Falasarna
Większość turystów przyjeżdżających na plaże Krety swoje pierwsze kroki kieruje na przepiękną plażę Balos i na słynną z różowego piasku plażę Elafonissi. Plaża Balos jest rzeczywiście warta…no wszystkiego jest warta. My zapłaciliśmy za jej piękne widoki podwyższonym ciśnieniem krwi i leczeniem stresu pourazowego. Alkoholem ma się rozumieć. Do plaży prowadzą dwie drogi. Jedna to droga morska, której w swej głupocie nie wybraliśmy. Druga to kilkunastokilometrowa wyboista droga pod górkę, wzdłuż skarpy bez jakichkolwiek barierek chroniącej nas od nieuchronnej śmierci. Do tego wąska na tyle, że minięcie się z samochodem jadących w przeciwnym kierunku wydaje się niemożliwe. Śmierć, mimo, że w pięknych okolicznościach przyrody, nie była w planie. Po kilku metrach okazało się, że z naszej trójki kierowców, tylko ja nie mam lęku wysokości. Wjechaliśmy. I nawet zjechaliśmy. Warto było, ale następnym razem płyniemy statkiem. To Balos. Droga do Elafonissi jest mniej niebezpieczna, z zapierającymi dech w piersiach widokami. Plaża jest piękna, szeroka, z cudownym, zabarwionym na różowo piaskiem. Byliśmy tam tylko raz, na początku kwietnia i wrócimy kiedy zrobi się cieplej. Było strasznie wietrznie i zimno a wbijający się w skórę piasek ranił nam nogi. Falstart. Nie poddajemy się i wrócimy wkrótce.
Widok na plażę Balos
Nie mam jeszcze dobrych zdjęć z Elofonissi. Było mi za zimno!
Miesiąc temu pojechaliśmy na plażę Falasarna po raz pierwszy i zakochaliśmy się w niej od pierwszego wejrzenia. Falasarna położona jest sześćdziesiąt kilometrów na zachód od Chanii. Plaża jest ogromna, szeroka i nawet podczas największego najazdu turystów można tutaj znaleźć spokojne miejsce. Część plaży jest bardzo “normalna” – piasek i delikatne zejście do morza. Część jest skalista i właśnie tę część upodobały sobie moje dzieci. W szczelinach skał, w małych jaskiniach mieszkają ryby i inne stworzenia morskie, które można podobno podglądać nurkując. Podobno, bo, ma się rozumieć, ja nie podglądałam, ale dzieci zapewniają, że świat podwodny tętni życiem! Woda, jak wszędzie na Krecie, idealnie przeźroczysta, nawet na dużej głębokości. I różowy piasek. Piasek, który miesza się z połamanymi muszelkami tworzy różowe pasma. Nie takie piękne i długie jak na Elafonissi, ale nam wystarczyło. Byliśmy tam cztery razy. Za każdym razem rozkładaliśmy się na plaży między skałami i było nam super. Dzieci szukały ryb, ja czytałam, robiłam zdjęcia i udawałam, że po prostu nie mam ochoty na pływanie podczas gdy prawda jest taka, że mam, ale strach paraliżuje. I obserwowałam sobie współplażowiczów. No i za każdym razem gdzieś obok mnie, między skałami rozbijał się ktoś, rozkładał koce, ręczniki, wyciągał piwo, wino, książkę i…ściągał ubrania. WSZYSTKIE! Przyszła mi taka myśl do głowy, że może trochę dziwne, ale zaraz sama siebie zrugałam za brak tolerancji i pruderię. Ucieszyłam się nawet, że Grecja taka otwarta, że ludzie odważni. Nudyści obserwowali mnie i moje tekstylne dzieci z zaciekawieniem. Czując lekką presję zdjęłam górę kostiumu i po trzech latach plażowania na bardzo konserwatywnych plażach Nowej Anglii, poczułam się niezwykle wyzwolona i odważna. I tak się czułam wszystkie cztery razy. Ostatniego dnia zapuściłam się trochę dalej na spacer mijając kilka rozłożonych bezwstydnie nagich ciał obojga płci. Odwracam się, proszę ja was, i widzę jak byk tabliczkę i wielki napis, że część plaży na której rozkładaliśmy się od miesiąca to plaża dla nudystów.
Rybki i inne stworzenia między tymi skałami
Znalazłam sól morską. Takie dziwy…
Ania prosze tez o posta kulinarnego. Bylam w restauracji greckiej ale malo co mi tam smakowalo. Wierze ze to byla kiepska restauracja.
Świetny pomysł. Napiszę takowy. Rzeczywiście to samo danie greckie może smakować zupełnie inaczej w dwóch innych restauracjach. Tak więc może i była kiepska…a może po prostu kuchnia grecka ci nie podchodzi. Nie wszystkim musi. Niestety mój wpis będzie trochę okrojony, bo wegetariański :-).
Witaj Aniu,
Od pewnego (dłuższego) czasu czytuję, ale chyba jeszcze nie komentowałem, więc przede wszystkim gratuluje „lekkiego pióra”! Naprawdę bardzo fajnie czyta się opowiadane przez Ciebie historie.
Czy miałaś już okazję odwiedzić plażę w Vai? Znajoma bardzo mi poleca, i w czasie najbliższych wakacji na Krecie mam zamiar wypożyczyć samochód, i tam się wybrać z rodziną.
Serdecznie pozdrawiam,
Piotr
Piotr, bardzo się cieszę, że czytasz, a jeszcze bardziej, że się ujawiniłeś. Dziękuję za komplement. Nie, nie byłam jeszcze na plaży w Vai, ale też słyszałam, że warto. To strasznie daleko od nas, na drugim końcu Krety. Skoro planujecie Vai, to pewnie lecicie do Heraklionu, tak? Gdybyście jednak byli po „naszej” stronie wyspy, daj znać prywatnie (email/FB) polecę kilka innych plaż (w tym w mojej własnej wsi – słynna Zorba Beach) i może spotkamy się na jakieś winko czy coś.