Poniższy post powstał w ramach projektu „BAJKI TYSIĄCA I JEDNEJ POLKI” Klubu Polki na Obczyźnie, który dedykowany jest Karince oraz jej siostrze Ali. Dziewczynki aktualnie nie mają możliwości by podróżować, dlatego zabieramy je w baśniową podróż po świecie z dziecięcych snów. Posłuchajcie!
Istnieje mapa bez krańców świata – są na niej wszystkie kontynenty, miasteczka i wsie, ale jako że zawieruszyła się w bibliotecznym dziale baśni, nabyła magicznych cech: jeśli się na niej stanie, potrafi porwać ze sobą w najbardziej odległe miejsce. Byli tacy, którzy próbowali przedostać się mapą na skróty na Wielką Rafę Koralową u brzegów Australii, na szczyty Himalajów, a nawet do sklepu obuwniczego dwie przecznice dalej. Te próby jednak kończyły się fiaskiem, bo żaden ze śmiałków nie odkrył, że na wyprawę mogą wybrać się tylko dzieci. Czternastoletnia Ala i jej ośmioletnia siostra Karina poznały także inny sekret mapy – nie da się nią podróżować w pojedynkę. Dziewczynki dobrze wiedzą, że trzeba razem usiąść na wygniecionym papierze i mocno złapać się za ręce i dopiero wtedy otworzy się przed nimi droga. Dokąd tym razem? Jak zwykle tam, gdzie ktoś na tę dwójkę będzie czekał. Tak jak tutaj.
Fale uderzały o skalisty brzeg rozpryskując się na milion kryształowych kropel. Ocean nie był w dobrym humorze. Swoim gniewem i siłą odstraszał nawet najbardziej odważnych turystów chcących przespacerować się słynnym Cliff Walk – wijącą się nad urwiskiem ścieżką z zapierającymi dech w piersiach widokami na ocean. Zostali tylko nieliczni spacerowicze naciągający kaptury na głowy i robiący pospiesznie zdjęcia rozgniewanemu oceanowi. Po drugiej stronie zatoki, na małej piaszczystej plaży przechadzał się tam i z powrotem niespełna jedenastoletni chłopiec. Niespokojnie spoglądał a to w głąb oceanu, a to w niebo, a to nerwowo włączał i wyłączał ogromną latarkę, którą trzymał w dłoni. Wydawał się nie przejmować silnym wiatrem i wielkimi falami, które raz po raz zabierały kawałek, i tak niewielkiej, plaży. Coś innego trapiło chłopca.
Dziewczynki przysnęły na niezbyt wygodnej mapie. Trzymając się za ręce, z plecakami pod głowami spały już kilka godzin. To była bardzo długa podróż, a i wczorajszy dzień był męczący i pełen wrażeń. Po ciężkim dniu w szkole, dziewczynki zastały w domu tajemniczą wiadomość od dawnych znajomych. Ala bardzo dobrze pamięta dzień spędzony w górach z Kasią, a Karina aż się zaczerwieniła lekko, kiedy Ala przypomniała siostrze jak to razem z Jasiem rysowali i rzucali się pluszakami.
– To było dawno i Jaś mnie nawet nie już pamięta – speszyła się Karinka.
– Takiej pięknej dziewczynki jak ty nie zapomina się tak łatwo – odpowiedziała bardzo poważnie siostra.
Kasia i Jaś pisali, że potrzebują pomocy i żeby natychmiast przyleciały.
– Ale dokąd? – zapytała Karinka
– Piszą, że do Rhode Island. Nie wiem, gdzie to jest. Zaraz sprawdzę – zainteresowała się Ala.
– „Rhode Island jest najmniejszych stanem Stanów Zjednoczonych” – Ala czyta na głos wiadomości, które znalazła w internecie.
– Pewnie dlatego nie miałyśmy pojęcia gdzie to jest. Czytaj dalej – odparła Karinka
– „Stan ten jako pierwszy zniósł niewolnictwo i tutaj właśnie odbyła się pierwsza parada z okazji 4 lipca” – kontynuuje Ala.
– A jakie to święto 4 lipca? – zapytała Karinka
– To amerykańskie Święto Niepodległości! Słuchaj dalej… „Klimat umiarkowany, nadmorski” –
– Hurraaaa!!! Jedziemy na plażę! Ty czytaj a ja poszukam stroju kąpielowego – krzyknęła Karinka i zniknęła w szafie
Dziewczynki obudził dość silny podmuch wiatru. Otworzyły oczy i usiadły trzymając się trochę mocniej za ręce. Wiatr wiał mocno i mapą bujało na wszystkie strony. Pod nimi rozpościerał się ogrom oceanu z falami wyższymi od taty…ba, wyższymi nawet niż ich dom, a może nawet niż szkoła. W oddali widać było skaliste wybrzeże, port z bujającymi się z boku na bok wielkimi statkami i maleńkimi łódkami, skaczącymi jak pajacyki. Dziewczynki dostrzegły migające światełko. Skierowały latającą mapę w kierunku światła i dopiero, kiedy były już całkiem blisko zauważyły, że to chłopiec stojący na plaży macha latarką i daje im znaki.
Piasek na plaży zamortyzował lądowanie i po chwili dzieci padły sobie w ramiona.
– Jesteśmy w Rhode Island, prawda? Wiem wszystko na temat tego stanu – pochwaliła się Ala.
– Nie, nie wiesz jednej, bardzo ważnej rzeczy – zaśmiał się Jasiek – ale o tym później. Jesteśmy w jednym z większych miast w tym stanie – Newport. To piękny kurort letni z mnóstwem atrakcji, pięknymi kolonialnymi zabudowaniami i osiemnastowiecznym portem. Ale nie poprosiłem was tu po to, żeby opowiadać o mieście. Potrzebujemy waszej pomocy
– Gdzie Kasia? – zapytała Ala
– Kasię zobaczymy później. Nie mamy czasu. Wskakujmy na waszą mapę i opowiem wam po drodze.
– Ale na mapie, musimy się wszyscy trzymać się za ręce – oznajmiła głośno Karinka po czym spojrzała rezolutnie na Jasia.
– Oczywiście, że musimy – uśmiechnęła się tajemniczo Ala – w drogę!
Źródło: Wikipedia
Źródło: Huffingtonpost
Mapa uniosła się i trzymające się za ręce dzieci, unoszone podmuchami wiatru oddalały się od plaży. Jaś opowiedział dziewczynkom o tym, że Kasia jest wolontariuszką w stacji ratowania morskich zwierząt. Do stacji trafiła dorosła foka, która zaplątała się w rybackie sieci. Mimo, że pracujący tam ludzie opiekują się foką bardzo dobrze, foka nie chce jeść, wygląda na bardzo smutną i wciąż próbuje wydostać się z basenu, w którym musi zostać dopóki nie wydobrzeje. Pracownicy podejrzewają, że ta foka to mama i chce koniecznie wydostać się, żeby odszukać swoje dziecko.
– Foki często wygrzewają się na skałach wystających z wody. Bardzo to lubią. – tłumaczy Jaś.
– Naprawdę? Czy można takie foki oglądać? – zapytała zaciekawiona Karinka.
– Tak – odpowiedział Jaś – w wielu nadbrzeżnych parkach są tabliczki informujące o tym, żeby zachować ciszę, bo na skałkach mogą wypoczywać foki.
– Ja chcę zobaczyć! – krzyknęła Karinka
– Być może będziesz miała okazję – powiedziała domyślająca się wszystkiego Ala.
Jaś opowiadał dalej o tym, jak wydawało mu się wczoraj, że widział coś szarego, ruszającego się na jednej z wystających z wody skał.
– Od razu pomyślałem o was – powiedział Jaś – Po pierwsze, co trzy pary oczu, to nie jedna, a po drugie łatwiej jest zauważyć coś tak małego jak foka, lecąc bezsilnikową mapą nad wodą niż płynąc hałaśliwym kutrem po wodzie.
– Ja mam najlepszy wzrok na świecie – oświadczyła Karinka i aż zmrużyła oczy wytężając wzrok.
– A co zrobimy jeśli znajdziemy małą foczkę? Przecież to dzikie zwierzę. Nie pozwoli nam się zbliżyć – zapytała Ala
– No właśnie nie wiem… – odpowiedział zasmucony Jaś.
Wiatr i fale nie ułatwiały poszukiwań. Dzieci wytężały wzrok i przyglądały się każdej wystającej z wody skale, każdej szarej plamce na wodzie. Karinka od czasu do czasu przecierała zmęczone oczy. Robiło się chłodno, Ala założyła siostrze sweterek i pocałowała ją w czoło.
– Nie zasłaniaj! Szukam foczki!– obruszyła się Karinka.
Ala i Jaś uśmiechnęli się do siebie, ale jakoś tak smutno. Wydawało się, że myślą o tym samym. Może Jasiowi wydawało się, że widział samotną fokę? Może nigdy się nie znajdzie? Może czas wracać do domu?
– Tam, tam, tam…tam na skale!! – wykrzyknęła Karinka i wskazała palcem na wysoką skałę z maleńką ciemną kropeczką na samym jej czubku.
Źródło: Wikipedia
Dzieci skierowały się w stronę skały i czym bardziej zbliżały się do niej, tym bardziej ciemna kropeczka zaczynała przypominać fokę.
– Musiała wystraszyć się wysokich fal i wspięła się tak wysoko. Teraz boi się zeskoczyć – pomyślał na głos Jaś.
– Musimy być bardzo ostrożni – dodała Ala.
Mapa z dziećmi na pokładzie podleciała bardzo blisko skały. Na czubku skały leżała trzęsąca się, wystraszona foczka. Była maleńka, szara w ciemne plamki. Jej czarne oczy patrzyły z nadzieją na trójkę dzieci na zaczarowanej mapie. Jaś pierwszy ruszył z pomocą. Wyciągnął rękę, ale foczka cofnęła się.
– Uważaj, spadnie! – szepnęła Karinka
– Ja spróbuję – powiedziała Ala i delikatnie wyciągnęła obie dłonie w stronę foczki.
Foka powąchała dłonie Ali, ale cofnęła się jeszcze dalej.
– Co teraz? Ona nas się boi – zaniepokoił się Jaś.
Karinka pochyliła się i zaczęła mruczeć coś pod nosem. Jaś i Ala przysłuchiwali się uważnie. Karinka nuciła cichutko „Na zboczach gór biały śnieg nocą lśni i nietknięty stopą trwa”. Foczka spojrzała na dziewczynkę i poruszała śmiesznymi wąsikami. Karinka zaczęła nucić śmielej.
– Kraina Lodu? Nie wierzę! – szepnęła Ala.
Karinka, nie przerywając nucenia uśmiechnęła się do siostry i wyciągnęła obie ręce w stronę foki. Ku zdumieniu całej trójki, foczka przesunęła się bliżej i Karinka wzięła ją na ręce. Dzieci odetchnęły z ulgą. Karinka nie przestawała nucić, zdjęła swój sweterek i otuliła trzęsącą się wciąż małą foczkę. Foczka usadowiła się wygodnie w ramionach dziewczynki, przymknęła oczy i zasnęła.
– No przecież każdy lubi piosenki z Krainy Lodu. Nawet foki! – powiedziała dumnie Karinka.
Kiedy dotarli do stacji morskiej, wiatr uspokoił się nieco i słońce zaczęło przedzierać się zza chmur. Na brzegu basenu dla uratowanych fok, czekała już Kasia.
– Uratowana foka ma się coraz gorzej. Udało wam się? – zapytała Kasia, ale nie czekała już na odpowiedź, bo zauważyła czarny nosek i ruchome wąsy wystające z kolorowego zawiniątka w ramionach Karinki.
– Dziękuję Karinko – powiedziała Kasia – uratowałaś tę małą foczkę.
– To nie ja, to Elsa z Krainy Lodu ją uratowała! – odpowiedziała Karinka i delikatnie wypuściła foczkę do basenu gdzie czekała na nią stęskniona mama. Foczym przytulankom i całusom nie było końca.
Wiatr zupełnie się uspokoił i na niebie pojawiło się piękne słońce. Cała czwórka siedziała teraz na plaży opróżniając piknikowy kosz smakołyków. Słońce zachodziło i zbliżał się czas, żeby się pożegnać. Dziewczynki były już prawie gotowe do wylotu, kiedy to Ala przypomniała sobie o czymś.
– Jaś, obiecałeś, że powiesz mi coś o Rhode Island o czym nie wyczytałam w internecie – zapytała Ala.
– Wiesz, kto był założycielem kolonii Rhode Island? – zapytał Jaś
– Oczywiście, że wiem! Roger Williams! – powiedziała z dumą Ala.
– Brawo – zaklaskał w dłonie Jaś – a wiesz, że jestem jego potomkiem?!
– Serio? – zapytała Ala.
– Roger Williams miał sześcioro potomstwa, każde z nich miało sześcioro potomstwa. Szacuje się, że około dwa miliony Amerykanów to jego potomkowie – wtrąciła się Kasia.
– Ale jak fajna ekipa te dwa miliony Amerykanów – odpowiedział Jaś i cała czwórka zaśmiała się głośno.
Jeśli macie ochotę poczytać dzieciom lub sobie inne bajki naszych klubowiczek, zapraszamy na stronę Klubu.
Cudne opowiadanie. Ty to umiesz pisać!
Dzięki Dorotko…
Foczko, foczko, popatrz w oczko i utulaj wszystkie dzieci, które Kasia i Jaś znają 😉 Podobaja mi się szczególnie bohaterzy!!!! 😉
Dzięki i jaki fajna rymowanka!
Bajka SUPER. Piosenki z Krainy Lodu śpiewamy cały rok. Karina uwielbia tę bajkę. Chciałybyśmy znów poczuć słony smak oceanu.
Pozdrawiamy całą rodzinkę.
Ala i Karinka
Alu, Karinko…Dziękuję wam kochane, za to, że przeczytałyście i cieszę się, że wam się podobało. A na słony smak oceanu zapraszamy do nas!!