Trzy miesiące temu dopadła mnie migrena. Jak to z migrenami bywa, dopadają w najmniej odpowiednim momencie. Moja wybrała sobie noc po spektakularnej wizycie na pogotowiu z dziecka pociętą we wszystkie strony dłonią, po założonych sześciu szwach i w przeddzień wylotu tegoż dziecka na wakacje do Kolorado. Po kilku godzinach spędzonych z głową w muszli klozetowej, na kolanach doczołgałam się raniuteńko na pogotowie po takie co to ogień w pochwie rozpalają. Półprzytomna dowiozłam dzieci na lotnisku gdzie padłam i przespałam dwie godziny na ławce obok jakiegoś bezdomnego. Naraziłam siebie na zejście na serce z powodu sinych leków przeciwbólowych, a moje dzieci na niechybną śmierci prowadząc samochód w stanie silnego upojenia tymiż lekami. Postanowiłam sobie wtedy, że tak marnie to ja z tego padołu nie zejdę. Jak już to z przytupem i wolna od bólu głowy.
Leki, które według lekarza pogotowia są kilkadziesiąt razy silniejsze od morfiny wprawdzie działają niezawodnie, ale jeszcze chwila, jeszcze moment i będę w pierwszej dziesiątce do przeszczepu wątroby. Wszelkie domowe sposoby na migrenę, jak unikanie stresu, rezygnacja z alkoholu, spożywanie moczu i zwis głową w dół, odpadają. Poradził mi ktoś akupunkturę. I to nie u byle kogo. U samej gwiazdy akupunktury lokalnej, pierwszego żonglera igłami Nowej Anglii, mistrza przywracania równowagi w organizmie i dysponenta pozytywną energią. U kilku bawarskich cudotwórców już byłam i albo przeszkodą był język, albo mój cynizm, bo nic nie wyczarowali. Na nic było masowanie kropelką oleju z jagody z krzaka pod starym dębem, nacieranie skroni ziemią spod krzyża na rozstaju dróg, czy chłosty badylkiem urwanym bladym świtem. O taką samą bezskuteczność podejrzewałam igłodźganie. Jednakże się zdecydowałam. Ból fizyczny miesza zmysły…
Jako że mistrz akupunktury cenił się bardzo wysoko, a ja nerkę na sprzedaż hoduję w innym celu, wyczaiłam gościa na Grouponie i wykupiłam spotkania trzy za cenę jednego. Od drzwi mnie mistrzunio poinformował, że trzy spotkania to psu na budę, że to dopiero początek, że nie jest czarodziejem i takie tam. To oszust jeden, pomyślałam, chce mnie tutaj starymi, mało już skutecznymi strategiami marketingu omamić, a ja to nawet jakiś dyplom z praw konsumenta posiadam. Wrażenia na mnie nie zrobił. Amerykańsko miły, że akcentcik mam słodki, że sam ma prababkę z Polski, gdzieś spod krakał czy coś, że pierogies to on łyżkami i że Wałęsa, papież i wódka. Nadźgał mnie i powiedział, że mogę zasnąć. U lekarza nigdy nie zasnęłam i nie zasnę. Tak pomyślałam i obudził mnie szturchnięciem mistrz po trzydziestu minutach najdłuższego snu w moim życiu. Przyśniło mi się całe moje życie, rozwiązałam problemy, rozwikłałam dylematy i zwizualizowałam cele. Tydzień później nakłuwa mi twarz. Wątpię, że pomoże na migrenę i zatoki. Nic nie pomaga przecież. A pomogło. Miesiąc bez bólu głowy. Nie mogę uwierzyć. Kilka dni temu lecę do cudotwórcy z wyzwaniem. Łokieć mi nawala. Przeforsowałam Chodakowską, ortopeda mówi, że z moimi stawami to już tak będzie. Goi się miesiącami, nie podnosić, nie nadwyrężać, najlepiej przyzwyczaić się, że ręki nie ma. Gość od igieł mówi, że spróbuje. Nakłuwa mi kolano mimo, że boli łokieć. Od dwóch dni ręka jak nowa. Nie boli nic, nie uwiera, nie ciśnie. Nerkę zastawiłam w lombardzie i idę w poniedziałek. Tyle rzeczy do remontu. Płaskostopie, małe piersi, zmarszczki nie zawsze od śmiechu, zanikająca pamięć i skłonności do robienia głupot. Co wybrać?
Nie wiem jak długo miałaś migreny. Ja miałam ponad 20 lat. Bywało, że i co 2 tygodnie i trwały do 6 dni nawet… Mi pomogła terapia czaszkowo krzyżowa. Dwa zabiegi raptem. Teraz migreny mam znacznie rzadziej, trwają krócej, no i są o niebo mniej bolesne. Terapię czaszkowo krzyżowa kontynuuje, bo robi mi dobrze na wszystko… 😉
Cuda medycyny niekonwencjonalnej, nie? 🙂
MIgreny przyniósł ze sobą mój synek kochany, czyli miewam od 12 lat. W Niemczech byłam obstrzykiwana czymś tam i było lepiej (migreny dwa razy w roku i tylko 24 godz). Teraz jest trochę gorzej. Nie wiedziałam nic o terapii czaszkowo krzyżowej, czytam i jest bardzo interesujące! Dzięki.
Jejku jak ci pomoże na pamięć to daj znać, bo już czasami nie pamietam mojego imienia. Zaskoczyłam mnie tą akupunkturą bardzo
Dee, jak nie zapomnę, że mi pomogło, dam znać :-)…
Haha rozbroiłaś mnie
Ja też jestem miłośniczką medycyny alternatywnej 🙂
Miałaś szczęście że cię ponakłuwał. Nasza lokalna gwiazda uciska tylko lekko nadgarstek (dwoma paluszkami, nazywa to balansowaniem energii) i odsyła do domu. Faktem jest, że… pomaga, na te dolegliwości, z którymi się przyszło skarżyć 😉
Ja tam był wybrała czary mary z (moimi małymi) piersiami ;-)))))
Jak urosną choć trochę to się sama igłą podźgam:-)!
Od jakiegoś czasu sama korzystam z tej metody leczenia. Namówiła mnie przyjaciółka bo ja dość sceptycznie do tego podchodziłam. I – muszę to przyznać – efekty są zaskakujące!!! Odstawiłam leki, które miałam zażywać już do ostatniego tchnienia mego… Natomiast moja przyjaciólka, która po licznych problemach zdrowotnych i zabiegach chirurgicznych nie miała prawa zajść w ciążę – od 4 miesięcy szaleje z radości – spodziewa się dzidziusia. Pan od akupunktury już oświadczył, że to córeczka i „Jego” 126 dziecko… 🙂
U nas ceny bardzo przyzwoite – 50 zł wizyta!
Tekst – jak zwykle – bomba!!!
Całuję mocno!!!
Oczywiście, nie myślę jak normalny człowiek i się zaśmiałam trochę, że specjalista od akupunktury sprawia, że kobiety zachodzą w ciążę :-)…Muszę uważać! Ale serio, bardzo się cieszę, że wszystkim pomaga! A cena – za chwilę będzie taniej polecieć mi do Polski. Cena – super!