Bobby is back!

DSC05376

East Greenwich to piękne, małe miasteczko. Złego słowa nie powiem (dla znających obcy język – tutaj). Ale nawet w pięknych, małych miasteczkach są okolice szemrane. Takie miejsca gdzie wieczorami oblane botoksem, z antydepresyjnym uśmiechem matki przyprowadzają swoich spadkobierców i ostrzegają ich, że w przypadku źle podjętych decyzji życiowych, takich jak mało satysfakcjonująca, bez kokosów posada rządowa, żona z Europy środkowej, w porywach nawet wschodniej, z dyplomem idiotycznego w zaistniałych okolicznościach kierunku i dwójką nie zdolnych jeszcze do pracy dzieci, tutaj skończysz, synu. Synu, bo córkę się odpicuje i wyda za kogoś z zagranicy – z Massachusetts znaczy się. I w takim miejscu szemranym mieszkamy właśnie my! I nasi sąsiedzi. Z jednej strony doktoryzowany z Moby Dicka (jak to udźwignął, nie wiem) filolog z żoną Dunką, dwójką małych Wikingów i niedołężnym owczarkiem niemieckim albinosem o słodkim imieniu Emma. Z drugiej zaś strony…

Druga strona to towarzystwo przez los pokrzywdzone, moralnie poczochrane i społecznie odkopnięte na bok. Są dwie bezgłośne, samotne matki z niepełnosprawnymi dziećmi, które, każdego dnia, całują je na pożegnanie do szkoły, po czym siadają z telefonami na schodach i palą papierosy do ich powrotu. Jest kasjerka ze spożywczego, która codziennie przeprasza mnie za krzyki swojego niepełnosprawnego umysłowo syna. Są dwie starsze panie, do których dwa razy w tygodniu przyjeżdża pogotowie żeby ratować im życie, po czym obie siadają na schodach, piją coś niezdrowego z papierowych toreb i grzebią w klombach kwiatów. Jest jeszcze grupa niezidentyfikowanych kobiet i dzieci. Mieszkamy tutaj prawie dziesięć miesięcy i jeszcze nie wyczaiłam które dziecko należy do której kobiety, a który kot duszony na smyczy do którego dziecka. Wszystkie matki drą się na wszystkie dzieci, wszystkie dzieci płaczą ze strachu przed drącymi się matkami, a wszystkie koty wychudzone, lękliwe i na bezdechu. I jest jeszcze Bobby – sobowtór Cegiełki z Tolka Banana! Snujący się po ulicy indywidualista na trzeźwo, awanturnik po wódce. Przed flaszką, pobawi się z dziećmi, nakarmi koty zdechłym ptakiem, gwóźdź przybije, kwiatek podleje. Po flaszce, czy też jej wielokrotności, robi awantury, rzuca w koty garnkami, w dzieci mięsem, na baby pomstuje, z chłopami chce się bić. Bobby nie mieszka w domu. Mieszka w drewutni. Oznajmił to kiedyś towarzysząc mi przez chwilę w pieleniu ogródka. Nie lubi tłumu, hałasu (!!!) i biegających dzieci. On i jego dama (nikt nie wie, czy ona naprawdę istnieje, nikt jej nie widział) potrzebują spokoju. Od czasu do czasu jego drewutnia zamienia się w dom rozrywki, do którego mnie i męża serdecznie zaprasza. Obiecuje dobrą muzę (Enrique Iglesias rządzi!), świetne towarzystwo (on, jego dama i kolesie z West Greenwich) i wóda ma się rozumieć. No jakoś nie było okazji.

Pewnego dnia po drugiej stronie ulicy atmosfera iście uroczysta. Kobiety, dzieci i koty w doskonałych humorach, podśpiewując pod nosem wynoszą krzesła, materace, dywany i inne chamozie z drewutni na chodnik. Weselą się, podskakują acz pracują z mozołem pustosząc dobytek Bobbiego. Pod wieczór przyjeżdża mała ciężarówka i zabiera wszystko. Następnego dnia, pocztą pantoflową, dowiaduję się, że Bobby próbował popełnić samobójstwo. Życia nie udźwignął. Ktoś mu serce złamał, flaszkę zwędził, nie wiadomo, ale nie dał rady. Sprawdziwszy uprzednio rozkład jazdy pociągów przywiązał się do torów, paskiem od spodni i na całe gardło wydzierał się żeby go nie ratować pod żadnym pozorem, że chce skończyć ze sobą i że z torów za nic w świecie nie zejdzie. Zjechali się ratownicy i bez pośpiechu, bo pociągi miały akurat czterogodzinną przerwę, zaproponowali desperatowi zejście z torów. W obliczu niespodziewanej pomocy i skupieniu uwagi na sobie, Bobby przystał na propozycję ochoczo i żwawo do placówki się udał. Nasze towarzystwo myślało, że Bobby z placówki nie wróci. Majątek z drewutni roztrwonili i nieruchomość zajęli.

Aż tu pewnego razu, ze snu budzi mnie znajomy, zachrypnięty głos. Głos przeklina i złorzeczy, ostrzega, że powybija wszystkich, za kłaki wytarga, zęby wybije, że dom mu ukradli, kołdry wyprzedali, wódkę wypili. Wyglądam przez okno, a na podwórku panika – kobiety biegają po trawniku zbierają rozproszone dzieci, kocami nakrywają, dzieci w pośpiechu zapierające się łapkami koty na smyczy za sobą ciągną, poduszki przez okna drewutni lecą…Bobby is back!

8 myśli w temacie “Bobby is back!

  1. Ako 28 czerwca, 2015 / 1:19 pm

    No niezły folklor! 🙂 super opisane! 🙂

    • aniukowepisadlo 28 czerwca, 2015 / 4:34 pm

      Dzięki Ako i masz rację, folklor jest i to niezły, a w samym jego środku my :-)!

  2. kaczka 28 czerwca, 2015 / 6:39 pm

    Ty to masz zycie! Ale i mnie dzis sie trafilo. Rozwieszam gacie na balkonie. Balkon z widokiem na ogrodki sasiadow. Myslalam, ze zidentyfikowalam juz wszystkich. Ze pod spodem wlosi, w piwnicy syryjczycy, obok chinczycy, nad nami uzbekowie, dwa domy dalej reprezentacja Iranu, a wsrod tego mniejszosc niemiecka… wieszam te gacie, a z ogrodka, ktory posadzalam o mniejszosc niemiecka (zaslony z organdyny i motylki z ponczoch i ceramiczna krasnalowa grupa Laakona) sie wyrywa pod niebiosa: ‚Zabierz k**** tego p********go kota, bo go zaj****! Jak w domu! Jak w domu!

    • aniukowepisadlo 29 czerwca, 2015 / 12:22 am

      Oj kaczko, jak swojsko brzmi ta troska o zwierzęta domowe!! Koty jednak mają przerąbane, nie?! Ale widzę, że u ciebie to istna wieża Babel! Bosko!

  3. Marzeniszka 29 czerwca, 2015 / 9:02 am

    Wesolo masz w East Greenwich Kochana, ale o ile sie nie myle, zawsze mialas szczescie do interesujacych sasiadöw 🙂 (wizualnie i akustycznie)
    Ty ich poprostu przyciagasz 🙂

    • aniukowepisadlo 29 czerwca, 2015 / 2:00 pm

      Zgadza się Marzeniszko, o sąsiadach mogłabym długo opowiadać. Ja po prostu jakie indywidua przyciągam :-)!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s