O tożsamości narodowej…

JCO photo-20

O tożsamości ostatnio głośno to i ja chciałabym słówko dorzucić. Ja jak zwykle na końcu, jak emocje opadły, wszyscy pozbierali swoje notatki i ołówki i z pokoju konferencyjnego wyszli… Pozbierałam walające się po podłodze papierki, przeczytałam, wywaliłam do kosza i piszę co widzę, czuję i wiem…

Sama oczywiście nie mam problemu z identyfikacją swojej tożsamości, ale moje dzieci…już nie jestem taka pewna. W naszej małej, ale niezwykle zróżnicowanej co do poczucia tożsamości, społeczności amerykańskiej zdarzają się bardzo ciekawe reakcje kiedy zapyta się takiego małego czy trochę większego delikwenta kim jest, czy skąd jest. Ktoś mógłby zaryzykować durne stwierdzenie, że „co taki sześcio czy dziesięciolatek może wiedzieć o tożsamości”. W sumie może się fundamentalnie mylić jeśli chodzi o faktyczny stan przynależności narodowej, o czym za chwilę, ale jeśli chodzi o POCZUCIE tożsamości – mylić się nie może! Jego poczucie, jego tożsamość. Córka mojej przyjaciółki mieszkała przez trzy ze swoich pierwszych sześciu lat życia w Japonii. Kiedy straszna wiadomość dotarła do niej o tym, że jest Amerykanką, zaprzeczyła. Rodzice tłumaczyli, pokazali paszporty i drzewa genealogiczne – nic! Dziewczynka nie w ciemię bita i gdzieś koło dziesiątych urodzin dopuściła do świadomości, że kija nie ma – stuprocentową Amerykanką jest! Ale zawsze powtarzała rodzicom, że jak trzeba będzie się opowiedzieć po czyjejś stronie, to ona przejdzie na stronę Japonii. I takich przykładów znam jeszcze kilka…

Dziecko numer jeden Kasia – problemu nie ma. Urodzona w Polsce, matka – Polka, ojciec – zza oceanu, do Niemiec emocjami żadnymi nie pała…Nie ma problemu z powiedzeniem, że jest pół taka, pół taka. Janek natomiast kuleje….nieszczęśliwe urodził się w Niemczech. Mówi więc, znacznie mniej pewnie, że jest pół Polakiem, pół Amerykaninem. A co z Niemcami? No i zagwozdka… Z jakiegoś dziwnego powodu, którego nie zrozumiem nigdy, bo takie uczucia są mi po prostu obce, Janek czuje się związany emocjonalnie z Niemcami do tego stopnie, że zaczyna kombinować…”No trochę Niemcem też jestem…nie jesteś zła mamo, prawda?”

Poszłam na wycieczkę z dwoma klasami z naszej szkoły do instytutu meteorologicznego. Trzydzieścioro dziecka słucha co tam pani mówi o zagrożeniach globalnego ocieplenia. Pani czasem po niemiecku, czasem po angielsku…Zapytała o jakiś gatunek drzewa, które ponoć każde amerykańskie dziecko zna. Nasze nie znały. Pani zdziwiona zadaje pytanie za pytaniem… „Seid ihr alle Americaner” (Czy wy wszyscy Amerykanie?) – wszystkie trzydzieści łapek w górze. Zaraz potem „Seid ihr alle aus America” (czy jesteście z Ameryki) – zostały trzy chude łapki! Dla mnie szok! Dwa, prawie identyczne pytania, zadawane niejednokrotnie zamiennie, a jakie różne odpowiedzi… Prawie żadne dziecko nie mieszkało w Ameryce albo tego nie pamiętają, nie zarejestrowali, bo byli maluchami. To pokazuje jak labilne jest poczucie tożsamości u takich dziewięciolatków.

A na koniec historia osoby, która sobie w głowie poukładała sprawy tożsamości narodowej. Historia o ludziach mieszkających na pograniczu Czech i Polski, a wcześniej na ziemiach należących do Prus. Link do filmu pochodzi ze strony czeskiej telewizji lokalnej. W osiemnastej minucie pojawia się pani Ela i jej wnuczek. Posłuchajcie jak opowiadają o tożsamości. Potem pojawia się Maruszka (23-cia minuta) i bardzo podoba mi się jej pogodzenie się z przedziwną sytuacją tożsamościową…i z takim spokojem mówi, że „…bo jakoś podzielić muszę…serce mam czeskie, głowę niemiecką a papiery polskie”. I ja bym moim dzieciom życzyła, żeby kiedyś mogły tak podzielić siebie na części – jeśli taka będzie ich potrzeba…jeśli nie, to żeby po prostu były szczęśliwe z taką tożsamością jaką będą czuły.

 

9 myśli w temacie “O tożsamości narodowej…

  1. BeaSJ 7 listopada, 2013 / 11:48 pm

    DZiekuje, dziękuje, dziękuje za ten post, może to nie poważne, może na wyrost, ale jednak czasem sie martwię, co powiedzą moje dzieci, kiedy ktoś zapyta ” where are you from?” Jakże częste pytanie w miedzynarodowych społecznościach! Miło i fajnie usłyszeć ze dzieci znajdują swoje miejsce i nie są tak zupełnie zagubione!!

    • aniukowepisadlo 7 listopada, 2013 / 11:54 pm

      Bardzo proszę…Ja też się martwiłam a może raczej zastanawiałam jak to będzie. Jakoś jest…pewnie się zmieni jeszcze kilka razy. Polecam książkę Third Culture Kids by David C. Pollock. Pokazuje, że się da, nie jest łatwo, ale się da!

  2. Faustyna 7 listopada, 2013 / 11:54 pm

    Aniu, jakie trafne rozdzielenie tozsamosci i poczucia! Definicja moze byc jedna oficjalna, ale poczucie kazdy ma prawo miec swoje!
    Co do definicji niestety nie ma jednej, Wszyscy sie zastanawiamy co to jest ta tozsamosc wielokulturowa, a nasze dzieci ja przezywaja. W sercu, w glowie, w papierach. Moj Gabrys juz tez!
    Ostatnio takze duzo mysle na temat tozsamosci i duzo wokol sie na ten temat dzieje. nawet za chwile sie ukaze jakis artykul z refleksjami. Dlatego potrojnie dzieki za ten tekst.I uwielbiam zdjęcia Twoich dzieci! Rzadko pisze, bo ta identyfikacja…Ale ogladam i czytam!

    • aniukowepisadlo 7 listopada, 2013 / 11:57 pm

      Uwielbiam to zdjęcie! I pisz! Wiem, że będzie bardzo mądrze i z uczuciem! Czekam! Musisz napisać co z tą identyfikacją, ja nic nie wiem…

  3. Ela 8 listopada, 2013 / 12:20 am

    Aniu, tak patrzę na zdjęcie i widzę zdjęcia moich dzieci w pudełkach i innych miskach. Uwielbiają odnajdywac „swoje” ciasne miejsce na ziemi, gdzie im dobrze i przytulnie. Myślę, że i tozsamość też tak odnajdą!
    Zauważyłam takie rodzaje identyfikowania sie u dzieci: 1. kraju urodzenia i zamieszkania we wczesnym dzieciństwie; 2. z językami, którymi sie posługują; 3.na końcu z pochodzeniem/narodowością rodziców; ; To u maluchów, bo potem bywa różnie…

    • Anonim 8 listopada, 2013 / 5:06 pm

      Zaryzykuję i stwierdzę, że taką sobie tożsamość narzucamy w jakim języku myślimy. W przypadku osób na pograniczu kultur, ta tożsamość jest bogata oraz często płynna i nic w tym złego.

      Za czasów socjalizmu (żeby nie powiedzieć „komunizmu”) w Polsce, podwójna tożsamość była piętnowana. Mówiono o jednym języku polskim. Mniejszości i ich kultur się nie celebrowało. Wpakowani w powojenne granice mieliśmy tworzyć jeden twór myślowy i kulturowy.

      I niestety, o ile starsze pokolenia były różnic świadome, młodsze już nie. I ja jestem najlepszym przykładem tego, jaki przeżyłam szok na Kaszubach, kiedy pani w kolejce do kiosku zaczęła gadać w żadnym przeze mnie nie zajerestrowanym języku. Nie mogłam pojąć, że nic o nim nie wiem. Może gdzieś tam się o języku czy dialekcie słyszało (nie będę roztrząsać czym jest kaszubski, bo eksperci nadal nie doszli do konsensusu), ale w stopniu niedostatecznym.

      Potem na śląsku znów człowiek poznał inną „tożsamość” u wszak Polaków… I tak można by wyliczać wiele grup na własnym, polskim podwórku…

      Jeśli jest się tego świadomym, łatwiej zrozumieć tę panią z filmu z twojego posta.

      I Twoje dzieci. I moje. I Faustyny. I Eli. Wszystkich, którzy jesteśmy w podobnych sytuacjach.

      Dlatego bardzo szanuję Amerykę za to, że w przeciwieństwie do Polski (generalizuję na podstawie postaw, z którymi osobiście się spotkałam) nie narzuca się osobie tożsamości na podstawie jej pochodzenia/miejsca urodzenia.

      Ty sam ją sobie definiujesz. I masz prawo czuć się tym, kim chcesz.

      • aniukowepisadlo 8 listopada, 2013 / 5:18 pm

        Bardzo podoba mi się twój komentarz! I racja co do tego, że możesz sobie czuć co chcesz…i jeszcze dorzucę, że masz prawo nie wiedzieć co czujesz i jeżeli z taką niewiedzą dobrze się czujesz, to super!

  4. Allochtonka 8 listopada, 2013 / 8:24 pm

    Każdy może czuć się tym, kim chce. Albo w ogóle nie definiować swojej narodowości. Zwłaszcza, że dla osób takich, jak my, które pomieszkują w różnych krajach, staje się to coraz trudniejsze. A co dopiero mówić o dzieciach…
    Moja córka, chociaż spędziła większość życia w Niemczech (dziś mieszkamy w Holandii), po niemiecku mówi sama do siebie i po niemiecku śni, twierdzi, że jest Polką. Bo w Polsce się urodziła (wyjechała mając 2 miesiące) i ma polskich rodziców oraz polski paszport. Ale już dziś planuje, że gdy dorośnie wróci do Niemiec, na studia. Mój młodszy syn, który urodził się w Niemczech, do niedawna mówił o sobie „jestem Niemcem”. Dziś, po dwóch latach w Holandii, zaczyna się wahać. Mówi: „Jestem Niemcem, ale trochę Holendrem i trochę Polakiem”. Dla odmiany jego pierwszym językiem jest polski…
    Czy muszą dojść do jakiejś spójnej koncepcji siebie, żeby być szczęśliwi? Myślę, że to nie ma dla nich wielkiego znaczenia. No chyba, że swoje definicje tożsamości przedstawiają w Polsce. Od razu est konsternacja, a czasem i obraza. „No jak możesz tak mówić/ Przecież jesteś Polakiem! Tylko Polakiem. Stuprocentowym!”

    • aniukowepisadlo 9 listopada, 2013 / 8:25 pm

      Zgadzam sź z tobą…nikt nieczego nie musi…I fajnie jest być takim człowiekiem, który pozwala sobie na taką wolność myślową…Ale są też osoby, które potrzebują określenia się no i wtedy, jeśli jest takim „pomieszańcem” jak nasze dzieci, mogą być probmlemy…No i absolutnie się z tobą zgadzam jeśli chodzi o moje dzieci w Polsce…boję się tego pytania w Polsce, bo jak taki Jasiek wywali,że trochę czuje się Niemcem, to nie wiem…Dziękuję za komentarz Allochtonko!

Odpowiedz na Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s