Bazylia dla mniej bohaterskich…

IMG_3582

Takie ogłoszenie w gazecie lokalnej przeczytałam. Komitet do spraw działań wszelakich lokalnego liceum naszego prosi o przynoszenie sadzonek bylin szlachetniejszych w celu zrobienia ogródka ku pamięci pani Krystyny. Pani Krystyna była pracownicą liceum i przez kilka lat zmagała się z chorobą nowotworową. Walkę przegrała. Ale jakaż to była z niej chorująca?! Nigdy nie narzekała na swoje samopoczucie, zapytana, zawsze odpowiadała z szerokim uśmiechem, że czuje się znakomicie. Po porannej chemioterapii, przychodziła do szkoły i pracowała do późna wzbogacając duchowo obojętną młodzież. Nadała imię, czy raczej przezwisko, swojemu rakowi. Ani na moment się nie poddała. Nigdy się nie załamywała. Pocieszała wszystkich, nawet tych zdrowszych od siebie. Do końca walczyła, z uśmiechem, pełna energii, nadziei i wiary, że chorobę pokona. I liceum postanowiło, że należą jej się bratki za odwagę, krokusy za pozytywne podejście do życia, narcyzy za uśmiech i tulipany za męstwo (czy damstwo), rycerskość i bohaterstwo.

Ani nie znałam pani Krystyny, ani sama nie posiadam choroby nowotworowej (na razie, bo statystyki nie działają na moją korzyść) i pewnie nie mam prawa się wypowiadać, ale trochę mnie dziabnęło. Bo super jest być odważną i bohaterską, super jest mieć dystans do siebie, do choroby, do krótkiego życia i przedwczesnej śmierci. Super jest być pogodzoną z losem, duchowo poukładaną, przyjmującą wszystko co życie przyniesie z pokorą, zrozumieniem i spokojem. Za każdym razem kiedy czytam o takich kobietach, rozmawiam z takimi ludźmi, przepełnia mnie radość , że można i tak. Tacy ludzie są dla nas nadzieją i inspiracją. A wkurzyłam się, bo co z tymi mniej bohaterskimi.

Jaki byłby mój pierwszy wpis na blogu po otrzymaniu wiadomości o bliskim końcu mojego istnienia? Jaki byłby sms do mamy? Email do siostry? Czy z dumą ogoliłabym głowę podczas chemioterapii i wrzuciła kilka zdjęć na fejsbuk? Czy wymyśliłabym imię dla potwora w moim ciele? Czy byłabym waleczna do końca? Co z tymi, którzy się po prostu boją? Którzy nie chcą rozmawiać o swojej chorobie, bo ciężko przechodzi im przez gardło słowo rak, cierpienie, śmierć. Co z tymi, którzy potrafią tylko skulić się w kłębek i płakać cicho…albo zupełnie na głos rozrywając szpitalne szaty i waląc głową w ścianę? Z tymi, którzy nie potrafią wstać z łóżka po chemii, nie planują swojego pogrzebu, nie piszą inspirujących listów do swoich dzieci? Co z tymi, którzy nie chwytają byka za rogi, nie korzystają z każdej podarowanej im chwili, nie stają twarzą w twarz z kolejnym dniem i nie są pełni wiary i nadziei? Im się ogródek pod zakładem pracy nie należy!

Chyba nie da się bardziej nienawidzić pracy w ogródku niż ja jej nienawidzę, ale się zawzięłam i wykonałam ogródek ziołowy! Ku pamięci tych, którzy się boją, są smutni i nie mają siły się uśmiechać, pogodzić się z losem i inspirować innych. Stuletni płot przewrócił się już dwa razy, kręgosłup mi siadł przy kopaniu twardej, związanej korzeniami ziemi, wizytę pierwszego w tym roku węża o mało nie przypłaciłam zawałem serca, a wąż tylko dzięki swej zwinności nie stał się eko-nawozem pod bazylię i majeranek. Zakupiłam dziesięć worków ziemi z organicznym krowim łajnem i niech spróbuje nie wyrosnąć!! Ku czci tych, których nikt czcić nie zamierza!

11 myśli w temacie “Bazylia dla mniej bohaterskich…

  1. fidrygauka 23 kwietnia, 2015 / 12:48 pm

    Ha! I co mnie dziwi najbardziej? Że pod tym postem nie ma ani jednego komentarza!
    Bo to jest świetny post, świetny postulat i bardzo trudny temat.
    Zastanawiała się nad tym wielekrotnie, jak bym zareagowała na wieść o śmiertelnej lub wyniszczającej chorobie. Czy przeżywałabym to publicznie na blogu, czy próbowałabym to pokonać śmiechem, czy wymagagałabym aniukowej bazylii. Myślę, że raczej na pewno to ostatnie. Mam nadzieję, że nie dane mi będzie się przekonać.
    Przyznam (po raz pierwszy publicznie), że nie czytałam nigdy takich blogów jak ‚Chustka’ czy ‚Zorkownia’, bo nie umiałam radzić sobie z cudzym cierpieniem, nawet nie wiem jak ‚ładnie ubranym’ w sarkazm, humor, przenośnie czy poezję.
    Podziwiam ludzi, którzy potrafią dodać sobie sami otuchy. Ja bym chyba nie potrafiła i myślę, że takich osób jest sporo.
    Będę o nich myśleć odrywając listki bazylii i mięty (majeranku nie mam :)) z roślinek … doniczkowych (kurcze, to chyba psuje całą ideę, ale w moim ogródku wszystko rośnie dość marnie).

    • aniukowepisadlo 23 kwietnia, 2015 / 1:44 pm

      Ja też się zastanawiałam dlaczego nikt nie skomentował, ale może „lajf”, a może niektórym jest trudno odnieść się do takiego trudnego tematu, trudno sobie wyobrazić… Ja nie mam problemu o tym pisać, czytać i mówić jeśli sprawa mnie nie dotyczy, ale, tak jak ty, nie wiem jak bym zareagowała i jak bym się zachowała. A ogródek? w celu zmniejszenia prawdopodobieństwa porażki, wsadziłam sadzonki i zasiałam nasiona. Coś musi wyjść! Dziękuję…

      • 5000lib 31 sierpnia, 2015 / 5:01 pm

        Na ten post zwróciła(ś) mi uwagę Fidrygauko. I nie wiem od czego zacząć. Pewnie od pierwszego zdania, a te, jak wiadomo, już za mną.
        I przeczytałam Twój komentarz o cierpieniu, i nie wiem co mnie bardziej poruszyło. Dziękuję Wam.
        Ogródek, niby mały gest, ale poczucie, że żadne pojedyncze Życie, nie mija bez śladu.
        Tylko gdzieś tam ten cholerny heroizm…

      • aniukowepisadlo 31 sierpnia, 2015 / 6:32 pm

        Dziękuję kochana 5000lib…

  2. 5000lib 31 sierpnia, 2015 / 9:19 pm

    Nie wiem za co mi dziękujesz. Ja również dziękuję za ten wpis.

    • aniukowepisadlo 1 września, 2015 / 12:32 pm

      Dziękuję za to, że się pochyliłaś, że przeczytałaś i chciało ci się skomentować :-)!

      • 5000lib 1 września, 2015 / 12:34 pm

        Bywam tutaj, częściej niż piszę o tym, choć blogi czytam z rzadka. Czasami mam wrażenie, że mój komentarz nic nie wniesie, więc nie piszę.

      • 5000lib 1 września, 2015 / 12:40 pm

        … PS. Podziękowania należą się Fidrygauce, bo duże prawdopodobieństwo zaistniało, że ten wpis by mi umknął, gdyby nie Ty, Fidrygauko.
        Podonie jak wpis na dwa głosy. Ciepło mi się zrobiło w okolicach serca, i nie chodzi o uderzenia gorąca. Czasami mam takie wrażenie, jakbym podróżowała w czasie, albo była wycięta (choć w połowie) z innego świata. :). Dobrego dnia Wam życzę.

      • aniukowepisadlo 3 września, 2015 / 4:49 pm

        Racja! POdziękowanie dla Fidrygauki!!

  3. BeaSJ 4 września, 2015 / 8:29 am

    Ha a já dziekuje za ogródek 😉 komentarza nie było wcześniej bo trudno sie przyznać ze sie poczuwam so ogródka…. Ale jak tak, to czuje sie wywołana do odpowiedzi!
    I muszę sie przyznać, ze Twoje wpisy tak bardzo uderzają w sedno ze boje sie czasem tu zaglądać i wychylać nos z mojej króliczej nory!!!!

    • aniukowepisadlo 4 września, 2015 / 5:09 pm

      BeaSJ, dziękuję bardzo za miłe i szczere słowa. I cieszę się, że uderzają w sedno i że ludzie zauważają. I nie bój się :-), przychodź. Takie sedna są bardzo potrzebne!

Dodaj odpowiedź do BeaSJ Anuluj pisanie odpowiedzi