mili! Jejku! Uśmiechnięci i mili!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s