Bij, zabij…

P1080360

Znów Polskę poruszyła historia pobitego Kacperka…Tydzień temu Piotruś, miesiąc temu Natalka, jutro Patryczek, a za miesiąc Mateuszek…Gdzieś pomiędzy skatowanym Wojtusiem a rzucaną o ścianę Anielką zaczęłam się zastanawiać…

No bo, że Paulinkę skatował pijany osiemnastoletni konkubent sześćdziesięcioletniej alkoholiczki i to jeszcze w Wólce Pijackiej pod Kielcami, to co się dziwić? Że jak w tefałenie pokazują grupkę współkatujących pozostałych członków rodziny,  głuchych sąsiadów, niewidomych nauczycieli oraz nieczułych pracowników społecznych, to scenografia takiej pogawędki raczej nie z chronionego osiedla na Żoliborzu. Wiadomo, patologia…Z drugiej strony, każdy przecież wie, że dzieci są tłuczone także w dwupoziomowych apartamentach i w domkach w stylu góralskim. Ale czy na pewno każdy i czy na pewno wie? Widzieliście kiedyś dziennikarzy Uwagi pod domem ordynatora oddziału chirurgii, otoczonych gromadką zadbanych pań sąsiadek, mówiących nieskazitelną polszczyzną o negatywnym wpływie kar cielesnych na rozwój psychiczny dziecka? Ja nie! Może społeczeństwo jak widzi, tak odbiera…a odbiera taki przekaz, że skoro się nie mówi w Faktach o dzieciach pranych przez rodziców nauczycieli, pisarzy czy dziennikarzy sportowych, to albo takowych nie ma, a to, co społeczeństwo widzi i słyszy, bo nie oszukujmy się –  społeczeństwo widzi i słyszy WSZYSTKO, to omamy wzrokowe spowodowane nadmiarem sushi i chilijskiego wina, albo postrzegają to jako jakieś niezdrowe, ale jednak kurde może zdrowe skoro sąsiad psycholog i sąsiadka dentystka też biją, przyzwolenie społeczne…Kiedy zaczęłam się głośno zastanawiać na imprezach, na spotkaniach rodzinnych i innych publicznych zgromadzeniach, włosy dęba mi stanęły… Pani lekarka przesłodka, pan profesor nauk niezwykłych, pani o „wrażliwości motyla”…wszyscy biją i wszyscy zarzekają się, że kochają swoje dzieci zupełnie inaczej i znacznie bardziej niż jakiś wielokrotnie notowany Włodzimierz B. z bytomskiej dzielnicy Bobrek! Ale jakie argumenty? Że bezstresowe wychowanie szkodzi, że klaps to nie bicie, że przez pieluchę dziecko nawet nie czuje, no i moje ulubione – że przecież ich bito i wyszli na ludzi…

A teraz o mnie…

Ja, jako prawie bierny sąsiad…

…prawie, bo zadzwoniłam na policję! To były moje wakacje przed rozpoczęciem pracy jako nauczycielka angielskiego w liceum. Na ślicznym Żoliborzu, z okna naszego pięknego mieszkania widziałam codziennie jak kobieta bije swoje dwie nastoletnie córki. Dziewczyny siedziały często na parapecie i czytały książki, mama podchodziła i biła je po głowie, ciągnęła za włosy, czy waliła po twarzy…Zadzwoniłam na policję. Dwa razy. Po kilku dniach okna pokoju dziewczynek zostały zasłonięte ciemnymi żaluzjami i już nigdy nic nie widziałam. Zrobiłam coś jeszcze? Nie! I nic nie powiedziałam oprawczyni i nie zemściłam się srodze na niej kiedy pierwszego września okazało się, że to moja koleżanka z pracy, nauczycielka biologii i zastępca dyrektora szkoły!

Ja, jako oprawca…

Uderzyłam dziecko raz (nie piszę „tylko” celowo). W afekcie. Bo mnie zdenerwował. Nie opanowałam się. Nie wiedziałam co jeszcze mogę zrobić żeby odzyskać kontrolę. Bo byłam bezsilna. Albo…bo matką jego jestem w końcu, do jasnej cholery! A matki słuchać trzeba! Nawet nie pamiętam o co poszło…chyba Jasiek grzebał przy jakimś sprzęcie domowym. Pamiętam, że klęczałam naprzeciw dwu czy trzylatka i powtarzałam żeby tego nie robił. A „niegrzeczny” dwu czy trzylatek właśnie TO robił. Dałam mu klapsa w grubą, przesiąkniętą moczem pieluchę. Pewnie go nie bolało nawet. Pielucha gruba i przecież nie uderzyłam z całej siły. Wtedy dopiero gówniarza by bolało. A ów gówniarz zamachnął się i z otwartej dwu czy trzyletniej grubiutkiej rączki przywalił mi w twarz!

7 myśli w temacie “Bij, zabij…

  1. Anonim 14 stycznia, 2014 / 4:11 pm

    No widzisz. Nie każdy jest tak „asertywny”, żeby matkę do pionu… A szkoda…

  2. Jagodzianka 15 stycznia, 2014 / 9:33 pm

    Niebicie dzieci nie jest równoznaczne z bezstresowym wychowywaniem. Znaczy się inaczej. Ludzie kojarzą „bezstresowe” wychowywanie jako pozwalanie na wszystko, nie wyznaczanie granic – a takie pojęcie tematu z wychowywaniem nie ma nic wspólnego. Bicie nie jest rozwiązaniem problemu – to wyraz bezsilności rodzica, zaś u dziecka rodzi się strach przed przemocą, a nie istoty problemu ( za co dziecko zostało „ukarane”). Ja nie czytam tych doniesień prasowych na temat pobitych dzieci – jak widzę nagłówek, to nie wchodzę „do środka” artykułu. Jednak jeśli w tytułach podany jest wiek dziecka – od paru miesięcy po kilka latek, to dla mnie jest to niewyobrażalne, niezrozumiałe. Moja Jagna daje mi czasem tak popalić, że myślę czasem, by ją trzepnąć ( i sobie ulżyć), ale nigdy tego nie zrobiłam i nie zrobię. Nie biję po prostu…
    A Twój Synek charakterek ma 😉 pewnie po Mamusi 😉

    • aniukowepisadlo 20 stycznia, 2014 / 5:21 pm

      Ma się rozumieć Jagodzianko, zgadzam się ze wszystkim co piszesz…po prostu, nie bijmy! A synek? No raczej po mamusi :-)!

  3. CzarnyPieprz 20 stycznia, 2014 / 11:50 am

    Byłam bita w szkole i w domu. W domu pasem, lub ręką, w szkole gumą, wielkim drewnianym cyrklem, wskazówką do mapy, pękiem kluczy. Za co? Za spóźnienie, za to, że zapomniałam zeszytu, za plamy z atramentu na książce, za to, że śmiałam się na apelu, za to, że zapomniałam fartuszka, za pójście do kina bez pozwolenia, że rozsypałam cukier, że zgubiłam pieniądze itp. itd. Wiem, że zarówno dla mojego taty, jak i dla pań nauczycielek to nie było bicie ale dyscyplinowanie. A ja pamiętam naszą nienawiść i poczucie upokorzenia. W średniej szkole już nas nie bito, wyzwiska (jesteś debilem, idiotką, kretynką) i wyśmiewanie się (twój tatuś taksówkarz, górnik, spawacz. twoja mamusia kelnerka, fryzjerka, ale jestes gruba/chuda/ruda/piegowata/źle ubrana itp,) były lepszą bronią lub sposobem dyscyplinowania.
    W moim otoczeniu nie bije się dzieci, chociaz my wszyscy byliśmy tłuczeni – bez względu na wykształcenie naszych rodziców.
    Dla mnie mottem wychowania było: „Daj swemu dziecku to, czego tobie dzisiaj brakuje” i przez cały czas nie zapominałam jak to „wół cielęciem był”.

    • aniukowepisadlo 20 stycznia, 2014 / 5:20 pm

      Dzięki Pieprzu za mądry komentarz…Ja cały czas jeszcze staram się dawać to, czego mi brakuje ale wiesz co jest dla mnie najtrudniejsze? Wygrzebać z duszy właśnie te potrzeby…

  4. Krollewna 21 stycznia, 2014 / 6:11 pm

    Zapraszałaś do siebie no to jestem:) To, że zadzwoniłaś na policję gdy zauważyłaś, że ktoś stosuje przemoc to naprawdę bardzo dużo. Mam nadzieję, że ta baba już nigdy nie zrobiła krzywdy swoim dzieciom. Jeśli nie z przekonania to chociaż obawy przed policją.

    • aniukowepisadlo 22 stycznia, 2014 / 10:18 pm

      Krollewno, ja też mam taką nadzieję…chociaż płonna ona…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s