Kawę piję sama…

DSC06791

(żeby się wkupić do Stanów, mama zrobiła flagę z pomponów)

Zdaje się, że jakaś blogerka na obczyźnie napisała kiedyś, że z tymi wizytami z Polski to jest tak, że przez pierwsze piętnaście minut cieszymy się, że przyjechali, a potem już każdy dzień i każda godzina zbliża do ich wyjazdu. A po wyjeździe potrzeba kilka tygodni żeby dojść do siebie. Jest cicho, pusto i smutno i chce ci się spakować i gnać za nimi…

W strugach nowojorskiego deszczu, prześlizgując się między burzowymi piorunami trzyosobowa delegacja z Polski wzbiła się wczoraj w granatowe niebo zabierając ze sobą syrop klonowy, pianki na ognisko (marshmallows), ponad trzy tysiące zdjęć, mnóstwo wrażeń i ciekawych obserwacji na tematy wszelakie.

Nie ma co ukrywać, Ameryka przestała zachwycać Europejczyków jak to bywało dawniej. Przestała być marzeniem, mrzonką. Są lepsze miejsce do zwiedzenia, oglądania, czy do życia. Ale niewątpliwie Ameryka to bardzo ciekawy i piękny kraj, a przede wszystkim inny. Inny niż Starokrzepice, Bytom, czy Kraków nawet, a dla mojej rodziny wszystko co inne, jest warte zobaczenia, powąchania, dotknięcia i koniecznie uwiecznienia na zdjęciach. O tym co im się nie podobało, pisałam tutaj. Wszystko inne było obkiwane głowami, że fajne, ciekawe, ładne i się podoba. I piasek na plażach przyjemnie drobny i Boston zachwycający. Nowy Jork niezwykły, Statua Wolności wielka i Central Park zielony. Wodospad Niagara mokry, a wieża w Toronto wysoka. Kierowcy kulturalnie wyprzedzający, nawet ci wyprzedzający z prawej, a toalety publiczne czyste i, co ważniejsze, obecne. Podobała się rodzinna atmosfera na meczu bejsbolowym, rozdrabniacz do resztek w kuchennym zlewie i brak graffiti na każdym budynku. Podobał się pęd dzieci i zaangażowanie rodziców do pozaszkolnych zajęć sportowych, wielkie boiska w każdej wiosce, codzienne treningi i weekendowe mecze (osobiście – nie przepadam). Podobało się, że wszyscy są uprzejmi, mili i pomocni, a wyglądając na permanentnie zagubionych, wydzierających sobie z rąk mapy i przekrzykujących Siri w telefonie, potrzebowaliśmy mnóstwa pomocy, wskazówek i instrukcji. Ja – wielokrotnie powtarzanych.

Mnie podobały się wspólne śniadania o dziewiątej rano i polskie radio grające przez większość dnia. Smakowała Pigwówka, zrobiona przez mamę sałatka warzywna i ciasto z rabarbarem. Cieszą oko nowe grządki w ogródku i nowy, śliczny Bolesławiec. Na stole wyszyty przez mamę obrus, a w pokoju dzieci zrobiona przez nią z pomponów flaga amerykańska. I od rana do wieczora język polski. Ostatniego dnia usłyszałam jak Chris pyta Jasia: „Jaś, jesteś gotowy na mecz? Masz wszystko?”, Jaś na to: „Już czas? Jestem gotowy, tato!” I wszystko to PO POLSKU. Miód na serce.

Dostałam właśnie wiadomość, że wylądowali w Krakowie. A ja kawę piję sama…

17 myśli w temacie “Kawę piję sama…

  1. peregrino 1 czerwca, 2015 / 8:41 pm

    powitania i pożegnania to takie emigranckie pory roku są już nieuniknione … mam tak samo ..
    masz rację Stany czy Kanada są inne niż Europa choć oczywiście ludność w większości jest pochodzenia europejskiego (na Zachodnim Wybrzeżu jest trochę inaczej tam czuje się wpływ lądów za bezkresnym Pacyfikiem) ….
    ..to prawda, że to kwestia gustu gdzie komu dobrze … a jednak w hi-tech ten ląd tutaj nie ma sobie równych … niesamowita kreatywność i cały czas coś się nowego dzieje .. to że emigranci tu przybywają z wielu innych krajów nawet tych dostatnich to jest nie przypadek :^)

    • aniukowepisadlo 1 czerwca, 2015 / 9:29 pm

      Wiesz Piotr, muszę się po prostu przyzwyczaić do takich pożegnać. Tylko czy można się przyzwyczaić? W Niemczech było łatwiej, bliżej, taniej… Zgadzam się z tobą, że pod wieloma względami, pewnie nie tylko hi-tech, Stany przodują i pewnie wielu ciągle jeszcze marzy żeby tutaj przyjechać i zamieszkać, ale mam wrażenie, że ludzie nie są tak olśnieni Stanami jak dawniej. I dobrze, że jest gust, bo jak by wszyscy na kupie zamieszkali, nie byłoby fajnie :-). Ja osobiście nie miałabym problemu żeby pomieszkać tutaj dłużej gdybym nie miała innego wyjścia, ale gdyby wyjście było (takie na przykład wyjście do GaPa) to ja poproszę :-).

      • peregrino 1 czerwca, 2015 / 9:44 pm

        nie da się przyzwyczajć … a pewnie, że jak bliżej to lepiej .. a GaPa to jakby mieszkać na wakacjach cały czas :^)) trudno z tym konkurować .. to prawda z tym olśnieniem . ja tam nigdy olśniony nie byłem .. są plusy ale i minusy jak wszędzie .. te czasy zachwytu nad Ameryką to były od czasów powojennych kiedy Europa była w zgliszczach i widmo komunizmu wisiało wszędzie … to, że Europa Zach i teraz i w końcu Wsch powolutku ale jednak – żyją w dostatku to jest bardzo dobra nowina bo mamy pokój dzięki temu .. chylę czoła przed Marshallem, Trumanem a potem Eisenhowerem, którzy zrozumieli, że zasobna i bezpieczna Europa jest dobra dla wszystkich .. och żeby tylko jeszcze w końcu uchawlono ustawę imigracyjną i te durne wizy dla Polaków skończą się :^)

      • aniukowepisadlo 1 czerwca, 2015 / 9:53 pm

        Piotr, może nowy prezydent wizami się zajmie, jak myślisz ;-)?

      • peregrino 1 czerwca, 2015 / 10:32 pm

        :^) to od prezydentki/prezydenta nie będzie zależeć ale od Kongresu .. prawo imigracyjne musi być zmienione .. (przyczyna dlaczego są wizy dla Polaków to liczba odmów i nielagalnych przedłużeń pobytów) .. cały ten system nie ma sensu i trzeba go zmienić

      • aniukowepisadlo 1 czerwca, 2015 / 11:21 pm

        Piotr, ależ ja mówię o naszym nowym, świeżutkim prezydencie PL…Z jego obietnic wynika, że wiele może :-)…

      • peregrino 2 czerwca, 2015 / 1:21 am

        Hahahaha głuptasek i specjalista od SKOKu na kasę naobiecywał manny z nieba a gawiedź uwierzyła ;^)) … z tego co słyszałem w czasie debat oburzał się za przeprosiny za Jedwabne … no to jak się Amerykanie dowiedzą to ma przechlapane nic nie łączy tak Amerykanów jak potępienie dla Holokaustu i pogromów na ludności żydowskiej

      • aniukowepisadlo 2 czerwca, 2015 / 12:53 pm

        Racja, to cicho, nie tłumaczmy 🙂

      • peregrino 2 czerwca, 2015 / 2:37 pm

        :^) pewnikiem już przetłumaczono .. słusznie czy nie tutaj stereotyp Polaka i poglądów szczególnie z regionów wsch jest dosyć mocno zakorzeniony .. może z czasem będzie lepiej ale niestety nadal sporo tego stereotypu to jest przynajmniej część prawdy co ze smutkiem obserwuję :^(

  2. Apaczowa 1 czerwca, 2015 / 11:30 pm

    Wyobrażam sobie, co czułaś, bo kiedyś tak żegnałam rodziców na lotnisku w Dublinie. Niby bliżej, niby można częściej, a jednak… to była najgorsza samotna kawa w moim życiu.

  3. theroad 5 czerwca, 2015 / 5:35 pm

    Och, jak dobrze wiem o czym mówisz.

    Na co dzień nie odczuwam braku rodziny i przyjaciół z Polski – Skype, FaceTime, whatsapp, etc. skutecznie rozwiązują problem. W weekendy jadam śniadania online z moją siostrą. Dzięki Skype mam polski nr telefonu, który dzwoni prawie co dziennie. Nie zauważam braku. Inaczej sprawa wygląda z pożegnaniami.

    Odwożąc, albo będąc odwożoną na lotnisko, praktycznie się rozsypuję. Tęsknię na dwa dni przed, a na widok kawałka domowego ciasta i herbaty w moim kubku z dzieciństwa z trudem hamuję eksplozję łez.

    Łatwiej jest być odwożoną – tłum ludzi na lotnisku, check-in, kontrola paszportowa zobowiązują (histeryków podobno nie wpuszczają do samolotów). Gorzej jak wracam do pustego mieszkania. Przez kilka dni nie ruszam kubków, które tak irytująco odstawili nie na swoje miejsce; celebruję pomidora, którego pokroili w złą stronę; nie piorę od razu ręczników – może jakimś cudem lot zostanie odwołany i jeszcze będą ich potrzebować…

    • aniukowepisadlo 6 czerwca, 2015 / 3:34 pm

      theroad, pięknie napisałaś o tęsknocie o wyjeżdżających. Dzięki za komentarz. I bardzo, bardzo podoba mi się twoje online śniadanie z siostrą! Super pomysł!

  4. Ela 8 czerwca, 2015 / 7:23 am

    Aniu! może kawa pzry skypie 🙂 ??

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s