weekend w nie-winnej winnicy Marty

DSC06461

Z Garmisch nie było problemu. Jedno zdjęcie, choćby nieostre, kalendarz z wolnymi terminami i już goście się pchali drzwiami i oknami. Ze Stanami gorzej. Muszę się napracować, zdjęć narobić, naopisywać się żeby ktokolwiek chciał nas odwiedzić. I naprosić się muszę i ciast i wina naobiecywać. I udało się! Pierwsza grupa Polaków przyjeżdża za tydzień, ale o tym kiedy indziej. Dzisiaj nadal zachęcam i zapraszam, bo terminów wolnych mamy w brud! Trochę więcej do pooglądania, a mniej do poczytania dziś, ale nie ma co gadać, pięknie jest!

Po dwóch dniach spędzonych na wyspie Martha’s Vineyard, Janek w końcu zadał wszystkich pewnie nękające pytanie. To gdzie te winnice? Ano nie ma! Produkcja wina na wyspie skończyła się w 2008. Martha’s Vineyard, lub Noepe jak nazywali ją Indianie z plemienia Wampanoag zamieszkujący tę wyspę przed najazdem bogatych właścicieli statków, a z czasem wszystkich, którzy byli sławni lub mieli kasę. I tak jest do tej pory. Plebs przechadza się pomiędzy prywatnymi plażami, przeklina, że nie może zrobić zdjęcia z ogródka nad urwiskiem (bo prywatny ogródek i zastrzelą), żółknie z zazdrości mijając piękne wille i nie mniej piękne szopki na ekskluzywne narzędzia ogrodnicze, czy garaże na luksusowe samochody. Na szczęście wyspa dość duża to i się pospólstwo i krezusi zmieszczą.

Oak Bluffs to miasteczko tętniące życiem nocnym. Nie dość, że my pospólstwo, to jeszcze pospólstwo chodzące wcześnie spać. Nie sprawdziliśmy czy tętni, czy nie. Atrakcją tego miasteczka są tzw Gingerbread Houses – przesłodkie, kolorowe domeczki. Takie dla krasnoludków trochę…

 

DSC06341

DSC06346

DSC06347

DSC06527

DSC06529

DSC06349

DSC06345

 Edgartown natomiast to niezwykle eleganckie, mucha nie siada miasteczko z domami tylko i wyłącznie w bieli i szarościach. I żeby mi się za dużo kolorowych kwiatków po ogródku nie pałętało. Kolory zostawmy szaleńcom z Oak Bluffs. W Egdartown znajduje się najdziwniejsza dotychczas przeze mnie odwiedzona plaża – Katama Beach. Dziwna była ze względu na tajemnicza atmosferę wykreowaną przez niezwykle gęstą i „mokrą” mgłę. Po kilku minutach na plaży nasze włosy były zupełnie mokre. Wielkie walące w pagórkowatą, piaszczystą plażę fale pojawiały się nagle wybiegając z gęstej mgły. Jak z jakiegoś filmu, wydawało się, że zaraz z mgły wyłoni się ogromny żaglowiec z wojownikami gotowymi zaatakować. Jeszcze nigdy nie byłam na plaży w takich okolicznościach pogodowych. Super!

DSC06350

DSC06382

DSC06351

DSC06352

DSC06361

DSC06353

DSC06364

DSC06428

DSC06441

DSC06442

 

W Aquinnah widzieliśmy czerwone klify, balony na plaży i dwie martwe gęsi. Poza tym statki, stateczki, maleńkie łódki, wielki łodzie rybackie, jachty i inne jednostki pływające. Super pyszne jedzenie, ulubione chilijskie wino (wyspiarskiego nie dostaliśmy) i całkiem fajny weekend.

 

DSC06517

DSC06519

DSC06516

DSC06512

DSC06372

DSC06456

DSC06543

DSC06462

DSC06344

2 myśli w temacie “weekend w nie-winnej winnicy Marty

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s