…trzy i pół godziny zajęło spakowanie dziesięciu metrów kwadratowych trzynastu lat życia w Garmisch! Panowie zabrali wszystko co chcieliśmy i kilka rzeczy, których nie planowaliśmy, ale się zmieściły. Najważniejsze, że rower będzie w Rhode Island w tym samym czasie co ja! Zdaję sobie sprawę, że to całkiem niemądre, ale rower stał się wszystkim co mnie relaksuje…fryzjerem, masażystą, serialem czy butelką wina (i nie, z wina nie zrezygnowałam nawet na rzecz roweru) i narty pojechały i lampy robione przez brata Jurka Owsiaka i książki i zdjęcia! Szerokiej drogi kochane przedmioty!
…spakowana jestem też do Polski. Wyjeżdżamy jutro…Jadę, ale muszę przyznać, że trochę się obawiam…Obawiam się was, kochani rodacy…że będziecie marudzić, że jedziemy, że będziecie snuć czarne scenariusze, że już nie wrócę, że się zakocham w Ameryce, że się zasiedlę, osiedlę, nie daj Bóg polubię i umrę na obcej ziemi amerykańskiej. Obawiam się wciągania mnie w poczucie winy, wymagania ode mnie tego, że to ja będę was pocieszać i mówić, że wszystko będzie w porządku, że się zobaczymy, obawiam się, że to ja będę wasze łzy osuszać…a ja? A ja nie mam na to siły! Nie mam też ochoty kłamać że się nie osiedlę i nie zadomowię, bo ja chcę się zadomowić, osiedlić i polubić…nie chcę mieszkać w kraju, w którym czuję się obca i który mi się nie podoba. Zrobię wszystko żeby być tam szczęśliwą i żeby po kilku latach nazwać Rhode Island moim domem. Więc jeśli chcecie przychodzić na kawę ze smutną miną, z siąkającym nosem i z wyciągniętymi łapkami do grobowych przytulanek– nie zapraszam!
No to jak będziesz to zapraszam na kawę do mnie! I truskaweczki prosto z krzaka i pierwsze maliny.
Ale fajny wpis! 😀
Ale dziękuję bardzo!!!
Aniu, myślę sobie, że nie ma nic złego w osiedleniu się na obcej ziemi, w czuciu się tam dobrze, w kochaniu jej nawet! Wręcz przeciwnie, myślę, że wówczas tylko można mieć dobry stosunek do swojej ojczyzny, w wolności, w szczerości, nie: w uciekaniu, w życiu w marzeniach nierealnych; jedą lub nawet dwoma nogami „nietutaj”. Życzę Ci więc zakochania się w Ameryce, zbudowania tam domu Twojego, Waszego! Polska i tak zostanie pierwszą miłością 🙂
Święte słowa Faustyno i bardzo dziękuję…
Faustyna wyjęła mi z ust słowa, które sama bym tu zamieściła. Nie ma nic złego w pokochaniu nowego miejsca. Serce pomieści niejedną miłość 🙂
Dzięki Sylaba…wiem, że ty wiesz, że pomieści…
Mam dobre przeczucie odnośnie Waszej przeprowadzki. Będzie ok! A jak ja w Pl dopiero na koniec lipca, to się na kawę spoznię? 😟
Aneta, cieszę się, że masz dobre przeczucie…tego potrzebuję!To zapraszam na kawę do RI!
Cudny jest ten wpis i taki prawdziwy… niestety, ale rodak szczęśliwy to rodak znienawidzony, a już tym bardziej jak mu się „zagramanicą” układa. Ja też mam nadzieje, że kiedyś to południe Francji nazwę swoim domem…